Na wytwornym przyjęciu w Sydney Serena Fleming przypadkowo słyszy rozmowę, która zmienia jej życie. Słynny architekt, Nick Moretti, drwi z jej narzeczonego, że zamierza poślubić niezamożną dziewczynę. Urażona Serena porzuca bogatego przedsiębiorcę i wyjeżdża na prowincję. Pierwszą osobą, którą spotyka w nowej pracy jest… Nick Moretti. Postanawia więc skorzystać z okazji i dać mu nauczkę.

Emma Darcy

W kręgu elity

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Serena Fleming wjechała na podwórze luksusowej rezydencji Angeliny Gifford, klientki siostry. Przywykła do widoku bogatych domów. Zabierała z nich zwierzęta do salonu fryzjerskiego Michelle. Właściciele na ogół nie zadawali sobie trudu, żeby osobiście zawozić ulubieńców do fryzjera. Jednak przepiękna willa na wzgórzu z widokiem na ocean, zaprojektowana przez doskonałego architekta, zrobiła na niej wyjątkowo silne wrażenie. Otaczał ją starannie przystrzyżony trawnik. Tu i ówdzie posadzono kilka grubych palm o kształcie ananasa z pióropuszem liści na czubku. Ponieważ teren nad zatoką przeznaczono pod zabudowę zaledwie cztery lata wcześniej, przesadzenie dorosłych drzew musiało kosztować fortunę. Michelle mówiła, że Giffordowie kupili najlepszą i najdroższą działkę w okolicy – półtora hektara ziemi. Posiadłość wraz z rezydencją była z pewnością warta grubo ponad milion dolarów.

Serena zatrzymała auto na podwórzu otoczonym oryginalnym murem w kolorach morza i piasku. Ciekawiło ją, jak też wygląda twórca tego bajkowego projektu, Nick Moretti, brat Angeliny. On to, bowiem opiekował się domem i suczką pod nieobecność właścicieli, którzy wyjechali w podróż do zamorskich krajów. Słynny architekt z pewnością chętnie podjął się tego zadania. Wygrał właśnie konkurs na projekt parku z licznymi atrakcjami i mnóstwem pawilonów w okolicy Brisbane Water, zaledwie pół godziny od domu siostry. Pisały o tym wszystkie gazety. Mieszkanie w pobliżu ułatwiało mu obserwacje w terenie i nadzorowanie prac.

Serena zadzwoniła do drzwi, raz, drugi, trzeci. Odczekała dziesięć minut i ponownie nacisnęła przycisk tym razem już ze złością. W poprzedniej pracy w renomowanym salonie fryzjerskim w Sydney poznała obyczaje bogaczy. Nie szanowali cudzego czasu, nigdy nie dotrzymywali terminów. Przyjeżdżali, kiedy im się żywnie podobało, i żądali natychmiastowej obsługi. Najwyraźniej tutaj, na Środkowym Wybrzeżu, półtorej godziny drogi od miasta, możni również oczekiwali, że wszyscy inni będą czekać w pokorze na ich rozkazy. Jak Lyall Duncan, jej były narzeczony. Aż wzdrygnęła się na wspomnienie jego wyobrażeń o roli kobiety w małżeństwie.

Nie miała czasu dłużej rozpamiętywać przeszłości, ponieważ drzwi stanęły otworem i ujrzała w nich potężnego, prawie nagiego bruneta. Nieogolona twarz i zmierzwione włosy nadawały mu wygląd barbarzyńcy. Ciemne, błyszczące oczy, ocienione długimi, niemalże kobiecymi rzęsami, zdradzały włoskie pochodzenie. Muskularny, doskonale zbudowany mężczyzna miał na sobie tylko jedwabne slipki. Z dwojga złego Serena wolała już patrzeć w nachmurzone, nieprzyjazne oblicze.

– Słucham panią – mruknął niezbyt uprzejmie.

– Przyjechałam po suczkę. Jestem z salonu piękności Michelle.

Gospodarz obrzucił badawczym spojrzeniem jasne włosy, splecione w gruby warkocz, a później przez dłuższą chwilę studiował rysy twarzy Sereny: zadarty nosek, wydatne wargi, dołeczek w podbródku, wreszcie zajrzał w błękitne oczy.

– Czy ja już panią gdzieś widziałem -raczej warknął, niż zapytał.

Doberman czystej rasy – przemknęło Serenie przez głowę, zanim treść pytania dotarła do świadomości.

Czarne oczy badały teraz sylwetkę Sereny: wydatny biust, skrawek nagiej skóry na brzuchu widoczny spod krótkiej bluzeczki i długie nogi w drelichowych szortach.

– Nie mieliśmy okazji się poznać.

– Nick Moretti – przedstawił się nieco uprzejmiej.

Nie musiał tego robić. Na pierwszy rzut oka rozpoznała sprawcę swego nieszczęścia. Serce podskoczyło jej do gardła, a na czoło wystąpiły krople potu. Faktycznie nigdy nie zostali sobie przedstawieni, lecz to jego słowa sprawiły, że zerwała zaręczyny z bajecznie bogatym Lyallem Duncanem, porzuciła dobrze płatną pracę i schroniła się u siostry, żeby wyleczyć zranione serce. Zacisnęła pięści i próbowała zdławić dojmujące ukłucie żalu. Nie powinna winić Nicka Morettiego. Nie zależało mu na tym, żeby ją skrzywdzić.

Nawet jej nie znał. Miesiąc wcześniej na przyjęciu w Sydney Serena przypadkowo usłyszała jego rozmowę z Lyallem. Wyraził wtedy zdziwienie, że bogaty przedsiębiorca zamierza popełnić mezalians.

– Co ja słyszę? Wielki Lyall Duncan żeni się z fryzjerką! To dopiero sensacja – wykrzyknął.

Zabolała ją ironia w głosie nieznajomego, ale odpowiedź wymarzonego księcia z bajki dosłownie ścięła ją z nóg i pozbawiła wszelkich złudzeń na temat planowanego małżeństwa.

Nick nie odrywal wzroku od jej twarzy. Mimo wszystko miała nadzieję, że jej nie rozpoznał. W prostym, roboczym ubraniu nie przypominała elegancko ubranej i uczesanej narzeczonej milionera z tamtego pamiętnego przyjęcia. Musiała działać szybko, żeby nie zdążył skojarzyć okoliczności poprzedniego spotkania.

– Nazywam się Serena Fleming. Przyjechałam zabrać Cleo na kąpiel i strzyżenie.

– Tego potwora – zapytał z ironią w głosie i znudzoną miną.

Serena aż pobladła ze złości. Miała dość protekcjonalnego tonu i arogancji tego snoba.

– Nie określiłabym w taki sposób uroczego australijskiego terierka – odrzekla wyniośle.

– Rzeczywiście, uroczy – wykrzyknął i wyciągnął przed siebie opalone na brąz ręce. – Proszę tylko popatrzeć, co ta bestia zrobiła.

Serena oglądała liczne głębokie i rozległe zadrapania bez odrobiny współczucia. Była pewna, że brutal zasłużył na karę i podziwiała odwagę dzielnego, małego zwierzaka. Zmarszczyła brwi.

– A co pan jej zrobił?

– Nic złego. Przeciwnie, uratowałem to nędzne stworzenie. Przyjaciółka postawiła Cleo na pochylni nad basenem. Suka ześliznęła się do wody. Skamlała z przerażenia, więc skoczyłem, żeby ją wyciągnąć. Oto jak mi podziękowała!

– Nic dziwnego. Broniła się odruchowo. Przeraziła ją jazda w dół na Łeb na szyję po śliskiej powierzchni bez możliwości zachowania równowagi.

– To miała być tylko zabawa – usprawiedliwiał się z niepewną miną.

– Raczej nie dla psa.

– Proszę pamiętać, że to nie Cleo odniosła obrażenia tylko ja. Zmarszczył brwi. Oskarżycielski ton obrończyni zwierząt nie przypadł mu do gustu.

– Przecież próbowałem ją ratować – dodał.

– Niepotrzebnie, psy umieją pływać. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wyciągnął pan odpowiednie wnioski z tej lekcji i wie już, kogo należałoby nazwać potworem. Radziłabym uważniej przyjrzeć się osobom, które żywią pogardę dla mniejszych stworzeń. – Ostatnie dwa słowa wymówiła ze szczególnym naciskiem.

Zarozumialec w pełni zasługiwał na reprymendę. Jego pogardliwy grymas boleśnie przypommał o największym upokorzeniu w życiu Sereny. Owego feralnego wieczoru w Sydney Lyall Duncan wyłuszczył Nickowi swoją teorię szczęśliwego małżeństwa: prosta dziewczyna bez wielkich ambicji będzie z pokorą zajmować się domem i tolerować wszelkie wyskoki, wdzięczna, że zechciał ją poślubić i zapewnić dobrobyt.

Serena usiłowała opanować gniew. Mówiła sobie, że to nie Nick Moretti zakwalifikował ją wtedy do rzędu niższych stworzeń. Należał wprawdzie do tej samej sfery, lecz nie zwalniało jej to od obowiązku uprzejmego zachowania, chociażby ze względów zawodowych. Biedacy nie wysyłają psów do fryzjera, a Michelle nie chciałaby stracić zamożnego klienta. Rozciągnęła usta w uśmiechu.

– Proszę przyprowadzić Cleo.

– Czy w tym tak zwanym salonie obcinacie także pazury – spytał z chmurną miną.

– Tak, skracamy, w razie potrzeby.

– W takim razie zamawiam także tę usługę. Proszę wziąć jakąś smycz i iść za mną. Sam nie tknę tej bestii. Gotowa znów mnie poranić.

Idąc do samochodu, Serena kręciła głową z nie dowierzaniem. Nigdy by nie przypuszczała, że taki pyszałek o wyglądzie atlety stchórzy przed miniaturowym terierkiem. Przynajmniej w swojej branży mogła okazać wyższość. Na wszelki wypadek zabrała z bagażnika prócz smyczy niezawodną łapówkę – opakowanie chrupiącego boczku, zdolnego ułagodzić nawet zajadłego brytana. Nick czekał przy drzwiach ze zmarszczonymi brwiami. Albo usiłował sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach ją spotkał, albo walczył z kacem, niewyspany i zły. Serena posłała mu promienny uśmiech, obliczony na poprawę nastroju.

– Mam iść po Cleo, czy sam pan ją złapie?

– Pozostawię pani tę przyjemność – odrzekł z godnością.

Widok zaciśniętych szczęk i wściekłego błysku w oczach napełnił serce Sereny tajoną satysfakcją. Niepokoiło ją tylko, że poczuła przyspieszone bicie serca, gdy mijała go w drzwiach. Emanował siłą i męskością, podobnie jak wypielęgnowani modele z plakatów w jej dawnym zakładzie. Wmawiała sobie, że pewnie jest gejem jak oni. I jak wielu artystów. Jej były szef zachwycał się bez żenady płaskimi brzuchami i umięśnionymi udami chłopców z reklamy.

Nick pokazał jej drogę do urządzonego ze smakiem holu, połączonego z salonem. Zeszła w dół po dwóch schodkach i zamarła z wrażenia. Wnętrze przypominało wystawę sztuki nowoczesńej, a każdy przedmiot odznaczał się wyrafinowaną, fantazyjną formą. Szklana ściana otwierała widok na ocienione autentycznymi żaglami patio. Poniżej biło źródło, z którego po osławionej pochylni spływała do basenu woda. Ani śladu psa, budy, czy choćby posłania. Odwróciła się w kierunku gospodarza i natychmiast spłonęła rumieńcem.

Nick bez skrępowania patrzył na wypukłe pośladki, które już wielokrotnie naraziły Serenę na niewybredne komentarze na ulicy. Nie była tęga, raczej umięśniona, tylko niewielkie skrzywienie kręgosłupa uwydatniało naturalną wypukłość. Nie musiała się wstydzić figury, chętnie nosiła krótkie spodenki. Przynajmniej solidny drelich chronił ją przed uszczypnięciem, bo i takie nieprzyjemności spotykały ją w Sydney. Jej zmieszanie potęgował fakt, że Lyall Duncan głośno wychwalał przed Nickiem ten właśnie walor narzeczonej. Miała podstawy przypuszczać, że lepiej zapamiętał jej siedzenie niż twarz. W każdym razie me ukrywał zainteresowania. Podejrzenie o homoseksualizm rozwiało się jak mgła.

– A gdzie pies – spytała, żeby odwrócić jego uwagę.

– Nie wiem, dopiero wstałem – odpowiedział niezbyt przytomnie, jakby dopiero, co wrócił do rzeczywistości.

– Co to za hałasy – odezwał się starannie modulowany kobiecy glos.

Po chwili Serena ujrzała w drzwiach sypialni wysoką, smukłą piękność w różowym peniuarze. Uśmiechnęła się leniwie jak modetka z okładki i wystudiowanym gestem poprawiła długie brązowe włosy. Nick westchnął ciężko.

– Szukamy Cleo, Justine. Pani… ta pani zabiera ją do strzyżenia.

Oczywiście nie zapamiętał imienia ani nazwiska. Takie drobiazgi jak imiona nic nieznaczących ludzi łatwo wylatują z pamięci – pomyślała Serena z goryczą.

– Szkoda, że nie do uśpieni! – prychnęła piękność – Że też wczoraj nie utopiłeś tego potwora!

– Siostra nigdy by mi tego nie wybaczyła – odperł oschłym tonem i obrzucił kobietę karcącym spojrzeniem.

– Zamknęłam sukę w pralni – poinformowała Justine z urażoną miną – Ty sobie smacznie spałeś, ale mnie to ciągłe szczekanie doprowadzało do szalu. Musiałam ją podnieść za obrożę, żeby mnie nie pogryzła.

– Gdybyś mnie obudziła, uspokoiłbym ją – powiedział z dezaprobatą.

Serena była pewna, że męki przyduszonego zwierzątka nie wzruszyły go w najmniejszym stopniu. Ludzie tego pokroju nie znają litóści. A jego kochanka wolałaby raczej zabić psinę niż pozwolić, żeby ktokolwiek prócz niej znalazł się w centrum zainteresowania.

– Nie chciałam, żebyś zostawił mnie samą i niańczył sukę, skarbie. Wolałam zamknąć ją w pralni, przynajmniej miałam cię wyłącznie dla siebie. Rzuciłam jej resztki nogi kurczaka – powie ziała Justine.

– Nie wolno tego robić – wykrzyknęła Serena spontanicznie – Kości drobiu pękają wzdłuż, odłamki mogą utkwić w gardle.

– Idziemy – zarządził gospodarz, coraz bardziej zdegustowany zachowaniem kochanki.

Serena odetchnęła z ulgą i podążyła za nim bez słowa. Dalsze pouczanie wiedźmy nie miało żadnego sensu. Lepiej nie podsuwać takiej sposobu zabójstwa. Weszli do kuchni, wypełnionej super nowoczesnym sprzętem z nierdzewnej stali. Nick roztaczał wokół siebie aurę siły i władzy, jednak, gdy wołał psa, wyczuła w jego głosie niepokój. Widocznie obawiał się, że ulubienica siostry doznała uszczerbku na zdrowiu. Odpowiedziało mu zajadłe szczekanie. Odetchnął z ulgą. Szybkim krokiem przemierzył składzik z kaloszami, parasolami i szeregiem wieszaków na płaszcze. Otworzył drzwi do pomieszczenia gospodarczego. Zanim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, srebrny, australijski terier wyskoczył z więzienia i przemknął jak strzała do kuchni. W pralni panował nieopisany bałagan, świadczący o rozpaczy uwięzionej suczki.

– Cholera Jasna – zaklął Nick na ten widok.

– Obrzydliwa kreatura – zawtórowała mu Justine z kuchni.

Serena natychmiast pobiegła w tamtym kierunku, w samą porę, aby ujrzeć, jak rozsierdzona piękność wymierza żwierzakowi kopniaka, lecz za późno, by interweniować. Przysiadła na piętach, żeby zniwelować różnicę wzrostu i uspokoić maleństwo. Zawołała Cleo śpiewnym, wabiącym głosem i rzuciła plaster boczku na podłogę. Suczka wciągnęła w nozdrza powietrze, pochyliła łebek i przyjęła poczęstunek. Następny kawałek przy smaku wylądował bliżej Sereny, a kolejny prawie u jej kolan. Cleo podchodziła do nich powoli, ze zjeżoną sierścią, gotowa do natychmiastowej ucieczki. Maleńkie ciałko wciąż drżało ze strachu, gdy brała ostatni plasterek z ręki. Serena podrapała ją za uszami i pogłaskała po łebku, cały czas czule przemawiając. Poskutkowało. Cleo wspięła się na tylne łapki i polizała ją po twarzy.

– Ohyda – skrzywiła się Justine.

– Zamknij się, przeszkadzasz pani w pracy – ofuknął ją Nick…

Serena prawie go za to polubiła. Zarozumiała piękność wytrzeszczyła oczy i zaniemówiła z oburzenia. Najwyraźniej pierwszy raz w życiu dostała burę.

Serena w milczeniu wzięła pieska na ręce, przytuliła i wyszła na podwórze.

Nick wyprzedził ją i otworzył drzwi ciężarówki.

– Posadzę Cleo na miejscu dla pasażera. Zamontowałyśmy specjalną uprząż do pasa bezpieczeństwa. Przypnę ją i dojedziemy na miejsce bez kłopotu – wyjaśniła. – Wrócimy o pierwszej. Czy pańska przyjaciółka jeszcze tu będzie?

Gospodarz popatrzył na Serenę badawczo. Chmurna mina aż nadto dobitnie wyrażała potępienie dla bezdusznej piękności.

– Cóż, muszę przyznać, że Justine nie ma podejścia do zwierząt – mruknął.

– Powinien jej pan dać nauczkę – odparła z gniewną miną, zatrzasnęła drzwi i wychyliła głowę przez otwarte okno.

Nie widziała powodu, żeby udawać sympatię czy choćby obojętność wobec złych ludzi.

Nick zacisnął zęby.

– Obiecuję, że jej pani me zastanie po południu – zapewnił zdecydowanym tonem.

– Świetnie, w takim razie do zobaczenia – pożegnała go już pogodnie, usatysfakcjonowana zwycięstwem.

ROZDZIAŁ DRUGI

Nick stał przed bramą, póki samochód nie zniknął mu z oczu. Kąśliwe uwagi psiej fryzjerki nadal dźwięczały mu w uszach. Najwyraźniej wolała towarzystwo zwierząt niż ludzi. Jednak rzuciła mu w twarz parę słów gorzkiej prawdy. Zraniła jego dumę, ale też zmusiła do refleksji. Do tej pory automatycznie utożsamiał wyższe klasy społeczne z wysokim poziomem kultury. Tak było wygodniej. Odpowiednie znajomości gwarantowały sukces towarzyski i zamożną klientelę. Teraz doszedł do wniosku, że powinien wnikliwiej obserwować otoczenie i wybierać znajomych nie według zasobności portfela, lecz cech charakteru. Pokręcił głową zdumiony, że kobieta, której nazwiska nawet nie zapamiętał, zmusiła go do zrobienia rachunku sumienia. Odnosił wrażenie, że już kiedyś ją widział. Najprawdopodobniej tylko w wyobraźni. Wydatne usteczka. i ponętne krągłości wyglądały jak ucieleśnienie najskrytszych męskich fantazji, a on nie miewał przyjaciół wśród fryzjerów, zwłaszcza psich.

Raczej nie mógł jej wcześniej spotkać. Mieszkał na stałe w Sydney, a ona na Środkowym Wybrzeżu. Przemknęło mu przez głowę, że wartoby było podtrzymać znajomość z tą nieco bezczelną, lecz wielce pociągającą kobietką. Na razie jednak musiał stawić czoło Justine. Zadała tyle cierpień ulubienicy siostry, że poczuł do niej wstręt. Widok przerażonej suczki na pochylni rozśmieszył ją do łez. On sam nie był bez winy. Zamiast przepędzić bezmyślną okrutnicę, zbeształ Cleo, że go podrapała.

Poszedł do kuchni. Justine parzyła właśnie kawę. Po raz pierwszy popatrzył na nią z pewnym dystansem i podsumował dotychczasową znajomość. Zajmowali tę samą pozycję społeczną, dawali sobie wiele rozkoszy w łóżku i… nic poza tym. Nawet wspomnienie upojnych nocy nie sprawiało już Nickowi przyjemności.

– Cleo wróci o pierwszej – poinformował chłodnym tonem.

– Liczyłam na więcej spokoju. To śmieszne, żeby pies rządził dorosłym mężczyzną. Oddaj tę bestię do schroniska na przechowanie. Ty zyskasz sporo czasu, a ona fachową opiekę. Może tam ją utemperują.

– Obiecałem Angelime, że osobiście zadbam o Cleo, i dotrzymam słowa – odrzekł twardo.

– Twoja siostra nie musi o niczym wiedzieć. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

– Zawsze stosujesz tę zasadę – spytał z ironią W głosie.

– To oszczędza wielu kłopotów.

– Dopóki kłamstwa nie wyjdą na jaw – wpadł jej w słowo, odwrócił głowę i nalał sobie kawy.

Łyk gorącego napoju nieco złagodzil skutki wczorajszego pijaństwa, ale niesmak pozostał. Justine wręcz szczyciła się swoją obłudą. Nawet nie miał ochoty dociekać, co i kiedy przed nim ukrywała.

Kochanka stanęła naprzeciwko niego z zawziętą miną i założonymi rękami.

– Radzę ci, podejmij męską decyzję, inaczej będziesz tu tkwił całe dwa miesiące, uwiązany do wrednej suki.

– Mam zamiar dotrzymać danego słowa – powiedział z naciskiem.

– Ale ja nie chcę spędzać kolejnych nocy, słuchając szczekania i wycia.

– Wobec tego spakuj rzeczy i opuść ten dom, bo Cleo pozostanie u siebie – odrzekł obojętnym tonem. – Jeżeli się pospieszysz, zdążysz przed pierwszą.

Justine pobladła i zachwiała się, jakby otrzyma ła potężny cios.

– Naprawdę chcesz mnie wypędzić z tak głupiego powodu?

– Ależ skąd. Odchodzisz z własnej woli. Nie pasujemy do siebie. Pakuj walizki, a ja idę po sprzątać pralnię. Gdybyś zostawiła otwarte drzwi, Cleo by nie nabrudziła – rzucił na odchodnym przez ramię.

Miał serdecznie dość kłótni. Przysiągł sobie, że jeśli Justine pójdzie za nim, wręczy jej ścierkę, żeby usunęła skutki własnej bezmyślności. Nie miał wątpliwości, że wybierze wyprowadzkę, a nie szorowanie podłogi na kolanach. Nie zniesie takiego poniżenia. Oczekiwała przecież hołdów, księżniczka – myślał z odrazą. Przemknęło mu też przez głowę, że śmiała panienka z salonu fryzjerskiego z pewnością nie robiłaby fochów. Zaimponowała mu szczerością i prostolinijnym sposobem bycia.

Justine nie poszła za nim. Znikła bez śladu, zanim skończył sprzątanie. Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwi i wściekły ryk silnika napodwórzu. Odetchnął z ulgą. Dolał sobie kawy i Usiadł przy stole. Kiedy ochłonął, pożałował, że nie wyjaśnił w bardziej kulturalny sposób motywów swego postępowania.

– Jego siostra przez całe lata bez skutku usiłowała zajść w ciążę. Badania wykazały, że nasienie Warda zawiera za mało plemników, by mogło dojść do zapłodnienia. Był zrozpaczony, nawet zaproponował rozwód, żeby mogła, z kim innym spełnić marzenie o macierzyństwie. Odmówiła stanowczo, za bardzo go kochała. Kupił jej, więc szczeniaka, srebrzystą, puchatą kulkę, którą pokochała jak własne dziecko i rozpieszczałajak królewnę. Gdyby Nick oddał Cleo na przechowanie, Michelle natychmiast doniosłaby, Angeliie, że Cleo nie przyjeżdżała na zabiegi. Jeśli Justine nie rozumiała,jak wielkie znaczenie ma uczciwość, lepiej, że odeszła. Tym bardziej, że, od kiedy zauważył okrutny błysk w pięknych, zielonych oczach, poczuł do niej niechęć.

Baba z wozu, koniom lżej – westchnął z ulgą. Ogolił się, wziął prysznic i zasiadł do pracy nad projektem, całkowicie odprężony.

Michelle skróciła Cleo sierść i pazurki, oczyściła uszy, przemyła oczy, nałożyła szampon i odżywkę, spłukała i wysuszyia suszarką. Bystre, brązowe oczka patrzyły na stylistkę z uznaniem i sympatią. Salon był urządzony prosto, bez zbędnych ozdób. Z głośników dobiegała relaksacyjna muzyka. Michelle sadzała zwierzaka na stole, na którym wykonywała większość zabiegów i cały czas czule do niego przemawiała.

Serenę najbardziej cieszyło, że klienci nigdy nie odpowiadali. W przeciwieństwie do ludzi. Ci zwykli traktować ją jak spowiednika, czy raczej terapeutę. W poprzedniej pracy, w Sydney, wylewali na nieszczęsne dziewczyny wszystkie żale i oczekiwali zrozumienia, współczucia, a na dodatek akceptacji najghipszych osądów i decyzji, nawet, gdy racja leżała po przeciwnej stronie. Popatrzyła z sympatią na spokojną suczkę, która tak pięknie podziękowała za uratowane z rąk brutala i wiedźmy.

– Wspaniale wyglądasz i pachniesz. Zaraz do staniesz różową kokardkę – szczebiotała Michelle do psa. Później oddała Cleo w ręce siostry i przeniosła na stół kolejnego klienta, maltańskiego teriera.

– Nick nie będzie zachwycony – zaprotestowała Serena.

– Nie zabiegam o jego uznanie -ucięła Michelle i spojrzała na nią z wyższością. – Cleo byłaby zawiedziona, gdyby nie dostała nagrody za cierpliwość. Wytłumacz to jej opiekunowi. Powinien poznać psychikę zwierzęcia, które powierzono jego opiece. Inaczej je unieszczęśliwi.

Ten argument trafił Serenie do przekonania. Jej siostra naprawdę kochała wszystkie żywe stworzenia i dokładała wszelkich starań, żeby sprawić im przyjemność. Co dziwne, podopieęzni doceniali jej dobre serce i okazywali posłuszeństwo i wdzięczność.

Serena doszła do wniosku, że ludzkie reakcje znacznie trudniej przewidzieć. Myślała z niepokojem o kolejnym spotkaniu z Nickiem. Miała nadzieję, że nie skojarzy psiej fryzjerki i Lyalla Duncana sprzed miesiąca. No i że nie spotka już jego wrednej przyjaciółki. Postawiła go przed trudnym wyborem. Była ciekawa, czy wybierze własną przyjemność czy dobro pupilki swej siostry.

Uśmiechnęła się, pochwaliła urodę Cleo i zawiązała kokardę. Suczka stanęła na tylnych łap kach i polizała ją w policzek. Potrzebowała wiele czułości po dramatycznych przejściach. Serena postanowiła udzielić jej opiekunowi obszerniejszej lekcji, niż sugerowała Michelle.

Za dwadzieścia pierwsza ruszyła w drogę. Z przyjemnością obserwowała otaczający krajobraz a Dwuhektarowa posiadłość Michelle leżała w gęsto zaludnionej okolicy Eriny, Gosford i Wamberal. Sama miejscowość Holgate zachowała jednak wiejski charakter. Po przeprowadzce z za tłoczonego Sydney Serena rozkoszowała się poczuciem swobody. Zakład Michelle usytuowany był na tyłach domu. Część podwórza zajmował obszerny parking, lecz pozostało jeszcze sporo wolnej przestrzeni. Michelle kupiła nawet kucyka, na którym jej siedmioletnia córka, Erin, jeździła każdego dnia po lekcjach. Dzięki temu, że po śmierci męża założyła własny interes, mogła pogodzić obowiązki rodzicielskie z zawodowymi. Nie dawno skończyła trzydzieści dwa lata. Codzienna porcja wysiłku fizycznego pozwoliła jej zachować świetną figurę i urodę. Miała duże orzechowe oczy i gęste błyszczące włosy. Szkoda tylko, że nie próbowała ułożyć sobie życia na nowo. Straciła jedyną miłość swego życia w młodym wieku i nie poszukiwała następnej albo też nadmiar zajęć nie pozwalał jej na przebywanie między ludźmi.

Serena liczyła na to, że teraz, kiedy przybyła na pomoc i mogła przypilnować Erin, jej siostra zatęskni ponownie za towarzystwem. Ona sama zaczęła doceniać zalety samotności po dramatycz nym rozstaniu z Lyallem i odejściu z renomowanego, wielkomiejskiego salonu piękności. Nikt nie wymagał już od niej makijażu, wyrafkiowanej fryzury, podążania za modą, sztucznych uśmiechów i zachowania na pokaz. Mogła być sobą, nie musiała już zabiegać o niczyje względy, nawet bogatego i zabójczo przystojnego Nicka Morettiego.

Z pewnością niejedna kobieta dokładała wszelkich starań, żeby zrobić wrażenie na wyjątkowo męskim i pociągającym architekcie. Prawdę mówiąc, Serena również nie miałaby nic przeciwko temu, żeby znów poczuć na sobie to zmysłowe spojrzenie spod długich rzęs. Potrzebowała zadośćuczynienia za pogardliwą wypowiedź na jej temat. Zachwyt w oczach aroganta byłby najlepszą rekompensatą. Uznała, że powinna nauczyć go szacunku nie tylko dla zwierząt, ale również dla ludzi, których z góry uznał za niewartych uwagi.

Jednak wyjeżdżając na spotkanie, nie zmieniła ubrania na bardziej eleganckie. Nie poprawiłaby w ten sposób własnego wizerunku, a tylko schlebiała próżności przystojnego Włocha.

ROZDZIAŁ TRZECI

Dokładnie o pierwszej zadzwoniła do drzwi rezydencji Giffordów. Uważała punktualność za podstawową zasadę dobrego wychowania. Ułożyła sobie nawet krótkie przemówienie na temat szacunku dla cudzego czasu na wypadek, gdyby Nick znów kazał jej czekać w nieskończoność im zewnątrz. Jak się okazało, niepotrzebnie.

Prawie natychmiast otworzył drzwi, świeżo ogolony i uczesany, jak z żurnala. Białe spodenki i biało -granatowa koszulka pięknie kontrastowały z ciemną karnacją. Wyglądał jak gwiazdor filmowy. Przywitał ją promiennym uśmiechem. Potem popatrzył na psa i wykrzyknął z uznaniem:

– Coś podobnego! Wygląda teraz jak prawdziwa dama.

W tym momencie Serena pożałowała, że nie zadbała o własny wygląd i nie zasłużyła na podobny komplement. Oczywiście nie miała na myśli różowej kokardki.

– Co z pazurkami?

– Skróciłyśmy je na tyle, żeby nie spowodować krwawienia – odrzekła rzeczowym tonem, chociaż krew wrzała w jej żyłach na widok zniewalającego uśmiechu i cudnych, przepastnych oczu. Przykucnęła, żeby nie widział jej zakłopotania, i odpięła rożę. Cleo natychmiast skorzystała z wolności i pomknęła jak strzała w stronę domu z głośnym ujadaniem.

– Co w nią wstąpiło – spytał Nick, zupełnie zbity tropu.

– Czy pańska przyjaciółka jeszcze tam jest – odpowiedziała pytaniem.

– Nie, wyszła parę godzin temu.

– Ale Cleo jeszcze o tym nie wie. Widocznie pobiegła sprawdzić, czy nieprzyjaciel nadal przebywa na jej terytorium – wyjaśniła Serena cierpkim tonem, niepozostawiającym wątpliwości, co do jej własnych odczuć.

Nick zmarszczył brwi.

– Niewiele wiem o psychice zwierząt. Czy zechciałaby pani poświęcić mi kilka minut i wesprzeć paroma dobrymi radami – poprosił uprzejmie i pokazał gestem drogę do domu.

Serena nawet nie spojrzała w tamtym kierunku. Nie widziała żadnego powodu, żeby udzielać mi lionerowi bezpłatnych konsultacji. Już rano zrobiła znacznie więcej, niż wymagał obowiązek. Wtedy działała dla dobra skrzywdzonego zwierzęcia. A zgoda na jego propozycję omaczałaby przyzwolenie na wyzysk przez człowieka, który okazał jej lekceważenie. Skrzyżowała ręce na piersiach i przybrała surowy wyraz twarzy.

– Panie Moretti…

– Nick – poprawił – Przepraszam, rano nie zapamiętałem pani imienia.

– Serena. Serena Fleming. Przykro mi, nie mogę dłużej zostać. Inni klienci czekają – uprzedziła kolejną prośbę.

– Bardzo mi zależy, Sereno – Popatrzył na nią błagalnie.

Odetchnęła z ulgą, że jej imię nie wywołało żadnych skojarzeń. W salonie Tylora nazywano ją Rene, ponieważ szef uznał, że Serena brzmi nie dość wytwornie. Lyall strzygł się tam regularnie i od początku używał tego snobistycznego pseudonimu. Pasował do jego modnego wizerunku równie dobrze, jak nienaganna fryzura. Kiedy zaczęli razem bywać na przyjęciach, w taki sam sposób przedstawiał ją znajomym. Głośne ujadanie od strony domu odwróciło jej uwagę od wspomnień. Nick kilkoma krokami dopadł drzwi. Po chwili usłyszała głośny jęk:

– O mój Boże!

Ciekawość zwyciężyła. Mimo wcześniejszych oporów pobiegła za nim i zajrzała do środka. Na świeżo wyfroterowanej podłodze, w miejscu gdzie piękna wiedźma wymierzyła Cleo kopniaka, ujrzała wielką kałużę. Suczka stała nad nią, uniosła łepek wysoko do góry i z triumfem machała ogo nem. Gdzieś na zapleczu rozległ się łomot i stukanie, a po kilku sekundach nadszedł Nick z wiadrem i ścierką.

– Chybą oszalała – mruknął, kompletnie zbity z tropu – W każdej chwili może wyjść na dwór. Ma specjalny właz, zawsze otwarty. Do tej pory go używała.

– Podejrzewam, że zapach perfum pani Justine przypomnial jej o dramatycznych przeżyciach. W ten demonstracyjny sposób zlikwidowała ostatni ślad wroga.

– Rozumiem – uśmiechnął się Nick i wytarł kałużę.

Serena obserwowała jego ruchy z zachwytem. Zaimponowało jej, że nie traktował jak ujmy tego dość niewdzięcznego zajęcia. Zresztą nie miał się, czego wstydzić. Nawet z kubłem i ścierką uosabiał ideał męskości. Miał wspaniale umięśnione uda, wąskie biodra i silne dłonie.

– Sama widzisz, że potrzebuję pomocy – zaczął znowu.

– Nic podobnego, świetnie sobie radzisz – od rzekła wesoło.

– Nie miałem na myśli sprzątania, Broń Boże! Chodzi mi o fachową poradę.

– Nie jestem psychologiem zwierzęcym – zaprotestowała. Nie lubiła kłamać, nie chciała uchodzić z kogoś innego.

– Ale doskonale rozumiesz psy. Naprawdę cię potrzebuję.

Serena poczuła ciepło w okolicy serca. Mimo że dokładnie sprecyzował swoje oczekiwania, ostatnie stwierdzenie sugerowało osobiste zainteresowanie. No, może za dużo sobie wyobrażała. Jednakże sam fakt, że przyznał się do własnej niewiedzy i potraktował ją jak autorytet, mile połechtał jej próżność. Po chwili zastanowienia doszła jednak do wniosku, że nie świadczy to wcale o szacunku dla jej kompetencji. Po prostu wybrał najprostsze rozwiązanie. Skorzystał z tego, że była pod ręką, żeby oszczędzić sobie kłopotu poszukiwania specjalisty. Z tej perspektywy proś ba o poradę nie brzmiała już jak komplement, lecz raczej jak kolejna próba wyzysku. Nick natych miast zauważył zmianę nastroju.

– Dobrze zapłacę – zapewnił.

– Przykro mi, czeku na mnie właściciel Mufflego. Nie wolno mi go zawieść – odparła z wyższością, coraz bardziej niezadowolona z przebiegu rozmowy.

Denerwowało ją, ze kolejny raz wykazał typową dla bogatych ludzi arogancję. Jeżeli uważał, że wynagrodzenie skłoni ją do zaniedbania obowiąz ków wobec innych, czekało go rozczarowanie.

– Czy masz dziś wolny wieczór – Tym razem znów przybrał zmysłowy, uwodzicielski ton. Za brzmiało to dwuznacznie, niemaiże intymnie, jak zaproszenie na randkę.

– O co chodzi – spytała, zbita ż tropu.

– Bardzo mi zależy na profesjonalnej poradzie. Najlepiej jeszcze dzisiaj. Zapłacę, ile zażądasz – poprosił z pokorą i desperacją w głosie.

Serena pospiesznie oszacowała wartość usługi. W salonie Tylora zarabiała jako wykwalifikowana stylistka sto dolarów za godzinę. Nie miała natomiast ani głębokiej wiedzy, ani doświadczenia w dziedzinie układania zwierząt. Zdecydowała jednak, że nie sprzeda swoich umiejętności za nic. Nick Moretti nie będzie cenił taniej oferty.

– Siedemdziesiąt dolarów za godzinę – powiedziała zdecydowanym tonem.

– Doskonale – zaakceptował cenę. Nawet mu powieka nie drgnęła.

Serena w myślach obliczyła czas, potrzebny na kąpiel, przebranie, a przede wszystkim konsultację z Michelle. Wygórowane honorarium zobowiązywało do nienagannego wyglądu i rzetelnego wykonania zadania.

– Jeżeli ci pasuje, mogę przyjść o wpół do ósmej.

– Umowa stoi – odetchnął z ulgą.

Odprowadził ją wzrokiem do furtki. Z przyjemnością obserwował lekki krok i kuszące kształty Sereny. W jego oczach pojawił się błysk triumfu. Przełamał opór i skłonił ją do ponownej wizyty. Wiedział, że go nie lubi, przeciwnie niż pozostałe kobiety. To właśnie podsycało jego ambicję. Zażądała wygórowanej zapłaty, pewnie liczyła, że od rzuci ofertę. Przejrzał podstęp i postawił ją w sytuacji bez wyjścia. Zdawał sobie jednak sprawę, że zgoda na zawodowe spotkanie nie oznacza osobistego zaangażowania. Wyglądało na to, że podtrzymanie nowej znajomości będzie wymagało z jego strony sporo wysiłku i przemyślanej taktyki. W gruncie rzeczy podobała mu się niezłomna postawa tej niezależnej kobiety. Nie lubił łatwych zwycięstw. Popatrzył z uśmiechem na sprawczynię całego zamieszania.

– Przynajmniej na coś się przydałaś, Cleo – Pogroził jej palcem. – Tylko na przyszłość pamiętaj, że damy nie siusiają na podłogę.

Suczka widocznie zrozumiała reprymendę, bo przestała machać ogonem, a zaczęła ujadać.

– No dobrze, wybaczam ci – powiedział pojednawczo. – Przyznaję, że pomogłaś mi rozszyfrować wredny charakter Justine. Już ją mamy z głowy. Chcesz kurczaka?

Gdyby znajomi usłyszeli to przemówienie, uznaliby, że zwariował. Nie obchodziło go to. Najważniejsze, że podziałało. Cleo znów zamerdała ogonkiem. A przed lodówką odtańczyła prawdziwy taniec radości. Nick starannie oddzielił mięso od kości i wrzucił do miseczki. Cleo zjadła z apetytem, popiła wodą, a później zwinęła się w kłębek na posianiu w pokoju i smacznie zasnęła. Angelina zdradziła mu przed wyjazdem, że poczęstunek z drobiu zawsze wprawia ją w dobry nastrój. W obecności Justine magiczny środek nie działał, lecz gdy w domu zapanował spokój, natychmiast odzyskał czarodziejską moc.

Zrozumiał, jak niewiele potrzeba psu do szczęścia. Nie żałował jednak, że zainwestował siedemdziesiąt dolarów w naukę. Zamierzał oduczyć Cleo włażenia do łóżka. Angelina i Ward nazywali wspólne spanie „trójkątem małżeńskim”. On jednak nie widział w tym nic zabawnego. Tym bardziej, że pobudka w postaci mokrego jęzora na twarzy zdecydowanie nie należała do przyjemności. A gdyby udało mu się nakłonić Serenę, żeby została na noc, nie potrzebował dodatkowej towarzyszki.

Ostatnia myśl wywołała nagły przypływ apetytu, nie tylko na ponętną kobietę. Otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Spostrzegł butelkę chardonaya i otworzył ją. Postanowił zaproponować Serenie lampkę wina na powitanie. Rysowały się przed nim niezłe perspektywy: spokój w domu, fachowiec w zasięgu ręki, a może nawet apetyczna kochanka na pozostałe dwa miesiące pobytu w willi. Wiedział jednak, że musi trochę powalczyć, żeby osiągnąć ten ostatni cel. I miał na to wielką ochotę.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Michelle skarciła Serenę za to, że zażądała wygórowanego honorarium.

– Ludzie wierzą, że wysoka cena gwarantuje usługi na najwyższym poziomie – tłumaczyła Serena.

Siostra popatrzyła na nią z dezaprobatą.

– Pod warunkiem, że naprawdę masz coś szczególnego do zaoferowania. Twoich kwalifikacji w dziedzinie szkolenia psów nie nazwałabym wysokimi.

– Wiem, dlatego poproszę cię o instrukcje. Oddam ci połowę zarobku.

– Niezła oferta. Nie odmówię. Tylko pamiętaj, że nawet po przeszkoleniu sporo ryzykujesz.

– Co takiego?

– Głowę i serce. Angelina Gifford powiedziała mi przed wyjazdem, że bez obaw powierza bratu ulubienicę. Była pewna, że szybko zaskarbi sobie jej względy, ponieważ uwielbiają go wszystkie żywe istoty płci żeńskiej.

– Ja akurat nie. Nawet go nie polubiłam. Jest równie arogancki jak Lyall Duncan. Właśnie, dlatego planuję wydrenować mu kieszeń. Oczywiście w zamian za rzetelną poradę.

– Chcesz o nim myśleć jako łajdaku, ponieważ skrzywdził cię człowiek z jego środowiska. A jednak nie potrafisz ukryć, że obudził w tobie silne emocje.

– Negatywne – przerwała Serena – Skończmy wreszcie tę jałową dyskusję. Nie potrzebuję po rady sercowej, tylko zawodowej. Jadę tam na godzinę. Nawet gdyby chciał, nie zdąży zawrócić mi w głowie.

– No dobrze. Zobaczymy, czy potrafisz się skoncentrować.

Prawdę mówiąc, zajęło to sporo czasu. Zanim Serena zaczęła przyswajać wiedzę, musiała sobie kilka razy powtórzyć, że pozostanie niewzruszona jak głaz i nie ulegnie urokowi przystojnego Włocha. I że traktuje planowane spotkanie wyłącznie jak próbę sił, z której oczywiście wyjdzie zwycięsko. Nie potrafiła jednak zaprzeczyć, że chciałaby zasłużyć nie tylko na uznanie i szacunek Nicka, lecz również zobaczyć błysk podziwu w cudnych, ciemnych oczach. Potrzebowała przecież jakiegoś zadośćuczynienia za doznaną zniewagę.

Na wieczorne spotkanie wybrała elegancki, stonowany ubiór: turkusowe spodnie, jasną koszulę w drobne stokrotki, do tego granatowy zegarek oraz sandały i torebkę w tym samym odcieniu. Zrezygnowała z biżuterii i makijażu, nałożyła tylko nieco błyszczyku na wargi. Przypięła dwa warkoczyki klamrą z tyłu głowy, resztę włosów zostawiła rozpuszczonych. Nawet podejrzliwa Michelle nie mogłaby jej zarzucić kokieterii.

Siostra siedziała z córką na kanapie w salonie. Obydwie miały ten sam orzechowy odcień włosów, delikatne rysy twarzy. Włożyły nawet podobne ubranie: dżinsy i czerwone podkoszulki.

– Jak ładnie wyglądasz, ciociu – wykrzyknęła Erin.

Apetycznie – skomentowała Michelle – Strzeż się złego wilka.

– Nie bój się, mamusiu – zachichotała dzie wczynka – Nie nosi przecież czerwonego kapturka.

– I jestem bardzo odważna – zawtórowała jej Serena ze śmiechem.

Dwadzieścia minut później straciła pewność siebie. Nick wyglądał imponująco w czarnych spodniach i białej, rozchylonej na piersiach koszuli. Zdecydowanie miał w sobie cóś z drapieżnika. Widok kręconych włosków na umięśnionym torsie przypomniął Serenie o innych szczegółach, które miała okazję zaobserwować z rana. Cleo natychmiast przybiegła ją powitać. Serena przykucnęła i usiłowała skoncentrować uwagę na suczce. Wiedziała, że nie będzie to łatwe. Oczy same podążały za atrakcyjnym mężczyzną. Zauważyła, że uporczywie wpatruje się w jej dekolt. Spuściła wzrok i dostrzegła rozpięty guziczek bluzki. Głupi przypadek udaremnił wszelkie wysiłki, zmierzające do uzyskania profesjonalnego wizerunku. Ze zdenerwowania zaczęła szybciej oddychać, co pogorszyło sytuację. Pospiesznie poprawiła ubiór.

– Przepraszam, elastyczne materiały mają swo je wady.

– I zalety – dokończył z szelmowskim uśmiechem – Ja bym tego nie zapinał. Wygiąda bardzo kusząco.

– Nie planowałam czegoś takiego! Przyszłam na zawodowe spotkanie.

– I zamierzasz pozostać zapięta na ostatni guzik do samego końca? No trudno – westchnął z udanym rozczarowaniem – Nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na kolejny szczęśliwy przypadek.

– Jeżeli zaprosiłeś mnie po to, żeby ze mnie drwić, to lepiej sobie pójdę!

Jej zdenerwowanie udzieliło się Cleo. Zaczęła głośno ujadać.

– Wybacz, me chciałem ci sprawić przykrości. Pozwoliłem sobie na niewinny żarcik z radości, że przyszłaś – Uniósł ręce w geście poddania.

– Dopóki twój pan zachowuje się przyzwoicie, nie ma powodu do niepokoju – przemówiła do psa, żeby ukryć zmieszanie.

– Była bardzo grzeczna przez cały dzień – pochwalił Nick.

– Wobec tego nie jestem ci potrzebna.

– Ależ jak najbardziej. Noce bywają okropne – powiedział powoli, z dwuznacznym uśmiechem i zajrzał jej głęboko w oczy – Chodź, sama zobaczysz.

Szli obok siebie. Mimo średniego wzrostu Serena czuła się maleńka przy wysokim, silnym mężczyźnie. Serce biło jej szybko i nierówno. Świadomość, że są sami w wielkim domu, jeszcze potęgowała jej niepokój. Nie podejrzewała go wprawdzie o brutalność wobec kobiet, lecz żarty sprzed kilku minut świadczyły o tym, że ma ochotę na flirt. Albo na romans. Gdyby był mniej atrakcyjny,dwuznaczne aluzje tylko pochlebiłyby jej próżności. Jednakże każde spojrzenie, każde słowo przystojnego Włocha przyspieszało jej oddech i puls. Kiedy ujął jej łokieć, żeby skierować ją na właściwą drogę, wszystkie mięśnie Sereny stężały w napięciu. Nigdy nie doświadczała tak silnej reakcji w obecności Lyalla. Ponieważ bardzo zabiegał o jej względy i wprowadził ją w tak zwany „wielki świat”, wmówiła sobie, że go kocha. Widocznie me darzyła narzeczonego prawdziwym uczuciem, bo wystarczyło kilka nieopatrznych słów, by miłość prysła jak bańka mydlana. Spojrzała z niepokojem na mężczyznę u swego boku.

– Dokąd mnie prowadzisz?

Nick uniósł brwi.

– Chcę ci pokazać, co Cleo nabroiła – Popatrzył na nią badawczo – Odnoszę wrażenie, że naruszyłem twoją strefę bezpieczeństwa.

– Jeszcze nie.

– Oj, chyba tak. Przeraził cię nawet niewinny żart. Spróbuj się odprężyć – powiedział łagodnie, lecz nie potrafił ukryć błysku satysfakcji w oczach.

Weszli w zakrzywiony korytarz. Okna od podłogi do sufitu wychodziły na obsadzone paprociami patio. Na przeciwległej ścianie znajdował się szereg drzwi, zapewne do pokojów z widokiem na ocean.

– Dokąd idziemy – spytała drżącym głosem.

– Do sypialni siostry – Wprowadził ją do jed nego z pokoi – Pierwszej nocy Cleo okropnie ujadała pod drzwiami. Pokazałem jej, że nikogo tam nie ma, i zaniosłem na posłanie. Za chwilę wróciła i podrapała drzwi. Pozwoliłem jej zostać. Następnej nocy podrapała moje.

– Chciała z kimś spać.

– Nie pochwalam zabierania zwierząt do łóżka.

– Przecież to maleństwo – powiedziała bez zastanowienia.

Nick obrzucił ją ironicznym spojrzeniem.

– Często miewasz orgazm?

– Słucham?!

– Nie wyobrażam sobie, jak można doznać rozkoszy w obecności psa.

– Nawet nie mam chłopaka – odburknęła.

– Cóż, nie wszyscy lubią trójkąty.

– Psa też nie mam.

– No to nie uszczęśliwiaj innych na siłę.

– Mówiłeś, że Justine odeszła. Nie przypuszczałam, że nowa kochanka już czeka na swoją kolejkę – wykrzyknęła bez zastanowienia i natychmiast spłonęła rumieńcem.

– Nigdy nic nie wiadomo. Prócz tego, co już ustaliliśmy, że obydwoje nie chcemy czworonoga W łóżku.

– Jacy my – wykrztusiła skonsternowana.

– Przypominam ci, że przyszłam na konsultacje.

– Oczywiście. Nawiasem mówiąc, bardzo ciekawe.

– Resztę opowiesz mi w salonie – Wzięła głęboki oddech i wyszła na korytarz.

Przebywanie w sypialni z tak fascynującym mężczyzną zbyt silnie działało na jej zmysły. Tym bardziej, że nie ukrywał zainteresowania jej osobą.

Gdy dotarli do celu, Nick powiedział:

– Następną noc spędziłem tutaj.

Jedyny mebel, nieco przypominający kanapę, wyglądał raczej jak narzędzie tortur. Na cokole w kształcie walca leżał fantazyjnie powyginany materac, a na nim cale tuziny spiczastych,niebieskich stożków.

– Niesamowity projekt – zachwalał Nick – To prototyp, na razie niedostępny na rynku. Stożki wykonano ze specjalnej gąbki. Dostosowują się do kształtu i temperatury ciała. Ward zaopatruje dekoratorów wnętrz. Poluje na najbardziej nowatorskie projekty.

Serena dopiero teraz zrozumiała, dlaczego wyposażenie domu przypomina scenografię z filmu science fiction. Przed przyjazdem nie znała zawodu właściciela.

– Bardzo oryginalne, nigdy czegoś takiego nie widziałam, ale przypomina raczej jeżozwierza niż łóżko – powiedziała z niepewną miną.

– Sprawdź, jakie wygodne – zachęcał Nick. Wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku mebla.

Ciekawość zwyciężyła. Usiadła na brzegu, po tem położyła się na plecach i podciągnęła nogi.

Poczuła, że zapada się w mięciutką piankę jak w puch. Dotyk niezwykłego materialu sprawiał jej ogromną zmysłową przyjemność. Natarczywe spojrzenie Nicka jeszcze silniej pobudzało zmysły, jakby pieścił ją wzrokiem. Usiadła gwałtownie i oparła stopy na podłodze. Nick nadal stal bardzo blisko. Zbyt blisko.

– Co zrobiła Cleo, że przyszedłeś spać do salonu – spytała, żeby odwrócić uwagę od swojej osoby.

Nick zrobił krok do tyłu i wskazał posłanie pomiędzy dwoma nowoczesnymi krzesłami na przeciwko telewizora.

– Często tu sypia. Ale gdy przyjechała Justine, całą noc ujadała pod drzwiami. Musiałem jej dotrzymać towarzystwa, zamiast zabawiać gościa.

To wyjaśniało mordercze zapędy samolubnej piękności. Serena w duchu pogratulowała suczce zwycięstwa i uznała ją za wyjątkowo inteligentne zwierzątko. Cleo pochwyciła jej porozumiewawcze spojrzenie i zamerdała ogonkiem.

– Wczoraj zaprosiłem paru przyjaciół. Przyjęcie trwało do późnych godzin nocnych. Gdy goście wreszcie wyszli, natychmiast usnąłem. Sama wiesz, w jaki sposób Justine wykorzystała moją nieuwagę. Nie potrafiłem jej wybaczyć okrucieństwa. Dziś rano zakończyłem znajomość – oświadczył z triumfem.

Śmiałe spojrzenie wyraźnie mówiło, kogo typował na następczynię.

Wmawiała sobie, że to tylko złudzenie, lecz jej ciało gwałtownie zareagowało na erotyczny sygnał. Nie była w stanie zebrać myśli. Miała ochotę wykrzyknąć: „ja też ciebie pragnę”. Właściwie nie rozumiała, czemu walczy z pokusą. Pociągał ją nieodparcie. Był wspaniały, a co najważniejsze – wolny.

Jak to czemu – szeptał głos rozsądku – Jest arogancki, zarozumialy, potrzebuje jedynie zabawki na okres pobytu na odludziu.

Wykorzysta i porzuci. A jednak miała ochotę na romans, nawet tymczasowy.

Na szczęście Nick przerwał dalsze rozmyślania:

– Zamierzałem poczęstować cię winem, ale odwróciłaś moją uwagę. Czy mogę teraz zaproponować kieliszeczek?

– Chętnie – Zaschło jej w ustach i w gardle.

Poszła za nim do kuchni, ostrożnie stąpając po śliskiej podłodze. Zanim tam dotarła, zdążył nalać wina do dwóch kieliszków. Pomyślała, że musiał wcześniej odkorkować butelkę, planując uwiedzenie. Stanowczo nie powinna pić. Przyjechała samochodem, a utrzymanie zawodowego charakteru wizyty wymagało trzeźwości umysłu. Jednak rozpalone ciało potrzebowało ochłody. Podziękowała i upiła łyk, potem drugi. Przysięgła sobie, że nie przekroczy miary.

– Jak smakuje?

– Wybornie. Wyczuwam dębową nutę – odrzekła bez wahania. Jeżeli myślał, że wprawi ją w zakłopotanie, czekał go zawód.

– Znasz się na winach – pochwalił.

Serena wyczuła w jego glosie mieszaninę za skoczenia i rozbawienia.

– Mam wiele talentów – Celowo zrobiła za gadkową pauzę, żeby dać mu czas na domysły.

– Jeżeli nie chcesz spać z psem…

– Tylko nie każ mi spędzić kolejnej nocy w Salonie- przerwał.

No pewnie, dwie osoby się nie zmieszczą, pomyślała. Wyobraźnia podsunęła jej konkretną wizję dwóch ciał splecionych w miłosnym uścisku. Ponownie skierowała rozmowę na sprawy zawodowe.

– Nie, urządzimy jej bezpieczną kryjówkę. Rozepniemy koce na stołkach, a pod nimi umieścimy posłanie. Najlepiej w kącie, w składziku. Powstanie coś w rodzaju namiotu, taka przytulna jaskinia.

Nick słuchał z zainteresowaniem. Zaakceptował pomysł, zostawił Serenę w pomieszczeniu gospodarczym i ruszył na poszukiwanie sprzętu. Wykorzystala chwilę samotności, żeby zebrać myśli i zdecydować, jak powinna postąpić. Przypomniała sobie ostrzeżenie siostry: „wszystkie żywe istoty płci żeńskiej go uwielbiają”. Było oczywiste, że zarówno zdobywanie, jak i porzucanie kochanek przychodzi mu bez trudu. Nie chciała zostać kolejną łatwą zdobyczą.

Postanowiła odeprzeć pokusę, nawet za cenę wyrzeczenia. Przygoda z tym fascynującym mężczyzną bez wątpienia dostarczyłaby jej wiele rozkoszy, a później jeszcze więcej rozczarowań. Odrzucaj ąc Lyalla, straciła znacznie więcej: perspektywę stabilizacji i życia w dostatku, a jednak nie żałowała. Rezygnacja z roli jednej z nieważnych zabawek Nicka oszczędzała jej kolejnych upokorzeń. O ile zacznie działać, zanim ponownie ulegnie jego nie bezpiecznemu urokowi.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Nick wrócił ze stołkiem barowym i naręczem koców.

– Jak dobrze pójdzie, do rana zdążymy zbudować jaskinię – zażartował.

Serena zrozumiała aluzję i poczuła, jak jej serce topnieje pod wpływem ciepłego uśmiechu. Zacisnęła dłoń na nóżce kieliszka. Chyba dostrzegł jej napięcie, bo zaraz sprostował:

– Nie będzie tak źle, wszystko przygotowałem. Zaraz przyniosę resztę.

Upiła spory łyk wina. Spojrzała w lustro tylko po to, żeby zobaczyć płomienne rumieńce na policzkach. Włosy miała nieco zmierzwione od leżenia na sofie. Oczy jej nadal błyszczały. Poprawiła fryzurę i odzyskała nieco pewności siebie. Cleo chodziła krok w krok za opiekunem i z zainteresowaniem obserwowała jego poczynania. Serena przestawiała stołki i rozkładała koce, żeby skonstruować optymalną kryjówkę. Nick wkrótce do niej dołączył. Odnosiła wrażenie, że specjalnie szuka fizycznego kontaktu. Dokładała wszelkich starań, żeby uniknąć przypadkowego dotknięcia. Na wszelki wypadek posłała go po radio.

– Po co – spytał zdumiony.

– Właściciele zapewne ciągle przemawiają do Cleo. Muzyka zastąpi jej towarzystwo.

– Tyle zachodu dla psa – Pokręcił głową z niedowierzaniem i wyszedł.

Odetchnęła z ulgą i pospiesznie dokończyła urządzanie schronienia. Po paru minutach wrócił z odbiornikiem najnowszej generacji.

– Mam nadzieję, że docenisz nasze starania – powiedział do Cleo.

Suczka zaszczekała wesoło.

– Postaw je na blacie z tyłu. Widziałam tam gniazdko elektryczne. Najlepiej od razu poszukaj jakiejś stacji z muzyką klasyczną. Wieczorem tylko włączysz.

– Sądzisz, że zwierzęta rozróżniają Bacha od Spice Girls – spytał, nie kryjąc rozbawienia.

– Sam sobie odpowiedz. Przy jakiej muzyce wolałbyś zasypiać?

– A ty? Czego wolisz słuchać w łóżku -Posłał jej spojrzenie – Ciekaw jestem, co cię póbudza, a co uspokaja.

– Cleo na pewno nie zaśnie przy dźwiękach perkusji – podkreśliła z naciskiem.

– Dobrze, znajdę coś spokojnego, potem ułożymy ją na posłaniu.

– W żądnym wypadku! Jeżeli teraz zamkniesz Cleo i zaczniesz chodzić po domu, tylko ją rozdrażnisz. Przyprowadzisz ją tutaj na samym końcu, dopiero, gdy sam będziesz gotów się położyć.

Nick powoli zmrużył oczy. Doskonale wiedziała, jakie skojarzenia wywołała wzmianka o gotowości. Z całą pewnością nie myślał o spaniu. Podzielała jego pragnienia. Ugryzła się w język, żeby nie wyrazić tego głośno.

– Którą drogą zwykle tu przychodzi?

– Od strony kuchni.

W pomieszczeniu gospodarczym znajdowały się jeszcze dwie pary drzwi: do pralni i do drugiego skrzydła domu.

– Dobrze. Przyprowadź ją tędy. Włącz radio i zostaw otwarty właz, żeby mogła wyjść na dwór. Później zablokuj drzwi największą z poduszek, żeby nie zdołała jej odsunąć. W ten sposób uniemożliwisz jej drapanie w drzwi. Opuścisz składzik jakąkolwiek inną drogą.

– To wszystko – Podszedł bliżej, zdecydowa nie za blisko.

– Tak, możemy wracać.

– Doskonale. W butelce zostało jeszcze sporo wina. Wzniesiemy toast za powodzenie twojego planu.

Zabrał po drodze pusty kieliszek. Podążyła za nim bez słowa. Tłumaczyła sobie, że nie powinna pić więcej alkoholu. Już sam zniewalający uśmiech wspaniałego Włocha przyprawił ją o zawroty głowy. Całe szczęście, że godzina konsultacji dobiegała końca. Pozostało jeszcze wytrwać dziesięć minut. Nick wszedł do kuchni i wyciągnął butelkę z lodówki.

– Mieszkasz gdzieś niedaleko – zapytał znienacka.

– Tak,w Holgate.

– Tu się urodziłaś?

W głowie Sereny zadźwięczał dzwonek alarmowy. Wyglądało na to, że znów próbuje ustalić, skąd ją zna.

– To piękne miejsce – udzieliła wymijającej odpowiedzi i natychmiast odbiła piłeczkę – O ile wiem, ty na stałe przebywasz w Sydney.

– Tak, mam apartament w Babnoral.

Wiedziała, że luksusowe mieszkania na Północnym Wybrzeżu kosztują miliony. Oczywiście, Nick musiał mieć wszystko, co najlepsze. Wręczył jej szklaneczkę.

– Ostatnio zlecono mi opracowanie projektu niedaleko Gosford. Dlatego z radością przyjąłem zaproszenie siostry. Zostanę tu do czasu ukończenia pracy.

Sugerował, że pozostanie w willi przez dłuższy czas. Pewnie nie chciał, żeby myślała, że szuka chwilowej rozrywki. Serena ani przez chwilę nie wierzyła, że ich znajomość może przerodzić się w coś trwałego. W uznawanej przez jego środowisko hierarchii psia fryzjerka zapewne zajmowała jeszcze niższą pozycję niż ludzka. Nie pozostało jej nic innego, niż odwrócić uwagę od własnej osoby.

– Widziałam projekt parku w gazecie. Imponujący. -Uniosła kieliszek w geście uznania – Stworzyłeś wspaniałą wizję przyszłych terenów rekreacyjnych.

– Dziękuję – Wyglądał na zaskoczonego jej wiedzą. Pewnie nie podejrzewał, że potrafi czytać plany. Za chwilę w jego oczach pojawił się szelmowski błysk. – Jeżeli chcesz zobaczyć inne rysunki, mam ich tu wiele. Przekształciłem jeden z pokoi gościnnych w tymczasowe biuro.

Serce Sereny gwałtownie przyspieszyło. W żadnym wypadku me mogła sobie pozwolić na przekroczenie progu sypialni ani okazać zaciekawienia, nawet życiem zawodowym Nicka. I bez tego wzbudzał w niej zbyt wiele emocji. Gdyby uległa jednej pokusie, nie potrafiłaby się oprzeć innej, znacznie silniejszej.

– Innym razem – powiedziała z uśmiechem. Upiła łyk i odstawiła kieliszek na odległość ramienia. Czuła, jak uderzeniowe dawki hormonów szybko krążą wiej żyłach – Muszę iść, rodzina na mnie czeka. Ale jeżeli masz jeszcze jakieś pytania dotyczące Cleo, chętnie odpowiem. Jeżeli zaistnieją jakieś nowe problemy, znajdziesz mnie w salonie Michelle.

Zmarszczył brwi, najwyraźniej niezadowolony, że odrzuciła zaproszenie i wręczył jej bez słowa siedemdziesiąt dolarów. Podziękowała z uśmiechem, włożyła pieniądze do torebki i od razu wyciągnęła kluczyki do samochodu.

W jego ciemnych oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

– Odprowadzę cię – nie dawał za wygraną.

Przy okazji zabierz Cleo na spacer – zastosowała wypróbowaną taktykę obrony. – Smycz wisi w składziku.

Nick spochmurniał. Zdawał sobie sprawę, że rozpieszczona suczka udaremni każdą próbę na wiązania bardziej intymnej więzi. Mruknął coś niewyraźnie pod nosem i wyszedł z kwaśną miną. Cleo podreptała za nim w znacznie weselszym nastroju. Wrócili po kilku sekundach.

– Gotowe – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Serena ruszyła pierwsza, żeby nie widział jej twarzy. Nie zdołała powstrzymać uśmiechu triumfu. Nie zdawała sobie sprawy, że taneczny krok i kołysanie biodrami zdradzają jej nastrój. Nick miał ochotę wyciągnąć rękę, chwycić ponętne krągłości, tańczące przed jego oczami i pieścić tak długo, by przewrotna kobieta poczuła równie wielkie pożądanie, jakie w nim wzbudziła.

Przystanęli przy furtce. Gdy Nick ją otwierał, Serena poczuła aromat doskonałej wody po goleniu. Był tak blisko, zbyt silnie na nią działał. Chciała jak najszybciej wsiąść do swego małego peugeota, skryć się w przytulnym wnętrzu, gdzie zły wilk nie będzie jej już zagrażał. Od wymarzonej kryjówki dzieliło ją zaledwie kilka kroków. Przemierzyli je ramię w ramię w milczeniu. Suczka skakała i biegała wokół. Zanim Serena dopadła drzwi, nagle coś skrępowało jej ruchy. Spojrzała w dół. Miała nogi okręcone śmyczą. Cleo szarpnęła gwałtownie i Serena straciła równowagę. Oparła się o pierś Nicka.

– Ty drżysz – powiedział i otoczył ją ramieniem. Na widok ciemnych oczu, patrzących spod długich rzęs zadrżała jeszcze mocniej. Nie myślała już, nie protestowała, nie wykonała żadnego ruchu, gdy powoli pochylił głowę. Czekała tylko, aż cudowne, lekko rozchylone wargi dotkną jej ust. Z początku tylko przyjmowała delikatny, czuły pocałunek, później odpowiadała z coraz większą pasją. Otwarcie okazywała namiętność, przyznawała się do nienasycenia, atakowała i żądała więcej rozkoszy. Zacisnęła nogi na muskularnym udzie i przylgnęła całym ciałem do upragnionego mężczyzny. Uniósł ją do góry, trzymając za pośladki. Czuła na piersiach bicie jego serca, a na brzuchu ogień pożądania. Oplotla jego szyję rękami i zapomniała o całym świecie. Całowała coraz zachlanniej. Nick przesunął dłoń niżej. Gotowa była po zwolić mu na wszystko.

Piskliwe ujadanie przywróciło ją do rzeczywistości. Oprzytomniała natychmiast. Puściła szyję Nicka i stanęła obiema nogami na ziemi. Cleo urządzila prawdziwą scenę zazdrości. Ujadała za wzięcie, ciągnęła smycz i drapała ziemię pazurami. Gdyby nie pospieszyła na ratunek, Serena na pewno upadłaby na ziemię, pociągając Nicka za sobą. Chyba nie starczyłoby im obojgu siły woli, żeby tracić czas na dojście do domu czy chociażby do samochodu.

Serena uświadomiła sobie, że cały czas trzyma w ręku kluczyki. Skorzystała z nieuwagi Nicka. Właśnie tłumaczył suczce, że nie ma powodu do niepokoju. Otworzyła drzwi auta.

– Czas na mnie – oświadczyła zdecydowanym tonem. Osłodziła pożegnanie przyjaznym, urzędowym uśmiechem.

– Naprawdę odjeżdżasz – W jego głosie brzmiało rozczarowanie.

– Bardzo ładnie mi podziękowałeś, ale rodzina pewnie już się niepokoi – Pociągnęła za klamkę.

– Dobranoc, życzę ci powodzenia.

Usiadła pospiesznie i odjechała, zanim zdążył zaprotestować lub choćby odczytać z wyrazu jej twarzy, jak wielkie wrażenie wywarł pocałunek, który lekceważąco nazwała dziękczynnym. Była tak oszołomiona, że z trudem odnalazła drogę powrotną.

Zapadał zmrok. Zegar pokazywał za piętnaście dziewiątą. Nie przypuszczała, że spędziła aż tyle czasu w objęciach Nicka Morettiego. Wciąż nie mogła dojść do siebie, nadal drżała na całym ciele. Gdy tylko skręciła w główną drogę, przystanęła na najbliższym parkingu i otworzyła okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.

Żaden mężczyzna nie otumanił jej do tego stopnia przez całe dwadzieścia osiem lat życia.

Ani przez chwilę me zapomniała, jak wiele ich dzieli. Należał do elity i za żadne skarby nie nawiązałby bliskiej więzi z osobą niskiego stanu ani też nie przedstawiłby jej swoim wysoko postawionym znąjomym.

Mogła liczyć najwyżej na cichy romans, wstydliwie skrywany przed światem. A rola potajemnej, tymczasowej kochanki zdecydowanie jej nie od powiadała.

Postanowiła wybić sobie na zawsze z głowy Nicka Morettiego. Łatwo powiedzieć, zdecydowanie trudniej zapomnieć o tak namiętnym, słodkim pocałunku. W każdym razie następnego nie zamierzała ryzykować.

Włączyła silnik i ruszyła w drogę do domu.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Cleo wyprowadziła Nicka na spacer po terenie posiadłości. Szedł, gdzie go pociągnęła, pogrążony w zadumie. Rzucając wyzwanie zuchwałej pannie, wyznaczył sobie z góry rolę zwycięzcy. Długo musiał kluczyć za upatrzoną zdobyczą. Oddawała pocałunek z dziką pasją, jakby już do niego należała. Pewien był, że polowanie zostanie uwieńczone sukcesem, ale w ostatniej chwili wymknęła mu się z rąk. Nigdy wcześniej nie przeżył takiej porażki. Dotychczasowe kochanki zabiegały o następne spotkania. Dokładały wszelkich starań, żeby przywiązać go do siebie na dłużej. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że kobieta może tak namiętnie całować, a potem odrzucić partnera jak niepotrzebną zabawkę. Chyba przejęła obyczaje od podopiecznych. Zastanawiał się, czy w łóżku w równie nieskrępowany sposób dałaby upust pierwotnym instynktom. I czy po huraganie zmysłów nastąpiłoby równie niefrasobliwe, chłodne pożegnanie. Popatrzył na Cleo, która dreptała obok, zupełnie nieświadoma frustracji opiekuna.

– Ty ją o wiele bardziej obchodzisz niż ja – mruknął – Nie wyobrażaj sobie, że pozwolę ci wskoczyć do łóżka. Będziesz spała w swojej jaskini.

Serena Fleming obudziła w nim samym instynkty jaskiniowca. Do tej pory uważał siebie za cywilizowanego człowieka. Respektował potrzeby innych, o ile nie kolidowały z jego własnymi. Zawsze był zwolennikiem pokojowych negocjacji i dyplomatycznych posunięć, dopóki zwierzęca stylistka nie zawładnęła jego umysłem. Denerwowało go, że prosta dziewczyna z nizin społecznych rozpaliła jego wyobraźnię o wiele silniej niż słynne piękności z pierwszych stron gazet. A przecież nie mieli ze sobą nic wspólnego prócz problemów z wychowaniem psa. Pragnienie odmiany powinno mieć swoje granice. Postanowił zapomnieć o nie zdrowej fascynacji i ograniczyć dalsze kontakty do cotygodniowych wizyt.

Zabrał Cleo do domu, zamknął drzwi i włączył telewizor. Co kilka sekund przełączał kanały, ale żadna audycja nie wzbudziła jego zainteresowania. Zdecydował, że lepiej poczytać w łóżku. Najpierw jednak musiał umieścić Cleo w kryjówce. Wziął największą poduszkę i posłanie psa i poszedł do składziku. Po drodze zabrał puste naczynia, żeby znowu nie zapomnieć o zmywaniu. Od kiedy poznał Serenę, miewał kłopoty z koncentracją. Wykonał drobiazgowo wszystkie instrukcje, łącznie z dobraniem odpowiedniego podkładu muzycznego. Żywił skrytą nadzieję, że plan zawiedzie. Mógłby wtedy zadzwonić z pretensjami, zażądać zwrotu pieniędzy i zachwiać jej pewność siebie. Nagle zdał sobie sprawę, że kieruje nim prostacka żądza zemsty. Zamknął za sobą drzwi.

Wbrew jego życzeniu Cleo ograniczyła protest do kilku krótkich szczeknięć. Postał jeszcze chwilę na korytarzu. W domu panowała cisza. Odetchnął z ulgą. Widocznie zaimprowizowana jaskinia od powiadała psim wyobrażeniom o raju. Albo też suczka doceniła muzykę poważną. Odetchnął z ulgą. Pomyślne zakończenie niefortunnej przygody oszczędzało mu dalszych kontaktów z przewrotną specjalistką od zwierzęcej psychiki.

Zapalił nocną lampkę i położył się do łóżka z najnowszą książką modnego pisarza. Dopiero po kilku stronach zaczął rozróżniać bohaterów i śledzić akcję powieści. Przeszkodził mu dzwonek telefonu. Spojrzał na zegarek. Dochodziło wpół do jedenastej. Nie oczekiwał o tej porze żadnej rozmowy. Serce zaczęło mu szybciej bić. Czyżby Serena chciała wystawić go na próbę? Może jednak pocałunek wywarł na niej wrażenie i postanowiła podtrzymać znajomość? Jeżeli liczyła na do wody zainteresowania czy czułe słówka do poduszki, czekał ją zawód. Postanowił ukarać ją za ucieczkę i udawać obojętność. W ten sposób chciał odzyskać dominującą pozycję, którą po raz pierw szy w życiu utracił. Podniósł słuchawkę.

– Halo, tu Nick – powiedział beztrosko.

– Mam nadzieję, że jeszcze me spałeś, skarbie.

– To była siostra – Tu, w Nowym Jorku, już wzeszło słońce. Ward mówił, że różnica czasu wynosi…

– Nieważne, nie obudziłaś mnie – przerwał.

– Jak przebiega podróż?

– Cierpię na bezsenność. Martwię się o Cleo. Czy bardzo tęskni?

– Okropnie, szczególnie nocą. Prawdę mówiąc, ja również do tej pory nie zmrużyłem oka. Szczekała do samego rana.

– Biedactwo!

– Dopiero dzisiaj rozwiązałem problem. Pani Serena z salonu Michelle udzieliła mi paru zbawiennych rad. Twoja ulubienica śpi teraz jak niemowlę.

– Michelle nie zatrudnia żadnej Sereny… Pracuje tam tylko Tammy – stwierdziła Angelia z niezachwianą pewnością.

Nick zmarszczył brwi.

– Na ciężarówce widniał znak zakładu Micheile. A Serena dokonała prawdziwego cudu. Urządziła dla Cleo imitację jaskini z koców rozpiętych na stołkach i kazała mi włączyć radio.

– To brzmi nawet wiarygodnie. W salonie też zawsze gra muzyka. Podobno ma zbawienny wpływ na zwierzaki. Widocznie Michelle zaangażowała nową pracownicę.

– Bardzo zdolną, nawiasem mówiąc. Cleo nie tylko śpi spokojnie, lecz nawet odzyskała apetyt.

Na wszelki wypadek nie wspomniał, że jedzenie z puszki pozostało nietknięte. Suczka palaszowała wyłącznie kurczaki, steki i boczek, czyli to samo, co jej nowy opiekun. Nie chciał denerwować siostry. W końcu mógł sobie pozwolić na rozpieszczanie podopiecznej. Zapytał o wrażenia z po dróży, żeby odwrócić jej uwagę od psa.

Angelina z entuzjazmem opowiedziała o zamorskich przygodach.

Po zakończeniu rozmowy Nick wrócił do książki. Sciśle biorąc, wziął ją do ręki i myślał o Serenie Fleming. Zaimponowała mu odwagą i niezależnością sądów. Oceniała ludzi nie wedle pozycji społecznej, lecz na podstawie ich postępowania. Jej zachowanie wobec Justine świadczyło nie tylko o poczuciu sprawiedliwości, lecz również o wysokim poziomie inteligencji. Przeciętna osoba doszłaby pewnie do wniosku, że nie wypada krytykować młodej damy i zachowałaby niepochlebną opinię dla siebie. Ale Serena nie kryła pogardy. Wprawdzie jego samego potraktowała niewiele lepiej, lecz w gruncie rzeczy wykazała sporo dyplomacji. Odprawiła go w sposób stanowczy, a jednak uprzejmy.

Zaintrygowała go informacja, że dopiero niedawnó rozpoczęła pracę u Michelle. Nadal był przekonany, że gdzieś ją wcześniej spotkał. Najprawdopodobniej w Sydney. Musiała pochodzić z miasta. Gdy spytał, czy zawsze mieszkała w Holgate, natychmiast zmieniła temat. Znała się na winach jak wytrawna bywalczyni salonów.

Nie potrafił odgadnąć, dlaczego ukrywa prawdziwą tożsamość. A już zupełnie nie rozumiał, czemu przyznaje się do niższej pozycji społecznej niż ta, którą faktycznie zajmuje. Większość ludzi postępuje odwrotnie.

Podsumowując zebraną uznał, Serenę Fleming za osobę niepospolitą, niezwykle inteligentną i w dodatku zagadkową, wartą rozszyfrowania. To go trochę uspokoiło. Nie miał już wyrzutów sumienia, że obniżył loty.

Zainteresowanie tajemniczą meznajomą wyglą dało znacznie lepiej niż upodobanie do kobiet z ludu. Teraz mógł bez wstydu kontynuować pogoń za upatrzoną zdobyczą.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Nadszedł poniedziałek. Serena miała ochotę poprosić siostrę o zastępstwo, lecz nie pozwalało jej poczucie przyzwoitości. Rozwożenie zwierząt należało do jej zadań. Nie miała żadnego powodu, żeby obarczać Michelle dodatkowymi obowiązkami. Brakowało jej również doświadczenia, żeby zamienić się z nią rolami. Nie znalazła żadnej sensownej wymówki, żeby uniknąć spotkania z Nickiem.

Nie dzwonił przez cały tydzień. Widocznie doradzane przez nią środki podziałały i mógł już spać spokojnie. Przeciwnie niż ona. Każdego wieczoru przez wiele godzin przewracała się z boku na bok i odtwarzała w pamięci poniedziałkową wizytę. Nie mogła zrozumieć, dlaczego przystojny architekt rzucił na nią tak wielki urok. Do tej pory zawsze panowała nad sobą. Tym razem musiała uciekać do auta, żeby nie ulec własnej słabości. Złośliwy los wciągał ją w kolejną pułapkę, zanim zdążyła zebrać siły po wielkiej osobistej porażce. W ubiegłym tygodniu ostatnim wysiłkiem woli obroniła resztki godności, lecz wiedziała, że braknie jej sił, żeby odeprzeć następną pokusę.

Dodawała sobie odwagi, że skoro nie zadzwonił, to widocznie stracił ochotę na flirt. Mimo wszystko wsiadała do ciężarówki z ociąganiem i wielkimi oporami. Zazdrościła psom nieskomplikowanego podejścia do życia. Michelle opowiedziała jej historię innego srebrzystego teriera. Suczka gardziła samcami własnej rasy. Uwielbiała natomiast wielkie psy. Urodziła jeden miot mieszańców z labradorem, a następny z dobermanem. W końcu zdesperowani właściciele kazali ją wysterylizować. Wielka szkoda! Zwierzęta słuchają głosu natury, ulegają zdrowemu instynktowi. Tylko ludzie wymyślają pokrętne reguły w rodzaju segregacji rasowej czy społecznej. Angelina Gifford też pewnie nie wybaczyłaby ukochanej Cleo mezaliansu. A Nick dobitnie wyraził pogardę dla mieszanych małżeństw. Zamożne rodziny nie tolerują związków z byle kim. Nie tylko u zwierząt. Każdy przymknie oko na niestosowny romansik na boku, póki mężczyzna nie próbuje wprowadzić swojej kochanki na salony. Jeżeli Lyall Duncan był wyjątkiem, to jedynie potwierdzającym regułę. Nie widział w swej skromnej narzeczonej partnerki.

W miarę jak malała odległość od rezydencji Giffordów, narastał w niej bunt wobec niesprawiedliwości społecznej. Gdyby opiekun Cleo okazał jej wyższość w jakikolwiek sposób, gotowa była zmieszać go z błotem. Niech nie myśli, że padnie na kolana przed jego bogactwem. Rozmyślnie włożyła zwykle ubranie robocze. Tylko krótką bluzeczkę zastąpiła dłuższą, żeby nie świecić gołym brzuchem. Włosy związała w koński ogon. Nawet nie dotknęła ust pomadką.

Wkroczyła na teren posesji dumnym krokiem. Trzymała palec na guziku dzwonka dłużej, niż wymagała potrzeba. Przestępowała z nogi na nogę, jakby stała na rozżarzonych węglach. Parę sekund później drzwi stanęły otworem i Nick Moretti wyszedł jej na spotkanie. Błyskawicznie przemierzył niewielką odległość.

Na widok potężnej sylwetki w żeglarskich spodenkach zacisnęła pięści, wbijając paznokcie we wńętrze dłoni i usiłowała uregulować przyspieszony oddech. Powitał ją szerokim uśmiechem. Cały gniew wyparował jak kamfora.

– Przybyłaś dokładnie w wyznaczonym czasie. Co do sekundy – wykrzyknął z uznaniem.

– Uważam punktualność za podstawową zasadę dobrego wychowania. Tego samego wymagam od innych – wyrecytowała wcześniej wyuczone przemówienie.

Nic lepszego nie przyszło jej do głowy. Bliskość zabójczo przystojnego mężczyzny wywoływała u niej kłopoty z koncentracją.

– No to sobie popsułem opinię w zeszłym tygo dniu – zauważył i dodał z ciepłyni uśmiechem – Obiecuję poprawę.

Wesoły błysk w ciemnych oczach spowodował nieprzewidzianą reakcję. Serce Sereny przyspieszyło.

– Zgaduję, że Cleo nie stwarzała już więcej problemów – powiedziała tak spokojnie jak po trafiła.

– Dokonałaś cudu. Zastąpiłem tytko stoliki drewnianą skrzynką. Chcesz zobaczyć?

– Nie. Muszę jechać, mam sporo pracy. Najważniejsze, że osiągnęliśmy zamierzony efekt.

– Skierowała wzrok w dół i usiłowała skoncentrować uwagę na suczce, chociaż kusiło ją, żeby przyjąć zaproszenie. Nie pochwyciła smyczy. Wiedziała, już, jak zdradliwe bywają martwe przedmioty. Wzięła Cleo na ręce.

– Odepnij jej obrożę – wykrztusiła, z trudem łapiąc oddech.

Wykonał polecenie bez pośpiechu.

– Angelina dzwoniła z Nowego Jorku. Opowiedziałem jej, w jaki sposób mi pomogłaś -Przerwał i obrzucił ją badawczym spojrzeniem.

Serena myślała, że zemdleje.

– W salonie Michelle nie pracuje żadna Serena Fleming, tylko jakaś Tammy.

Poczuła ucisk w żolądku. Czyżby żądał zwrotu pieniędzy? Nie miał prawa. Udzieliła mu fachowej porady i rozwiązała problem. Zyskał siedem spokojnych nocy.

– Tammy odeszła. Zajęłam jej miejsce.

– A więc dopiero zaczynasz pracę?

– Niezupełnie. Michelle jest moją siostrą. Od pięciu lat odkrywa przede mną tajniki zawodu. Uważa, że mam doskonałe podejście do zwierząt. Dlatego gdy postanowiłam opuścić Sydney, zaproponowała mi współpracę.- Mimo woli ujawniła swój sekret. Poniewczasie wyczuła niebezpieczeństwo, ale nie mogła już cofnąć wypowiedzianych słów.

– Co robiłaś w Sydney?

Pobladła ze strachu. Musiała szybko zatrzeć ślady, żeby nie skojarzył jej z Lyallem Duncanem. Gdyby wykrył prawdę, przepadłaby w jego oczach na amen. Kłamstwo też nie wchodziło w grę. Wcześniej czy później wyszłoby na jaw. Gorącz kowo szukała honorowego wyjścia z beznadziej nej sytuacji.

– Zdobyłam nieco wiedzy psychologicznej – odrzekła wymijająco.

Było w tym sporo prawdy. Klienci przychodzili do Tylora raczej na sesje terapeutyczne niż w celu pielęgnacji włosów. Podczas mycia i nakładania odżywek leżeli na leżankach jak u psychoanalityka. Taka pozycja sprzyjała rozluźnieniu i zwierzeniom. Szef żądał, żeby pracownice okazywały każdemu zrozumienie i współczucie. Uważał umiejętność słuchania za podstawową zaletę fryzjerki. Spełnienie tych oczekiwań wymagało dos konałej znajomości ludzkiej psychiki a czasami również umiejętności dyplomatycznych. Prawie wszyscy klienci opuszczali salon z uśmiechem na ustach…

Spojrzała ukradkiem na Nicka. Wyraz jego twarzy świadczył o tym, że intensywnie poszukuje w pamięci brakujących elementów łamigłówki. Tym razem Cleo nie przychodziła Serenie z pomocą. Nie miała powodu protestować. Uwielbiała noszenie na rękach. Natychmiastowa ucieczka wydawała się jedynym ratunkiem. Poprosiła o smycz.

– W zeszły poniedziałek zapewniałaś, że nie jesteś dyplomowanym psychologiem.

– Bo nie jestem – przyznała i ruszyła w kierunku auta – Nie zdobywałam wiedzy na uniwersytecie ale potrafię ją stosować. Czas na mnie. Do zobaczenia o pierwszej – Przyspieszyła kroku.

On również. Odprowadził ją do samochodu. Odjeżdżała w pośpiechu, żeby nie powiedzieć – w popłochu.

Szybki rajd w stronę Holgate nieco ukoił skołatane nerwy. Ochłonęła dopiero przed domem. Uświadomiła sobie, że nie ma powodu do niepokoju. Nick tym razem nie próbował jej uwodzić. Nie czynił dwuznacznych aluzji. Dyplomatycznie na wiązał przyjacielską pogawędkę, jakby zależało mu wyłącznie na poprawnych kontaktach na gruncie zawodowym. Nie rozumiała jednak, po co drążył jej przeszłość. Klienci na ogół nie interesują się życiem usługodawców. Jednak osoby dbające o opinię często dyskretnie sondują nowych znajomych, żeby ocenić, czy stanowią odpowiednie towarzystwo. Wywiad u Angeliny i niedyskretne pytania świadczyły o tym, że Nick planuje nawiązać bliższą majomość. Przeraziła ją ta myśl. I tak już spowodował niezły zamęt w jej głowie i ponad miarę rozpalał zmysły. Wątpiła, czy w przyszłości starczy jej siły woli, żeby nie ulec jego urokowi.

Po długich bezowocnych rozważaniach przyszło jej do głowy, że rozwiązanie problemu leży w zasięgu ręki. Wystarczy wyznać, że jest zwykłą fryzjerką, a Nick natychmiast skojarzy ją z Lyallem Duncanem i straci zainteresowanie. Po namyśle odrzuciła ten pomysł. Chociaż sam świadczył usługi, gardził ludźmi pracy tylko, dlatego, że mniej zarabiają. Jeżeli zbyt szybko pozna jej źródło utrzymania, przestanie ją szanować. Postanowiła ukarać go za snobizm i nie podawać rozwiązania zagadki na tacy.

Może, gdy ją lepiej porna, zrozumie, że należy oceniać innych na podstawie ich uczyi a nie zajmowanego stanowiska. Wiedziała, że musi wykazać sporo sprytu, żeby go wywieść w pole, nie uciekając się do kłamstwa. Poczuła dreszczyk emocji. Podejmowała niebez pieczną, lecz fascynującą grę.

Nick pogratulował sobie, że wreszcie skłonił Serenę do uchylenia rąbka, tajemnicy. Mieszkała wcześniej w mieście i stosowała w pracy, wiedzę psychologiczną. Być może wcześniej prowadziła działalność wymagającą znajomości ludzkiej psychiki. Pozostało tylko ustalić, w jakiej branży. Jedna rzecz nie pasowała do wizerunku pewnej siebie kobiety sukcesu. Próba nawiązania flirtu i pocałunek całkowicie wyprowadziły ją z równowagi. Może przeszkadzało jej, że ktoś inny dyktuje reguły gry? On też nie lubił przegrywać. Poznał smak porażki, gdy zostawiła go samego przed bramą. Miał ochotę na rewanż. Najgorsze, że gdy szala zwycięstwa przechylała się na jego stronę, przeciwniczka używała psa w charakterze tarczy obronnej. Zmarszczył brwi. Postanowił zaaranżować starcie na neutralnym gruncie. Przeczuwał, że zmagania dadzą obydwu stronom wiele satysfakcji.

Punktualnie o pierwszej Serena zajechała pod rezydencję Giffordów. Zastała drzwi szeroko otwarte. Nie wiedziała, czy powinna zadzwonić, czy wejść. Cleo z niezachwianą pewnością wkraczała na własne terytorium. Pociągnęła ją prosto do przedpokoju. Zaszczekała i Nick wypadł z kuchni.

– Przestraszyłeś mnie. Nie wiedziałam, czy jesteś, czy też dom padł ofiarą włamywaczy.

– Wybacz, wróciłem z ważnego spotkania. Moje niedopatrzenie wynikło z pośpiechu – przeprosił – Za wszelką cenę chciałem zdążyć, żebyś nie czekała.

Wyglądał wspaniale w klasycznych szarych spodniach i koszuli w popielate prążki. Wywarł na niej jeszcze większe wrażenie niż w swobodnym stroju domowym. Pokazał gestem kuchnię.

– Właśnie zaparzyłem kawę. Jeżeli masz ochotę, zapraszam.

Bezsprzecznie miała. Szczególnie na jego towarzystwo. Tym bardziej, że zaproszenie brzmiało ciepło, niewinnie, bez żadnych podtekstów. Przyjęła je i weszła do środka. Gdy zamknęła za Sobą drzwi, nie była już taka pewna, czy postąpiła właściwie. Wiele ryzykowała, przebywając sam na sam z mężczyzną, który ją tak bardzo fascynował. Cleo zaszczekała, żądając uwolnienia. Kiedy tylko Serena odpięła smycz, przywitała opiekuna. Nick przykucnął i pogłaskał srebrzystą sierść zwierzątka.

– Widzę, że oczekujesz komplementów – po wiedział ze śmiec – Pięknie wyglądasz z tą różową kokardką. Czy psy dostają niebieską?

– Tak – odrzekła z rozbawieniem – I natychmiast próbują ją zerwać.

Poszli do kuchni, gawędząc wesoło. Nick nalał kawy.

– Chcesz cukru, mleka czy śmietanki?

– Dziękuję, wolę czarną.

– Łatwo ci dogodzić.

– Tak jest wygodniej. Przynajmniej nie sprawiam kłopotu znajomym. Mało, kto trzyma w domu tuczące produkty.

– Nie pochwalam mody na odchudzanie. Anorektyczki wyglądają żałośnie. Kobieta powinna mieć nieco ciała – Podał jej kubek.

– Cóż, rubensowskie kształty nie budzą dziś zachwytu – westchnęła.

– Usiądźmy na tarasie.

– Nie zostanę długo, obowiązki czekają.

– Nie będę cię zatrzymywał.

To zapewnienie całkowicie rozładowało napięcie. Poszła za nim bez wahania. Usiedli przy stole pod żaglami z widokiem na źródło i basen. Swobodna atmosfera, lekka konwersacja i powiew mor skiej bryzy dostarczyły jej wiele przyjemności. Zbyt wiele, dodała w myślach. Musiała znowu przypomnieć sobie, że pochodzą z dwóch różnych światów i nie powinna się zbyt wiele spodziewać.

– Studiowałaś na akademii sztuk pięknych?

Znowu ją sprawdzał. No jasne, musiał wiedzieć, czy zaprosił osobę na odpowiednim poziomie. Odruchowo napięła wszystkie mięśnie, gotowa do odparcia ataku.

– Czemu pytasz?

Wzruszył lekko ramionami, bagatelizując całą sprawę.

– Użyłaś określenia „rubensowskie kształty”, jakbyś znała prace malarza. Osoba niewykształcona powiedziałaby po prostu „grube”.

Bezsprzecznie umiał wybrnąć z niezręcznej sy tuacji. Postanowiła odpłacić pięknym za nadobne.

– Zwykły program szkolny obejmuje zajęcia z historii sztuki. Uważałam na lekcjach, dlatego zapamiętałam to i owo.

– Chodzisz do galerii – egzaminował ją dalej.

– Czasami – odrzekła lekkim tonem – Tylko wtedy, gdy pokazują coś naprawdę ciekawego. Jak ostatnio twórczość Moneta.

On również widział tę wystawę. Z ożywieniem opowiadał o obrazach wielkiego impresjonisty. Rozmowa przybrała swobodny, przyjacielski charakter. Serena żałowała, że tak szybko wypiła kawę i nie ma pretekstu, by pozostać dłużej. Wolała nie ryzykować dalszego przebywania pod jednym dachem z człowiekiem, który i tak za bardzo zaprzątał jej umysł. Podziękowała za poczęstunek i wstała z krzesła.

– Załuję, że nie możesz zostać dłużej, ale cię rozumiem. Najpierw obowiązki, potem przyjemność – powiedział z ciepłym uśmiechem.

Odprowadził Serenę do samochodu. Nawet jej nie dotknął, lecz wspomnienie pocałunku nadal burzyło krew wiej żyłach. Szli obok siebie. Wydawał się przy niej potężny i męski. I nieodparcie pociągający.

– Masz może wolną sobotę – rzucił mimochodem.

Już prawie zaczęła traktować go jak przyjaciela. Nagle pojęła, że uśpił jej czujność, żeby zastawić następną pułapkę.

– Moglibyśmy zjeść razem obiad – kontynuował kuszenie.

– Niestety, moja siostrzenica startuje w pokazach jeździeckich w stadninie kucyków w Matcham. Obiecałam jej kibicować – Trochę żalowała, że odrzuca zaproszenie. Dobrze, chociaż, że znalazła solidną, a co najważniejsze, prawdziwą wymówkę.

– Obietnic zawsze należy dotrzymywać – zaakceptował wyjaśnienie bez protestu – Ja też przyjdę popatrzeć. Zabiorę Cleo, niech i ona zobaczy paradę.

Serena na miękkich nogach dotarła do furtki. Z trudem wykrztusiła słowa pożegnania. Pojęła, że Nick kontynuuje polowanie. Nie miała tylko pew ności, czy nadal chce przed nim uciekać.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Obieranie cebuli nie należało do ulubionych zajęć Sereny. Oczy jej łzawiły, a drażniący zapach pozostał na dłoniach długo po myciu. Szybko wyniosła talerz do ogrodu, gdzie Gaym Emory, przyjaciel Michelle, piekł kiełbaski. Podziękował i natychmiast wrzucił na ruszt solidną porcję białych plasterków.

– Za chwilę danie będzie gotowe – zapewnił.

– Nie ma pośpiechu – odrzekł gość czekający przy rożnie.

Serena rozpoznała głos i przetarła załzawione oczy. Zabrakło jej tchu.

– Piękny dzień, prawda – zagadnął Nick.

– Jednak przyszedłeś – Zdradziła wbrew woli, że go oczekiwała.

Od rana wypatrywała znajomej sylwetki w tłumie widzów pokazów jeździeckich w Matcham. Przyszedl, gdy już straciła nadzieję, że go ujrzy.

– Wspaniałe miejsce na piknik – pochwalił.

– Soczysta trawa, mnóstwo drzew, można rozłożyć koc w cieniu i obserwować zawody. Cleo też jest zadowolona. Nie czekała na musztardę czy sos. Od razu pochwyciła swoją porcję.

Serena zajrzała pod stół, by zobaczyć, jak suczka pożera ostatni kęs kiełbasy. Ucieszył ją ten widok. Miała nadzieję, że w publicznym miejscu i w towarzystwie psa Nick nie będzie próbował swoich uwodzicielskich sztuczek. Żeby jeszcze jej starczyło rozsądku! Usiłowała na niego nie patrzeć.

– Co zamówiłeś – Skierowała rozmowę na tematy kulinarne.

– Dwie zapiekanki – odrzekł zdawkowo – Pogadałem chwilę z twoją siostrą – zawiesił głos.

Czego od niej chciał? Widziała iskierki wesołości w ciemnych oczach. Nie ukrywał, że uwielbia wprawiać ją w zakłopotanie.

– …i z siostrzenicą. Urocze dziecko.

Zagryzła wargi. Nie wątpiła, że wykorzystał swój urok osobisty, żeby wyciągnąć od rodziny pożądane informacje.

– Erin startuje za czterdzieści pięć minut. Przyjdziesz popatrzeć?

– Obydwoje przyjdziemy – wtrącił Gay.

– Moja córka jedzie w tej samej ekipie.

– W takim razie nie wolno ci przegapić tak doniosłego wydarzenia – podchwycił Nick. Zmrużył oczy – Później poproszę, żebyś dołączyła do mnie i udzieliła mi objaśnień.

Gdyby odmówiła, znów zacząłby dopytywać o nią, kogo nie trzeba. Wolała wyrazić zgodę i przy okazji wysondować, ile wyciągnął od Michelle.

Nick pogawędził jeszcze przez chwilę z Gayinem o działalności klubu i postępach córki. Gdy kiełbaski były gotowe, wziął swoje zapiekanki i odszedł.

– Przemiły gość – podsumował Gayin.

– Umie robić dobre wrażenie – mruknęła Serena – Dasz sobie radę sam? Chciałabym poszukać Michelle.

– Oczywiście.

Dla Sereny nic nie było oczywiste. Gorączkowo szukała siostry i siostrzenicy, półprzytomna ze strachu, co też o niej nagadały. Odnalazła je przy maneżu. Towarzyszyła im Tamsin, córka Gayina i przyjaciółka Erin. Gaym był wdowcem. Darzył Michelle sympatią, dzieci też się polubiły. Serena miała nadzieję, że siostra wreszcie odnalazła swoją drugą połowę. Z kolei zainteresowanie Nicka Morettiego świadczyło o tym, że ją właśnie wytypował do roli przyszłej partnerki. Albo raczej kolejnej, nic nieznaczącej miłostki.

– Nie zgadniesz, kogo poznałyśmy – zagadnęła wesoło Michelle.

– Opiekuna Cleo – odrzekła Serena bez zająknienia – Wypytywał o mnie?

– Tak. Pytał, gdzie może cię odnaleźć. Przemiły gość. I jaki przystojny! Wychwalał pod niebiosa twoje talenty i wspaniale podejście do zwierząt.

Serena popatrzyła z pobłażaniem na następną ofiarę manipulacji Nicka. Na myśl o tym, zjakich powodów zabiegał o sympatię jej krewnych i zna jomych dostawała gęsiej skórki.

– Nie zadawał żadnych pytań dotyczących mo jego życia?

– Ani jednego. Przede wszystkim interesowały go zawody. Pogadał z Erin o koniach.

Mimo wcześniejszych obaw, odpowiedź Michelle sprawiła jej nieoczekiwaną przykrość. Pojęła, dlaczego Nick przestał badać jej przeszłość. Nie wiązał z nią żadnych poważniejszych planów. Oczekiwał najwyżej, że dostarczy mu chwilowej rozrywki i urozmaici monotonię pobytu na prowincji.

– Gaym zaprasza mnie do siebie na kolację – wyrwała ją z zamyślenia Michelle – Erin też chce spać u Tamsin. Dobrze by było, gdyby i Nick ciebię gdzieś wyciągnął.

Serena zmarszczyła brwi.

– Pamiętasz, kto mnie ostrzegał przed złym wilkiem?

– Ten pochodzi z innej bajki. Zrobił na mnie doskonale wrażenie. Na tobie też. Wodzisz za nim oczami i chyba nie jesteś mu obojętna. Może w jego towarzystwie zapomnisz o Lyallu Duncanie.

– Zostali ulepieni z tej samej gliny.

– Raczej nie – zaprotestowała Michelle i energicznie pokręciła głową – Nie dostrzegłam w nim ani śladu arogancji. Traktował mnie jak równą sobie, przeciwnie niż twój były narzeczony.

– Nigdy nie wspominałaś, że robił ci afronty.

– Widziałaś w nim ideał. Wierzyłam, że sama kiedyś przejrzysz na oczy. I doczekałam się! Nick wygląda mi na porządnego człowieka.

– Pozory mylą.

– Nie zamierzam cię do niczego nakłaniać, ale czasem warto zapomnieć o dawnych urazach i iść za głosem serca.

Serena odgadła, że przemawia przez nią własne doświadczenie. Po śmierci męża przez wiele lat unikała ludzi. Dopiero, gdy poznała Gayina, ponownie polubiła życie towarzyskie. Lecz w sprawie Nicka nie miała racji. Angelina Gifford lepiej znała swojego brata i wiedziała, jaki wpływ wywiera na kobiety. Twierdziła, że wszystkie go uwielbiają. Podbijał ich serca bezpośrednim sposobem bycia i gładkimi słówkami, lecz ona wiedziała swoje. Nie miała wątpliwości, że za uprzejmym uśmiechem skrywa snobizm i aro gancję. Pożegnała siostrę i wróciła pomagać Gaymowi.

Wieczorem dołączył do niej Nick. Poszli razem oglądać paradę. Wystarczyło jedno spojrzenie, by szybkie uderzenia serca zagłuszyły głos rozsądku. Cieszył ją każdy uśmiech, każde słowo brzmiało jak muzyka, a najlżejsze dotknięcie rożgrzewało jej ciało i duszę. Pragnęła go do szaleństwa, jak nikogo przedtem. Gdy zaprosił ją na kolację z winem, brakło jej siły, by odmówić. Nie szukała już zresztą wymówek. Przeciwnie, przyjęła zaprosze nie z entuzjazmem. Jeszcze zaproponowała, że przygotuje sałatkę. Nie przeszkadzał jej nawet błysk triumfu w oku „przemiłego gościa”. Już ją uwiódł, ale jeszcze nie zwyciężył. Wmawiała sobie, że wystarczy jedna nietaktowna uwaga, a jej serce natychmiast ostygnie. Nic takiego nie nastąpiło.

– Nie wiem, dlaczego mam tremę jak przed egzaminem – wyznał nieśmiało.

– Może trochę za wiele sobie wyobrażałeś – odrzekła z zagadkowym uśmiechem.

– Masz rację. Nie rób sobie kłopotu z sałatką. Sam przygotuję. Mam w domu wszystkie składniki – wybrnął z niezręcznej sytuacji.

– Nie ma mowy. Obiecałam i na pewno dotrzymam słowa.

– O, której po ciebie wpaść?

– Sama przyjadę o szóstej. Po tak wyczerpującym dniu potrzebuję kąpieli i chwili odpoczynku.

– Lubisz mieć ostatnie słowo.

Przede wszystkim lubiła mieć pod ręką samochód i wiedzieć, że w każdej chwili może wsiąść i odjechać.

– Już mi ślinka leci. Oczekuję królewskich rozkoszy podniebienia – dodał po sugestywnej pauzie.

I nie tylko, dokończyła w myślach. Dał do zrozumienia, że odczuwa zupełnie inny głód. Taki sam, jaki trawił jej ciało.

– Mam nadzieję, że nie zawiodę – odrzekła lekkim tonem, świadoma erotycznego podtekstu.

– Do zobaczenia.

Odprowadził ją wzrokiem. Dochodziła czwarta po południu. Przez trzy godziny zarzucał przynętę, zanim zwabił upatrzoną rybkę w sieci. Co jeszcze nie znaczylo, że złowił. Zawsze mogła umknąć. Właśnie, dlatego nalegała, że przyjedzie własnym samochodem. Nie protestował, żeby nie podejrzewała podstępu. Do tej pory przed żadną randką nie musiał opracowywać strategii. Po raz pierwszy w życiu miłosne manewry stanowiły dla niego wyzwanie i dostarczały nieoczekiwanych emocji. Pragnął zwyciężyć w tej grze i to w taki sposób, by Serena poddała się bez poczucia klęski, lecz z chęcią i dziką rozkoszą. Właśnie dziką i nieokiełznaną, jak tamten pocałunek. Jakiego tajone fantazje.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Przyjechała punktualnie, jak zwykle. Jedli kola cję w patio w swobodnym, wesołym nastroju. Od samego początku nawiązali nić porozumienia i peł ny kontakt wzrokowy. Serena pytała o przebieg jego kariery, najciekawsze kontrakty i największe osiągnięcia. Chłonęła każde słowo. Dopiero, gdy wspomniał, że projektował osiedle mieszkaniowe dla Lyalla Duncana, jej entuzjazm osłabł. Poczuł ten chłód. Patrzyła to w pusty talerz, to w kieliszek. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, jak maska woskowej lalki. Nawet nie zauważyła, że zamilkł. Może po posiłku ogarnął ją lęk. Dopóki dzielił ich stół, wyglądała na zupełnie odprężoną. Nagle po czuł, że ją traci. Czyżby chciała ugasić iskry, które rozniecił, zanim wybuchnie z nich pożar? Albo zwyczajnie znudziła ją przydługa opowieść. Zachęcała go wprawdzie do opowiadania o sobie. Przez cały czas odnosił wrażenie, że woli słuchać, niż mówić. Niewykluczone, że przesadził:

Co za dużo, to niezdrowo.

– Gdzie jesteś, Sereno – zapytał, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

Popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. Nadal przebywała myślami gdzieś daleko.

– Tutaj, przy tobie – szepnęła nieśmiało – Słuchałam uważnie. Masz znakomite koneksje. Przebywasz wśród elity. Starannie dobierasz znajomych. Lyall Duncan należy do największych przedsiębiorców w branży nieruchomości.

Zrozumiał, co ją dręczy. Uważała, że mu nie dorównuje, nie pasuje do jego środowiska. Nie miała racji. Cenił jej inteligencję Wiedział, że potrafiłaby się znaleźć w każdym towarzystwie i że każde by ją zaakceptowało.

– Akurat takich ludzi jak Duncan nie zaliczam do przyjaciół. Ma manię wielkości. Nazywał mnie swoim architektem Rozumiesz? Swoim człowiekiem! Dopóki dla niego pracowałem, jakoś z nim wytrzymywałem. Obecnie nie utrzymuję kontaktu.

Nie dała po sobie poznać, czy wyjaśnienie ją przekonało. Musiał natychmiast coś zrobić, żeby przełamać jej nieufność. Wstał i podszedł do lo dówki.

– Czas na deser. Angelina zostawiła mi spory wybór lodów. Mamy do wyboru śmietankowe, orzechowe, miodowe z czekoladą i parę innych rodzajów.

– Skusiłeś mnie – Podeszła bliżej.

Miał nadzieję, że nie tylko na łakocie. Poczuł ulgę, że się nieco odprężyła. Rzucił Cleo kość wołową, żeby nie przeszkadzała. Kiedy suczka weszła pod stół, zachwycona hojnym darem, zgarnął ze stołu naczynia i zabrał Serenę do kuchni. Szła przed nim z pustą miską i sztućcami. Długie jasne włosy opadały na plecy niczym pasma jedwabnej przędzy. Miał ochotę zanurzyć w nich dłoń. Wyglądała bardzo powabnie i kobieco w krótkiej, dopasowanej sukience. Ocenił, że łatwo było by ją zdjąć. Wystarczyło rozwiązać sznurówkę. Pragnął zobaczyć więcej wspaniałej, lekko opalo nej skóry. Nadszedł decydujący moment. Mógł zyskać albo stracić wszystko. Pojął erotyczną aluzję, lecz wyczuwał także jej lęk. Musiał wybrać najodpowiedniejszy moment, żeby przełamać opory, zanim zahamowania wezmą górę. Napiął wszystkie mięśnie aż do bólu jak drapieżnik, gotów do ataku.

Serena położyła miskę na stole, włożyła na czynia do zlewu i odkręciła kran. W jej głowie panował zamęt. Wiedziała tylko, że Nick rzeczywiście nie lubi Lyalla. Przekonał ją o tym drwiący ton opowieści o wzajemnych stosunkach. Wyni kało z niej jasno, że potępia jego zarozumialstwo. Czemu w takim razie miesiąc wcześniej utwierdzał go w przekonaniu o własnej wielkości? Podejrzewała, że pogawędka o sprawach osobistych była częścią jakiejś zawodowej strategii. Niewykluczone, że w ten sposób zdobywał przychylność za rozumialca.

– Zostaw sztućce, wstawimy je do zmywarki – poprosił Nick.

Otworzył maszynę i ułożył talerze.

Nie mogła od niego oczu oderwać. W kąpielówkach i rozpiętej na piersiach hawajskiej koszuli wyglądał jak uosobienie zdrowia i radości życia. Zaproponował, żeby poszli popływać. Nie miała odwagi wejść z nim do basenu. Gdyby dotknął jej w wodzie, nie potrafiłaby odeprzeć pokusy. Już była gotowa jej ulec. Przykucnęła i umieściła sztućce w odpowiednim pojemniku. Zauważyła, że Nick zagląda jej w dekolt. Zrobiło jej się gorąco.

Nick zamknął zmywarkę. Stal tuż obok. Zrobiła krok do tylu i wsparła dłonie o zlew. Od razu zauważył, że przyjęła postawę obronną.

– Nie bój się mnie, Sereno – powiedział miękko i rozłożył ręce, jakby chciał gestem pokazać, że jej nie zagraża.

Nie odpowiedziała. Nie umiała wytłumaczyć, że odczuwa strach nie przed nim, lecz przed własną słabością i jej późniejszymi konsekwencjami. Pociągał ją nieodparcie. „Przemiły gość”. Michelle i Gayin mieli sporo racji. Przy bliższym poznaniu jeszcze zyskiwał. Nie odnalazła w nim ani śladu arogancji czy snobizmu. Dalsza walka z własnymi odczuciami straciła sens.

– To nie strach, tylko zaskoczenie. Nagle podszedłeś tak blisko… – skleciła niezdarne usprawied liwienie.

– Naprawdę me budzę w tobie lęku?

– Nie – Pokręciła głową.

Ciemne, plonące oczy przenikały ją na wskroś. Rozbierał ją wzrokiem. Bez wątpienia widział, że go pożąda. Pragnęła go jak pokarmu i powietrza. Gdyby nie posłuchała głosu natury, odrzuciłaby wszystko, dla czego warto żyć. Szczęście. Dotknął końcami palców jej policzka.

– Sereno…

Nie dociekała, o co pyta czy prosi. Delikatna dłoń sunęła w dół twarzy. Wspomnienie pierw szego pocałunku przyspieszyło jej oddech i puls. Wygłodniale ciało czekało na powtórkę, najeszcze śmielsze pieszczoty, na niego całego. Otworzyła usta, żeby złapać powietrza lub też żeby posmakować tych upragnionych, wciąż jeszcze zbyt dalekich, warg. Policzek, szyja, kark, wszystkie miejsca, których dotykał, płonęły żywym ogniem. Tak jak cudne, rozżarzone oczy Nicka. Patrzyła w nie jak zahipnotyzowana. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Uniosła twarz w górę. Ich wargi złączyły się w żarłocznym, szaleńczym pocałunku. Z niecierpliwością czekała na więcej.

Wsunęła ręce pod barwną koszulę. Chłonęła ciepło jego skóry, twardość mięśni. Oplotła go ciasno ramionami, przycisnęła piersi do szerokie go torsu. Każdy ruch wyrażał absolutne, bezgraniczne poddanie. Wyplątał rękę z jej włosów i gładził jedną pierś, potem drugą. W milczeniu uniosła w górę ręce, żeby uwolnił ją z więzów odzieży. W czasie, gdy zrzucał własną koszulę, zatopiła ręce w gęstych włosach i przyciągnęła jego głowę do swojej. Pocałunek i pieszczoty trwały bez końca. Pragnęła jeszcze bliższego kontaktu, całkowi tego zespolenia. Teraz, natychmiast. On też. Posadził ją na brzegu stołu. Dwa ciała stopiły się wjedno.

Nagle znieruchomiał.

– Powiedz, proszę, że jesteś zabezpieczona.

– Tak…

Nie była w stanie myśleć, tylko odczuwać. Poszybowała wraz z upragnionym mężczyzną ku szczytom rozkoszy.

Wyczerpani i syci, z trudem łapali oddech. Nick trzymał ją mocno w ramionach i tulił do piersi jak dziecko.

– To straszne, potworne – jęknął nagle. Wyglądał na zrozpaczonego.

Nie pojmowała, czemu żałuje, że podarował jej najpiękniejsze chwile w życiu. Nie miała odwagi zapytać.

– Jak mogłem to zrobić na kuchennym stole?! Przepraszam, przepraszam, wybacz mi – rozpaczał – Wynagrodzę ci moją gwałtowność, Sereno.

Nie rozumiała jego skrupułów. Była w siódmym niebie, nadal przebywała w chmurach, jak w najpiękniejszym śnie. Musiał widzieć, że ją uszczęśliwił. Objęła go za szyję, oparła głowę na wspaniałym torsie. Nie powiedziała ani słowa. Czekała, co dalej uczyni, gotowa spełnić każde życzenie. Zaniósł ją do łóżka i położył na miękkim materacu. Stał nad nią i patrzył z podziwem na piersi, unoszone głębokim oddechem, na wygięte w łuk biodra i pogodną, promienną buzię. Od wzajemniała spojrzenie z takim samym zachwytem. Nie odczuwała skrępowania. Łączyła ich głęboka, intymna więź. Nasycony mężczyzna i szczęś iwa kobieta byli w swym bezwstydzie niewinni jak dzieci matki natury. Ale Nicka nadal dręczyły wyrzuty sumienia.

– Nie jestem brutalem, Sereno – zapewnił z całą mocą. Przekonam cię o tym, jeżeli tylko mi pozwoliśz.

Nie oskarżała go o nic. Uczynił to, o czym marzyła. Nie potrzebowała gry wstępnej, przyszła do niego, gotowa do miłości. Lecz Nick nie potrafił pogodzić się z tym, że stracił kontrolę nad sobą. Dla niej! Odbierała jego niecierpliwość jak komplement, jak hołd. Wstrzymała oddech w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.

Uniósł jej nogę w górę, rozpiął sandał, potem drugi. Masował stopy i kostki delikatnymi ruchami. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że została wbutach. Ukląkł i pieścił jej łydki. Delikatne palce powędrowały powoli wzdłuż uda ku górze. Po chylił głowę i całował każdy skrawek rozgrzanej skóry. Nie wytrzymała napięcia.

– Chcę należeć do ciebie. Całkowicie – szepnęła

Spełnił jej prośbę wśród pocałunków i czułości. Oddawał jej całego siebie. Dłonie Sereny błądziły po wspaniałym ciele mężczyzny. Gładziła stopami umięśnione łydki i uśmiechała się z wdzięcznoś cią. Wysyłała nui sygnały, że przyjmuje jego stara nia jak najpiękniejszy dar. Wchłaniała jego blis kość całym ciałem i duszą. Później Nick pogładził ją po włosach, ucałował delikatnie i szepnął:

– Mam nadzieję, że tym razem sprawiłem ci przyjemność.

– Niebiańską – zapewniła żarliwie. – Nie tylko teraz. Uczyniłeś to już na samym początku.

– Och nie, wtedy cię zniewoliłem – wyznał ze wstydem. – Nie potrafię sobie wybaczyć.

– Może poczujesz ulgę, gdy usłyszysz, że to ja ciebie zdobyłam – powiedziała z uśmiechem, żeby uciszyć nieuzasadnione wyrzuty sumienia.

Nie uzyskała pożądanego efektu. Zmarszczka pomiędzy gęstymi brwiami pogłębiła się jeszcze. Pogłaskała ją końcami palców.

– Przeżywałam rozkosz w każdej sekundzie, kiedy do mnie należałeś.

Nick był w szoku. Nigdy nie słyszał takich wyznań z ust kobiety. Wzięła go, posiadła, uwiodła. Uczyniła z myśliwego zdobycz. A on stracił głowę do tego stopnia, że zapomniał o antykoncepcji. W gruncie rzeczy dobrze, że wykazała więcej zdrowego rozsądku. Pomyślała o zabezpieczeniu i oszczędziła mu kłopotów. Jednak nie czuł już tak wielkiej satysfakcji jak wtedy, gdy całował ją i rozbierał. Otrzymał to, czego pragnął, lecz teraz czegoś mu brakowało. Chyba poczucia dominacji, świadomości, że to kobieta oddaje siebie, a męż czyzna przyjmuje ofiarę z jej ciała. Zamiana ról wyprowadziła go z równowagi.

– Nie chciałbym, żebyś uważała, że cię wykorzystałem – powiedział wbrew własnym odczuciom.

– Wierz mi, że pragnęłam tego samego, co ty.

Nagle jakiś ciężar ugiął materac za ich plecami. Za chwilę ujrzeli roześmianą psią mordkę z wywieszonym jęzorem. Cleo merdała ogonkiem, brązowe oczka patrzyły to na jedno to na drugie, jakby rozważała, kogo pierwszego polizać.

– Nie, tylko nie to – jęknął Nick.

Było mu wstyd przed Sereną, że nawet nie zamknął drzwi i naraził ich na niespodziewaną inwazję. Zauważyła jego zmieszanie. Ze śmiechem postawiła suczkę na podłodze i figlarnie pogroziła jej palcem.

– Nie lubimy trójkątów – oświadczyła Serena i puściła oko do kochanka – Obiecałeś mi lody.

– Doskonały pomysł.

Dostrzegł we wspólnym deserze okazję do wykonania następnego strategicznego posunięcia. Serena Fleming zdecydowanie zbyt mocno zapadła mu w serce. Przestało mu nawet przeszkadzać, że odwróciła tradycyjne role. Miał nadzieję, że przywróci naturalny porządek rzeczy. Nawet, jeżeli to on wpadł w zasadzkę, to wyjątkowo przyjemną.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Nick pozbierał porozrzucane części ubrania i ułożył je na barku, oddzielającym kuchnię od pokoju.

– Chcesz jeść nago – zapytała Serena.

Widok wspaniałego ciała kochanka sprawiał jej wprawdzie wielką przyjemność, jednak paradowanie bez ubrania po mieszkaniu krępowało ją nieco.

– Uwielbiam na ciebie patrzeć. Nie potrzebujemy żadnych barier – odrzekł z figlarnym uśmiechem.

Mogłyby nam przeszkadzać.

Spłonęła rumieńcem. Podzielała jego pragnienia, lecz jej nienasycenie miało znacznie głębszą, bynajmniej nie erotyczną przyczynę. Mimo dzielących ich różnic pragnęła silniejszej więzi, całkowitego wzajemnego oddania. Nie wierzyła, że mogłaby aż tak wiele osiągnąć. Nick popatrzył na nią z zachwytem. Fałszywie odczytał jej zmieszanie.

– Nie masz się, czego wstydzić – zapewnił.

– Jesteś bardzo piękna, masz wspaniale, apetyczne ciało. Chcę nasycić oczy twoim widokiem.

Komplementy podbudowały ją nieco, dodały pewności siebie. Towarzyszyło im, bowiem szczere spojrzenie, wyrażające ciepłe uczucia. Zaszła już tak daleko, że nie chciała zawracać z obranej drogi, obojętne, dokąd zaprowadzi. Nawet, jeżeli na końcu czekał ją zawód i łzy. Przypomniała sobie pierwsze spotkanie, gdy czekała w nieskończoność pod drzwiami. Wtedy Nick i Justine w pośpiechu zakrywali nagość, zaskoczeni niespodzie waną wizytą. Czy i tamtej szeptał takie piękne słowa? Usiłowała o tym nie myśleć. Zazdrość jest złym doradcą, powtarzała w duchu. Od czasu rozstania z zarozumiałą pięknością Nick nie szukał nowych przygód. Zabiegał tylko o Serenę. Ponieważ ją wybrał.

Wyciągnął pudełko z lodami i poprosił o talerzyki.

– Poczęstujemy Cleo – powiedział i wygarnął trochę lodów z pojemnika.

– Psy me powinny dostawać słodyczy – zaprotestowała spontanicznie, pomna nauk Michelle.

– Czasami można zrobić małe odstępstwo. Uwielbia lakocie, poza tym zasłużyła na nagrodę. Wcale nam nie przeszkadzała – Popatrzył z sym patią na suczkę i postawił przed nią miseczkę.

Doceniła szczególne względy i od razu zaczęła lizać zamrożony przysmak.

– A ty, czego chcesz spróbować? Wszystkich smaków – zapytał z figlarnym uśmiechem.

– Czemu nie – podchwyciła.

Zrozumiała aluzję. Serce zaczęło jej szybciej bić. Nick przygotował dwie solidne, mieszane porcje i schował resztę do zamrażalnika. Czekała, aż poda talerzyki. Nie zrobił tego. Obszedł ją od tyłu i wsparł dłonie na blacie po obu stronach jej bioder.

Zamknął ją w uwodzicielskiej pułapce i wycałował ścieżkę ku szyi w górę ramienia. Zapomniała o lodowym deserze.

– Czego najpierw chcesz spróbować – spytał zmysłowym, stłumionym szeptem. Doskonale wiedział, czego pragnie.

Przemilczała prawdziwe życzenie.

– Orzechów i miodu – odparła wśród przyspieszonych oddechów.

Odgarnął włosy z karku i pocałował ją w szyję.

– Czy zechcesz i mnie nakarmić?

Spełniła jego prośbę. Nalegał, że zje całą porcję z jej rąk. Jego własne błądziły po udach, piersiach i brzuchu Sereny. Mieszanina chłodnych aromatów na języku i dotyk gorących dłoni dostarczyły jej nieziemskich, wszechstronnych doznań. Dys kutowali o upodobaniach kulinarnych, udając, że interesuje ich wyłącznie degustacja. Erotyczne podteksty dodawały zabawie pikanterii.

– Najbardziej lubię zapach truskawek.

– Myślałam, że czekoladę.

– O nie, wolę miód. Jesteś pyszna jak miód, Sereno. Chcę spróbować wszystkiego, rozkoszować się twym smakiem.

Zaparło jej dech z wrażenia. Czekała bez słowa, aż spełni swoje i jej marzenie. Zrobiłaby dla niego wszystko. Lodowa uczta tylko podsyciła żar na miętności. Po jej zakończeniu smakowali siebie nawzajem z jeszcze większą rozkoszą.

– Gdy widzę te ponętne kształty, tracę kontrolę nad sobą – wyszeptał kilka minut później.

W życiu nie słyszała piękniejszego wyznania.

Zaproponował kąpiel. Miała ochotę na trochę ochłody po miłosnej gorączce. Wziął ją na ręce i niósł do basenu z triumfalną miną, niczym łowca upojony pomyślnym zakończeniem polowania. Bawiło ją to trochę, ale też była mu wdzięczna. Sama by pewnie nie doszła. Ogarnął ją słodki bezwład. W silnych ramionach wymarzonego mężczyzny czuła się bezpieczna, upragniona i potrzebna. Dostrzegł w jej oczach błysk szczęścia.

– Jesteś jak wulkan.

– A ty jak dynamit.

– Tworzymy niebezpieczną mieszankę wybuchową. Zwłaszcza w kuchni – zażartowała. Pocałowała go w ucho i szepnęła – Nigdy jeszcze nie przeżyłam tak cudownych chwil.

Przystanął niepewny, czy słyszy komplement czy słowa pożegnania.

– Mam nadzieję, że tym razem me umkniesz do samochodu i nie zostawisz mnie samego.

– Brakłoby mi sił – Roześmiała się – Poza tym uniemożliwiasz mi ucieczkę.

– Wolę cię trzymać na rękach. Już raz wywiodłaś mnie w pole. I nie życzę sobie żadnych wymówek w rodzaju obowiązków rodzinnych.

– Tym razem nikt na mnie me czeka. Siostra i siostrzenica spędzają noc u przyjaciół.

– Aha, więc skorzystałaś z okazji i również zafundowałaś sobie małą przygodę.

– Wierz mi, nie planowałam cię uwieść. Pragnęłam twego towarzystwa. Nadal pragnę – Zmarszczyla brwi – Czyżbym podważyła autorytet łowcy tylko dlatego, że nie odpowiada mi rola drugorzędnej zdobyczy?

– O nie, ciebie nazwałbym pierwszorzędną. Albo raczej najcenniejszym trofeum w karierze myśliwego.

Rozproszył wreszcie jej obawy, mimo że ubrał poważne zapewnienie w żartobliwe słowa. Nie miała wątpliwości, że wywarła na nim większe wrażenie niż którakolwiek z łatwych i aż zanadto chętnych kochanek. Upewnił ją o tym niespokojny błysk w ciemnych oczach. Cenił zdobycz, której pochwycenie wymagało wysiłku.

Nick żałował później, że tak jasno określił swe uczucia. Wymyślił erotyczną zabawę z lodami, żeby skruszyć resztki oporu. A kiedy już osiągnął cel, dobrowolnie przekazał władzę w ręce przewrotnej i nadal nieodgadnionej kobiety. Zmiękła w jego ramionach, lecz nadal nie wiedział, w jakim stopniu do niego należy. Uzyskał przynajmniej tyle, że porzuciła myśl o ucieczce i została na noc. Przystanął przy brzegu basenu.

– Umiesz pływać?

– Tak, ale nie wrzucaj mnie, proszę – zachichotała.

– Zanurkujemy razem – obiecał.

Zależało mu na tym, by dzielić z nią każdy rodzaj przyjemności.

Serena rozkoszowała się nowymi doznaniami. Nigdy przedtem nie pływała nago z kochankiem. Ciepła woda omywała skórę, otulała ich jak miękki jedwab, dodając wzajemnym pieszczotom jeszcze większej mocy oddziaływania na rozbudzone zmysły. Intymna więź trwała nawet wtedy, gdy płynęli równolegle do siebie. Przepełniała ich wielka radość, niebiańskie uczucie nieograniczonej wolności. Całowali się w wodzie, ganiali i ścigali jak dzieci. Serena wiedziała, że zapamięta tę magiczną noc na cale życie. Cieszyło ją wszystko: księżyc w pełni, niebo pełne gwiazd ponad koronami palm i ciepłe powietrze. Przebywała w krainie marzeń i pragnęła pozostać w niej na zawsze. Wiedziała jednak, że nawet najpiękniejsza baśń musi się kiedyś skończyć.

Po kąpieli Nick zawinął ją w ręcznik. Zanim zdążyli wyschnąć, znów ogarnął ich szał namiętności. Leżeli później, spleceni ze sobą i w milczeniu patrzyli w gwiazdy. Jedna z nich spadła.

– Wypowiedz jakieś życzenie – poprosił Nick.

– Niczego nie potrzebuję, jestem w siódmym niebie – odparła z rozmarzeniem.

Roześmiał się, uradowany odpowiedzią.

Nastawili radio w pomieszczeniu gospodarczym, położyli Cleo spać i poszli razem pod prysznic. Panowała pomiędzy nimi tak doskonała harmonia, tak idealne porozumienie, jakby byli dla siebie stworzeni i nawzajem do siebie należeli. Do czasu, aż rozdzielą ich zewnętrzne okoliczności.

Rano Serena obudziła się w tej samej baśni, w idealnym świecie marzeń. W świetle dnia odczuwała równie silną więź z Nickiem. Zjedli w patio śniadanie. Razem smażyli jajecznicę z grzybami, pomidorami i boczkiem. Rozmawiali wesoło, swobodnie, upojeni szczęściem, zadowoleni, że tak wiele ich łączy. Po upojnej nocy nawet apetyty mieli równie wielkie. Na posiłek, na życie i na siebie nawzajem.

Serena nawet me zadała sobie trudu, żeby za dzwonić do siostry. Na pewno się o nią nie martwiła. Polubiła Nicka i ufała mu od początku znajomości. Serena nie potrzebowała teraz kontaktu z nikim poza swym mężczyzną. Nie chciała, żeby jakiekolwiek wieści ze świata zakłóciły idyllę. Ajednak brutalna rzeczywistość wtargnęła do raju.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Serena i Nick zmyli naczynia po śniadaniu. Otrzymali poranną prasę i zamierzali przejrzeć ją na świeżym powietrzu nad basenem. Zanim opuścili kuchnię, zadzwonił telefon. Nick podniósł słuchawkę i po chwili przekazał ją Serenie ze smut nym uśmiechem.

– Twoja siostra – szepnął – Bardzo zdenerwowana.

Serenę także ogarnęła trwoga. Michelle nie zwykła niepokoić jej bez przyczyny. Tylko jakieś wstrząsające wydarzenia mogły ją skłonić do nam szenia prywatności siostry.

– Co się stało – spytała, półżywa z przerażenia.

– Mamy niespodziewanego gościa…

Nick wyszedł do patio, żeby nie przeszkadzać. Zabrał ze sobą gazety i kubek z kawą. Liczył na to, że Serena szybko uspokoi Michelle i do niego dołączy.

– Możesz mówić swobodnie. Jestem teraz sama.

– Odwiedził nas Lyall Duncan.

Serena zupełnie zapomniała o jego istnieniu.

Cudowne chwile z Nickiem wyparły ponure wspomnienia, które tak bardzo zaważyły na początkach nowej znajomości. Teraz Lyall nawiedził ją ponownie jak zły duch. Koszmary przeszłości znów miały rzucić cień na teraźniejszość i przyszłość. Chciała tego uniknąć za wszelką cenę.

– Koniecznie chce cię widzieć. Mówi, że gotów jest czekać nawet cały dzień. -

– Po co – krzyknęła w rozpaczy.

– Czasami ludzie uświadamiają sobie, jak bardzo kogoś kochali dopiero wtedy, kiedy utracą bliską osobę.

– Ja nie.

– On w to nie wierzy. Wciąż wypytuje, gdzie jesteś. Zostawiłam go na werandzie i przyrzekłam, że wezwę cię do domu. Im wcześniej usłyszy od ciebie, że go nie chcesz, tym prędzej odzyskasz spokój.

Serena westchnęła ciężko. Odczekał sześć tygodni. Prawdopodobnie liczył, że zrozumie, ile traci, odrzucając milionera i perspektywę życia w do statku. Pewnie jeszcze oczekuje wdzięczności, że dał jej szansę naprawienia błędu. Uczynił skromnej Rene Fleming tak wielki zaszczyt, że nie miała prawa go zlekceważyć. Najgorsze, że faktycznie me mogła uniknąć spotkania. Musiała stanąć twarzą w twarz z demonem przeszłości i uwolnić siostrę od niepożądanego gościa. Nie powinna jej zwalać własnych kłopotów na głowę. Ogarnęła ją złość, że została postawiona przed faktem dokona nym. Zacisnęła pięści.

– Sereno… – Glos Michelle wyrwał ją z zamyślenia.

– Dobrze, przyjadę za pół godziny. Spróbuj go gdzieś wysłać na godzinę. Wolałabym go nie wprowadzać do domu – poprosiła.

Potrzebowała czasu, żeby doprowadzić swój wygląd do porządku. Nie zniosłaby, gdyby zobaczył ją we wczorajszej sukience i z włosami w nieładzie. Jeszcze gotów się domyślić, że wraca od mężczyzny i wszcząć prywatne śledztwo. Strach pomyśleć,jak wyglądałaby konfrontacja rywali. Wyszłyby na jaw wszystkie drobne kłamstewka i poważne przemilczenia. Oznaczałoby to żałosny koniec pięknego romansu. Miała wszelkie powody, żeby zataić przed Lyallem miejsce swego pobytu.

– Zrobię, co w mojej mocy – zapewniła Mi chelle.

– Dziękuję i przepraszam za kłopot – Odłożyła słuchawkę i ciężko westchnęła.

Brutalne przebudzenie z czarownego snu na jawie zupełnie ją rozstroiło. Pomyślała o mężczyźnie, którego opuszczała. Wieczorem nosił ją na rękach. Niemalże zyskała pewność, że mu na niej zależy. Wspólny poranek wyglądał jak dalszy ciąg tej samej baśni. Swiatło dnia nie osłabiło intymnej więzi. Wzajemna fascynacja miała głębsze podłoże niż pociąg fizyczny. Nazwał ją w żartach najcenniejszą zdobyczą, ukoronowaniem kariery myśliwego. Jak naprawdę traktował tę znajomość? Ile dla niego znaczyła?

Przystanęła w drzwiach i popatrzyła na kochanka. Siedział z gazetą przy stole, przy którym przed chwilą razem spożywali posiłek. Ponad wszystko pragnęła z nim zostać. W ciągu jednej doby dał jej więcej szczęścia niż Lyall przez cały okres narzeczeństwa. Jednak nie mogła powiedzieć, że go zna. Nie potrafiła też przewidzieć, czy nadal by ją pociągał, gdyby przy bliższym poznaniu okazał się despotą jak Lyall. Wiedziała tylko, że do byłego narzeczonego już nie wróci.

Nick przeglądał ostatnie wiadomości. Poczuł na plecach spojrzenie Sereny i odwrócił głowę. Stała w drzwiach i patrzyła na niego zachłannie, jakby chciała utrwalić w pamięci jego postać na resztę życia. Jej twarz wyrażała przygnębienie. Nie znał jego przyczyny, lecz współczuł jej z całego serca. Wstał i ruszył szybkim krokiem w jej kierunku. Zapragnął zburzyć wszelkie bariery, jakie mogłyby ich rozdzielić. Uniosła w górę ręce, żeby go zatrzymać.

– Zostań na miejscu. Michelle wzywa mnie do domu.

Po co? Mogę w czymś pomóc?

– Niestety, nie. Wynikły pewne kłopoty, ale musimy same stawić im czoło. I to jak najprędzej.

Znikła w drzwiach łazienki, zanim zdążył przyjąć do wiadomości, że odchodzi. Chwilę wcześniej przysiągłby, że łączy ich autentyczna, głęboka więź. Teraz nagle została zerwana. Albo też nigdy me istniała, tylko on uległ złudzeniu. Odstawiła go na boczny tor bez słowa wyjaśnienia. Nie mógł pozwolić, by o nim zapomniała. Bez zastanowienia podążył jej śladem do salonu. Dopiero tam ochłonął. Uznał, że nie miała obowiązku zawierzać mu swoich trosk. Nie znała go na tyle dobrze, żeby mu całkowicie zaufać. Nie powinien kwestionować jej decyzji. A jednak było mu niezmiernie przykro, że coś przed nim ukrywa. Zadał sobie pytanie, jak wielkiej bliskości oczekiwał.

Dawno przestał szukać stałego związku. W wieku dwudziestu kilku lat przeżył dwie wielkie miłości. Nie wytrzymaly próby czasu. Zniszczyły je odmienne oczekiwania, życiowe cele, wartości i różne ścieżki kariery zawodowej. Po pewnym czasie znajdował u swego boku tę samą osobę, lecz zupełnie odmienną niż ta, o której względy zabiegał. Wielu jego przyjaciół zdążyło już założyć rodziny. Wielu z nich było już po rozwodzie. Jego kuzyni starannie wybierali panny, mogące wnieść w posagu nie tylko odpowiednie koneksje, ale i dodatkowe miliony do niemałej już fortuny M rettich. Jemu także rodzice przedstawili kilka świetnych partii, jak nakazywał włoski obyczaj. Konsekwentnie odmawiał zawarcia kontraktu handlowego. Powoli nabierał obrzydzenia do instytucji małżeństwa. Ostatnia wypowiedź Justine przepełniła czarę goryczy. Jak wszystkie młode damy z tak zwanych dobrych domów obnosiła swoją obłudę niczym tarczę herbową.

Nick natomiast poszukiwał wierności, lojalności i ciepła. Niezbyt intensywnie zresztą, póki nie poznał Sereny. Bez wahania zrezygnowała z własmiał powodu do urazy. Widocznie ktoś w tym momencie bardziej jej potrzebował. Albo skorzystała z okazji, żeby wrócić do swojego świata. Nic o nim nie wiedział. Sugerowała, że bardzo wiele ich dzieli. Uważał, że takie drobiazgi jak odmienne pochodzenie, środowisko czy krąg znajomych nie powinny przeszkadzać w nawiązywaniu kontak tów międzyludzkich. Jemu w każdym razie nie przeszkadzały. Postanowił, że ją o tym przekona. Zbyt długoją gonił, zbyt wiele osiągnął, żeby teraz pozwolić umknąć.

Usłyszał kroki na korytarzu. Uznał, że odpowiedni moment do działania jeszcze nie nadszedł. Pozwoli jej odejść, pozałatwiać sprawy, a jutro w spokoju zaplanuje następne posunięcie.

Gdy ujrzał Serenę, natychmiast zmienił zdanie. Szła zgarbiona, ze spuszczoną głową, jak żołnierz po przegranej bitwie. Serce ścisnęło mu się z żalu. Zapragnął dzielić z mą wszystkie troski, zdjąć z ramion ciężar, który ją przytłaczał, a w razie potrzeby stanąć do walki w jej obronie.

– Sereno…

Przystanęłą wyprostowała plecy i uniosła głowę. Patrzyła na niego z przerażeniem, niczym dzikie zwierzątko, zapędzone w zasadzkę. Z jej postawy wnioskował, że z góry odrzuci wszelkie próby ingerencji. Pojął, że niczego nie osiągnie ani siłą, ani perswazją. Szybkim krokiem podeszła do drzwi.

– Dziękuję za kolację i śniadanie – wykrztusiła z wysiłkiem. – Miskę zabiorę jutro, gdy przyjadę po Cleo.

– Jeżeli mógłbym w czymś pomóc – próbował ją zatrzymać.

– Nie, proszę – wpadła mu w słowo – Spieszę się, czas nagli – Odwróciła głowę, ale itak zdążył zauważyć, że na jej policzki wystąpił rumieniec.

Nie rozumiał, czemu od razu me zabrała miski. Może, dlatego, że musiałaby przejść obok niego. Albo, dlatego, że w kuchni dwukrotnie uprawiali miłość. Wolała me ryzykować powrotu do miejsca, które stwarzało zbyt wiele pokus.

Chwyciła za klamkę.

– Przeżyłem z tobą niezapomniane chwile, Sereno – próbował ponownie nawiązać kontakt i do dać jej otuchy przed tajemniczą batalią.

Przystanęła i popatrzyła na niego spod rzęs. Nie potrafił odczytać wyrazu jej oczu.

– Podarowałeś mi cudowne chwile. Bardzo ci za nie dziękuję. – Otworzyła drzwi i zaraz zamknęła je za sobą.

Nick stał w miejscu i żałował, że wymyślił czegoś lepszego, żeby ją zatrzymać. Czekał go jałowy, samotny dzień. Cleo głośno zaprotestowała przeciwko rozstaniu z przyjaciółką.

– Jutro wróci – uspokoił ją opiekun.

Sam me zaznał spokoju. Nie był w stanie prze widzieć, co przyniesie następny dzień. Przeczuwał, że jeśli sam nie wkroczy na terytorium Sereny i nie przyciągnie jej do siebie, utraci ją na zawsze. Nie mógł pozwolić, by go opuściła.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Serena nie dostrzegła żółtego porsche Lyalla na parkingu przed salonem. Odetchnęła z ulgą. Zyskała trochę czasu na przygotowanie do konfrontacji. Nacisnęła pedal hamulca i pobiegła do domu, by zapytać Michelle, co wynegocjowała. Siostra powitała ją w przedsionku. Uniosła ręce w uspokajającym geście.

– Nie ma pośpiechu, wróci za półtorej godziny. Zgłosił jakąś posiadłość na aukcję i pojechał sprawdzić, jak idą przygótowania. Później zabierze cię do restauracji – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

– Nie chcę tego spotkania – Serena pokręciła głową. Wjej oczach rozbłysły łzy – Ani rozmowy, ani obiadu, ani samego Lyalla.

– Wytłumacz mu, że wszystko między wami skończone. Wesprę cię w razie potrzeby.

– Przykro mi, że cię w to wciągam.

Michelle objęła ją z siostrzaną czułością.

– A mnie, że oderwałam cię od Nicka. Mam nadzieję, że się nie pogniewał.

– Raczej nie. Zaoferował pomoc.

– A widzisz! Od razu mówiłam, że to przemiły człowiek. Głowa do góry. – Michelle odgarnęła kosmyk włosów z twarzy siostry – Wszystko, co złe, przemija. Weź prysznic, odpocznij, a nabierzesz sił do walki.

Serena skinęła głową i wzięła głęboki oddech. Z wdzięcznością posłuchała rad siostry. Było jej tylko wstyd, że rozpaczała z powodu kłopotów sercowych. Michelle przeżyła znacznie większą tragedię. Jej mąż został zamordowany. Wcześniej rodzice obydwu dziewcząt zginęli w wypadku samochodowym. Serena miała wtedy szesnaście lat. Musiała błyskawicznie dorosnąć i wziąć na siebie obowiązki przerastające siły nastolatki. Podołała im mimo młodego wieku. Tym niemniej, niezależnie od tego, jak ciężko pracowała i jak daleko jeździła, nigdy nie zdołała zapełnić przy tłaczającej pustki. Utraciła świadomość przynależności, poczucie bezpieczeństwa. Liczyła na to, że odzyska je przy Lyallu.

Marzyła o ciepłym, przytulnym domu i własnej rodzinie. Pokochała narzeczonego za obietnicę stabilizacji, za perspektywę dostatniego, spokojnego życia. Wierzyła, że już nigdy nie zazna samotności. I nagle cudowne wizje prysly jak bańka mydlana. Wyszło na jaw, że człowiek, który przyrzekał otoczyć ją opieką, nawet jej nie szanował. Jak mogła budować przyszłość z kimś, kto nią gardził? Dla samego majątku nie chciała wychodzić za mąż. Pragnęła wielkiej, odwzajemnionej miłości na całe życie. Nie zamierzała sprzedawać tego marzenia za pieniądze.

Być może, nawiązując romans z Nickiem, popełniła kolejny błąd. Nie znała jego poglądów, zasad ani uczynków. Nie potrafiła też powiedzieć, czy go kocha, czy tylko pożąda. Nawet, jeżeli znów wkroczyła na fałszywą ścieżkę, zaszła za daleko, żeby z niej zawrócić.

Lyall przyjechał pół godziny później, niż zapowiadał. Wyszła mu na spotkanie, żeby nie za praszać do domu. Podejrzewała, że rozmyślnie kazał na siebie czekać. Dawał do zrozumienia, że jego czas jest znacznie cenniejszy niż jej. Wyglądał jak z żurnala w brunatnej kamizelce, kremowych dżinsach i koszuli bez kołnierzyka. Podwinięte rękawy odsłaniały drogi zegarek. Jasne pasemka w brązowych włosach dopełniały obrazu niewymuszonej elegancji. Był niższy i szczuplejszy od Nicka. Uprzejmy wyraz twarzy, nienaganne maniery i ubiór zjednywały mu sympatię otoczenia. Nosił wyłącznie ubrania od najlepszych projektantów, w sam raz dla milionera. Na Serenie jednak nie robiło już wrażenia ani jego bogactwo, ani on sam. Nawet jej serce nie drgnęło, gdy go ujrzała. Przeciwnie, było jej wstyd, że kiedyś imponowały jej błyskotki.

Wielokrotnie przymykała oko na aroganckie zachowanie narzeczonego. Przyjmowała za rzecz naturalną, że człowiek sukcesu ma powody do durny. Zbuntowała się dopiero wtedy, gdy ją samą potraktował jak podnóżek.

Podeszła do auta. Lyall zmarszczył brwi na widok codziennych spodenek i podkoszulka, zupe nie nieodpowiednich do lokali, jakie przywykl odwiedzać. Wcześniej widywał ją wyłącznie w eleganckich strojach i fryzurach. Zmieniła wizerunek na znacznie skromniejszy, żeby na własne oczy zobaczył, że nie pasuje do jego świata. Dopięła swego.

– Przecież mówiłem twojej siostrze, że zabieram cię na obiad – powiedział z grymasem niezadowolema.

– Niepotrzebnie traciłeś czas. Nigdzie się z to bą nie wybieram. Ani dzisiaj, ani nigdy więcej. Nie zmieniłam również decyzji. Między nami wszystko skończone.

Zmarszczył brwi. Zaskoczyła go. Oczekiwał entuzjazmu, skruchy, przeprosin, wszystkiego, tylko nie oporu.

– Zerwałaś zaręczyny pod wpływem emocji, ponieważ źle mnie zrozumiałaś. Człowiek, z którym wtedy rozmawiałem, był moim architektem. Pewnie już nigdy go nie spotkasz…

– Co w niczym nie zmienia sensu wypowiedzi – przerwała – Nie odpowiadam twoim wyobrażeniom. Nie zaakceptuję życia w cieniu znakomitego męża.

Dobrze, chociaż, że otrzymała bezpośrednie po twierdzenie prawdomówności Nicka. Lyall faktycznie usiłował podnieść własny prestiż, traktując słynnego architekta jak podwładnego. Nie miała wątpliwości, że nie zaskarbił sobie jego sympatii.

– Nie mówiłem tego, co naprawdę myślę. Usłyszałaś tylko fragment rozmowy. Pozwól mi wyjaśnić wszystkie okoliczności. Otóż klan Morettich zajmuje czołową pozycję wśród najlepszych światowych konstruktorów. Obracają nie milionami, lecz miliardami. Mają powiązania z najlepszymi przedsiębiorcami budowlanymi. W dodatku Nick przyprowadził na przyjęcie Justine Knox. Jej przodkowie zbili majątek na wydobyciu złota. Ojciec posiada większość kopalni w okolicy Kalgorlie…

– Aha, ponieważ tobie narzeczona nie przynosiła chluby, nie pozostało nic innego, jak tylko ją poniżyć – podsumowała z gorzką ironią.

– Wybacz, Rene, nie miałem takiego zamiaru. Nick Moretti otwarcie drwił z mojego wyboru. Wyprowadził mnie z równowagi, no i nagadałem bzdur. Nie przypuszczałem, że nas słyszysz.

– Dałeś mu niezłą nauczkę. Pewnie pożałował, że adoruje królewnę ze złotych pałaców, zamiast kupić sobie małą, głupiutką niewolnicę wyrzuciła z siebie ćałą gorycz.

Lyall dał kolejny pokaz arogancji i pychy. Całe szczęście, że rozszyfrowała go przed ślubem. Nie wytrzymałaby z pyszałkiem, który bez skrupułów poprawiał własny wizerunek kosztem najbliższej osoby.

– Przysięgam, Rene, że to się więcej nie po wtórzy. Kocham cię taką, jaka jesteś. Dam ci wszystko, czego zapragniesz.

– Prócz szacunku.

– Nieprawda, dostrzegam w tobie wiele zalet. Bardzo mi na tobie zależy. Wróć do mnie.

– Nie mogę. Dawniej myślałam, że ja też cię kocham. Teraz wiem, że nie łączyło nas prawdziwe uczucie. Poznałam człowieka, dzięki któremu zrozumiałam, czym jest miłość. Przykro mi. Z nami koniec.

– Coś podobnego – wykrzyknął, jakby usłyszał najgorszą obelgę.

Nie wyjaśniała, kto uczył ją miłości. Nie chciała pognębić Lyalla, tylko przekonać, że nie ma powrotu do przeszłości. W końcu osiągnęła zamierzony skutek. Nie nalegał więcej, pożegnał ją ozięble i odjechał.

Odetchnęła z ulgą, po czyni znowu popadła w przygnębienie. Z trudem powstrzymała łzy. Informacje o fortunie Morettich uświadomiły jej w pełni, jak wielka przepaść dzieli ją od Nicka. Jeżeli dla Lyalla niewiele znaczyła, to wobec takich Morettich i Knóx6w była nikim. Michelle radziła, żeby posłuchała głosu serca, nie zważa jąc na zewnętrzne okoliczności. Łatwo jej mówić, nie poznała mentalności ludzi z wyższych sfer tak dobrze jak ona. I w przeciwieństwie do młodszej siostry nigdy nie zabiegała o ich akceptację.

Serena dopiero ostatnio zaczęła dostrzegać wewnętrzne różnice pomiędzy osobami należącymi do zamożnych warstw społeczeństwa. Lyall dorobił się fortuny własnymi rękami. Był z tego dumny i ostentacyjnie manifestował bogactwo. Nick od urodzenia należał do elity, nie musiał niczego udowadniać. Prawdopodobnie uważał wybór partnerki z odpowiednich kręgów za rzecz równie naturalną, jak zdobycie wyższego wykształcenia i prestiżowego zawodu. Podczas wspólnej kolacji doszła jednak do wniosku, że o karierze Nicka zadecydowały nie tyle rodzinne powiązania, co talent i twórcza pasja. Uwielbiał tworzyć wizje przyszłości i patrzeć, jak przybierają realny kształt. Podziwiała jego determinację. Dzięki mej osiągał wszystko, czego zapragnął. Przeszkody na drodze do celu traktował jak wyzwanie. Zachęcały go do większego wysiłku. Udowodnił to w czasie spotkań z Sereną. Dotąd poszukiwał sposobu, żeby przełamać jej opór, aż odniósł zwycięstwo.

Tuż przed szóstą poszła do kuchni, by przyszykować kolację. Michelle i Erin karmiły kucyka w stajni. Zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę, pewna, że ktoś telefonuje do siostry. Gdy usłyszała głos Nicka, zabrakło jej tchu z wrażenia.

– Co u ciebie? Wszystko w porządku – spytał przyjaźnie.

„Przemiły gość” – przemknęła jej przez głowę ocena siostry. W sercu znów zaświtała nadzieja.

– Tak – wykrztusiła z największym trudem.

– Milo mi to słyszeć. Po twoim wyjeździe przejrzałem kalendarzyk. Jutro rano wyjeżdżam na spotkanie do Rady Miejskiej w Gosford. Pozwól, że po drodze podrzucę do Holgate Cleo i miskę po sałatce. Oszczędzę ci kłopotu z przyjazdem.

– Dziękuję. Przykro mi tylko, że nadłożysz drogi.

– Wcale nie. I tak przejeżdżam koło waszego domu. Przy okazji poproszę cię o przysługę. Nie potrafię powiedzieć, do której potrwa narada. Czy Cleo mogłaby pozostać u was do mojego powrotu?

– Oczywiście, zatrzymamy ją, jak długo będzie trzeba.

– Dziękuję z całego serca.

– Trafisz do nas?

– Jasne! Mijałem wasz dom, jadąc na pokazy kucyków do stadniny w Matcham. Do zobaczenia jutro o dziewiątej.

Serena odlo słuchawkę. Posmutniała. Nie usłyszała ani jednego ciepłego siowa. Uznała, że Nick w dyskretny sposób odsuwają. Dyplomatycz nie zmienił plany na poniedziałek, żeby uniknąć ponownej wizyty. Łatwiej zakończyć znajomość po jednej wspólnej nocy niż po kilku intymnych spotkaniach.

Bogaci ludzie nie ufają osobom o niższej pozycji społecznej. Wolą utrzymywać bezpiecz ny dystans. Już wiele ubogich, sprytnych panienek zszargało opinię znanych ludzi, sprze dając pikantne informacje do gazet. Inne nieźle żyją z honorariów za milczenie.

Nic wprawdzie nie wskazywało na to, że Nick podejrzewa Serenę o niecne zamiary, a jednak w jej głowie kłębiły się najczarniejsze myśli. Nie zawierzyła swych zmartwień siostrze. Po głębszym namyśle uznała je za wytwór chorej wyobraźni.

Gdyby Lyall nie naopowiadał jej o bajecznej fortunie Morettich, pewnie nadal uważałaby go za zwykłego człowieka i nie szukałaby ukrytych motywów banalnej prośby. Uznała, że nie powinna rozpaczać na zapas, tylko odczekać do następnego dnia i uważnie poobserwować zachowanie Nicka. Lub pozwolić działać intuicji, jak zalecała Michelle. Nie miała przecież żadnego wpływu na dalszy przebieg wydarzeń.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Dotrzymanie postanowień kosztowało ją sporo wysiłku. W poniedziałek rano musiała nieustannie kontrolować swoje zachowanie podczas rozmów z klientami. Za pięć dziewiąta odprowadziła do wyjścia człowieka, który przywiózł pudelka na zabiegi do salonu. Wiaśnie wtedy na parking wjechało czerwone ferrari, warte co najmniej pół miliona dolarów. Nie widziała go nigdy wcześniej. Jeszcze z Lyallem zwiedziła kiedyś wystawę sa mochodów. Dowiedziała się wtedy, że włoskie modele sportowe uchodzą za symbol dobrego stylu i wysokiego statusu społecznego.

Przetarła oczy ze zdumienia, gdy ujrzała, że z ferrari wysiada Nick. Na paradę w klubie jeździeckim przyjechał zwyczajnym, niedrogim cherokee. Odczuła w pełni dzielące ich różnice. Straciła resztki nadziei, że mogłaby kiedykolwiek za sypać tak głęboką przepaść. Nick wyprowadził psa i zabrał miskę z tylnego siedzenia. Pospieszyła w jego kierunku. Chciała jak najszybciej odebrać i usunąć sprzed jego oczu jedyny przedmiot, przy pominający o wspólnej kolacji, połączonej ze śniadaniem. Nie wyszedł jej naprzeciw. Został na miejscu i czekał, aż podejdzie. Przywitał ją serdecznym uśmiechem. Nie wyglądał na człowieka, który próbuje przywrócić służbowy dystans.

– Dzień dobry, widzę, że wcześnie zaczęłaś pracę – Wskazał ruchem główy samochód po przedniego klienta i mrugnął do niej, jakby znów chciał nawiązać intymną więź.

Serce Sereny wbrew rozsądkowi przyspieszyło rytm. Ciepłe spojrzenie i miłe powitanie sprawiły jej wielką przyjemność. Miała zamęt w głowie.

– Co zrobiłeś z cherokee – spytała z niepokojem w głosie.

Dręczyła ją myśl, że użył luksusowego samochodu, żeby podkreślić, jak wiele ich dzieli.

– Odstawiłem do garażu. Należy do Warda. Prosił mnie, żebym nim pojeździł od czasu do czasu, żeby naładować akumulator. Dlatego nigdy wcześniej nie widziałaś mojego ferrari.

Pokręciła głową w milczeniu. Nick spostrzegi jej strapioną minę. Pojął w lot przyczynę zmiany nastroju i pospieszył z dodatkowym wyjaśnie niem:

– To niczego nie zmienia, Sereno. Nadal pozostałem tym samym człowiekiem, którego odwiedziłaś w sobotę – zapewnił uroczystym tonem.

W sercu Sereny rozbłysła iskierka nadziei. Ugasiła ją czym prędzej.

– Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak nie wiele o tobie wiem – powiedziała ze smutkiem.

– Byłbym szczęśliwy, gdybyś zechciała bliżej mnie poznać. O ile masz dziś wolny wieczór.

Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że chce kontynuować romans. Ona także o niczym innym nie marzyła. Pragnęła go do szaleństwa. Nie potrafiła sobie tylko wyobrazić, jak zniesie ból rozstania, gdy Nick uzna, że czas zakończyć przy godę. Nie miała wątpliwości, że kiedyś to nastąpi. Już po jednej wspólnej nocy przeżywała udrękę niepewności. Przyjęcie zaproszenia naraziłoby ją na znacznie większe cierpienia w przyszłości. Jeszcze nie wyleczyła ran po poprzednim upokorzeniu. Nie powinna ryzykować kolejnego, jeszcze gorszego. Gorączkowo szukała logicznego uzasadnienia odmowy.

– Nie, Michelle i Erin mnie potrzebują…

– Bardzo żałuję – przerwał, me czekając na wyjaśnienie, i wręczył jej smycz. – W takim razie porozmawiamy po południu. Teraz nie mogę zostać dłużej.

Skinęła głową i wyciągnęła ręce po miskę. Załowala, że szukała pretekstu, żeby uniknąć prywatnego spotkania, zamiast stanowczo powie dzieć, że chce ograniczyć dalsze kontakty do nie zbędnego minimum. Stała bez ruchu i patrzyła, jak wymarzony mężczyzna wsiada do wspaniałego auta – symbolu innego, dalekiego świata. Jeszcze nie zdążył odjechać, a już za nim tęskniła. Tłumaczyła sobie, że słusznie postąpiła. Jeżeli interesował go tylko seks, dała mu do zrozumienia, że nie zadowala ją przelotny, powierzchowny romans.

Nick nie wrócił do szesnastej. Po pracowitym dniu Serena wsiadła do ciężarówki i odwiozła do Eriny maltańskiegó teriera. Właścicielka suczki cierpiała na artretyzm. Poprosiła Serenę, żeby nakarmiła zwierzaka. Z przyjemnością pomogła starszej pani. Nawet z własnej inicjatywy przeciągnęła wizytę. Upewniła się, że chorej niczego nie braku je i dopiero odjechała. Liczyła na to, że Nick zdążył zabrać Cleo i uniknie ponownego spotkania i kolejnych rozterek.

Plan zawiódł. Po powrocie ujrzała czerwone ferrari na parkingu, a następnie jego właściciela. Stał oparty o ogrodzenie maneżu i obserwowal,jak Erin trenuje skoki przez przeszkody na kucyku. Spostrzegł Serenę natychmiast i pomachał ręką na powitanie. Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Żałowała, że nie została u klientki do wieczora. Krótka nieobecność go nie zniechęciła. Nie miała teraz innego wyjścia, jak tylko powiedzieć bez ogródek, żeby zostawił ją w spokoju.

Ruszył w jej stronę, zanim zdążyła przygotować wypowiedź. Suczka dumnie kroczyła obok niego z różową kokardką na szyi. W ręku Nicka do strzegła ogromny bukiet, również przewiązany różową wstążką. Tego już było za wiele. Jeszcze raz przyrzekła sobie, że pozostanie niewzruszona. Nie pozwoli się ani uwieść, ani kupić.

– Ładnie mieszkacie – zagadnął.

– Rozumiem, że okiem zawodowca oceniłeś naszą posiadłość jako wartościową – odrzekła chłodno i splotla ręce na piersi.

– Tak, w kategoriach estetycznych, anie finansowych. To naprawdę piękne miejsce. Zachwyciły mnie stare drzewa gumowe, zielona trawa, a także wspaniały ogród i dom utrzymane w oryginalnym, wiejskim stylu.

Całkowicie, zbił ją z tropu. Nie dała tego po sobie poznać. Zdecydowała, że musi mu uświadomić, z kim ma do czynienia. Nie wiedziała, co sobie na jej temat wyobrażał, ale postanowiła pozbawić go jakichkolwiek złudzeń. Siebie przy okazji również.

– Nie jest mój. Nie posiadam żadnej własności. Rodzice zmarli, gdy miałam szesnaście lat. Nasza rodzinna farma była obciążona olbrzymim długiem hipotecznym. Straciłyśmy ją. Michelle kupiła ten dom za odszkodowanie po śmierci męża. Zginął na posterunku – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Nick wysłuchał przemówienia z poważną miną. Zdawała sobie sprawę, że zaskoczyła go wojowniczą postawą i surowym tonem. Poza tym nie potrafiła odczytać z jego twarzy żadnych uczuć. Gdy skończyła, milczał jeszcze przez dłuższą chwilę.

– Po co mi to mówisz?

– Jak to po co – wykrzyknęła – Spójrz wreszcie prawdzie w oczy! Pochodzimy z dwóch róż nych światów. Dzieli nas wszystko: pochodzenie, stan majątkowy, twoja sława, apartament w Balmoral i wreszcie samo nazwisko Moretti.

– Zastanawiam się, czy ktokolwiek zauważa, że nosi je żywy, myślący i czujący człowiek, Sereno. Ty przynajmniej wiesz, że inni cenią cię za to, co sama osiągnęłaś. Ja nigdy nie mam pewności, czy ktoś mnie naprawdę lubi, czy tylko schlebia ze względu na wpływy mojej rodziny. Wbrew pozorom znakomite pochodzenie bardzo utrudnia obiektywne spojrzenie na siebie samego.

Serena osłupiała. Nick naświetlił sprawę z zupełnie innej strony, jakby to nie ona, lecz on był ofiarą społecznej niesprawiedliwości. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć ani co odpowiedzieć. Zanim zdążyła wyrobić sobie jakiekolwiek zdanie, ponownie ją zaskoczył.

– Chciałbym, żebyś spróbowała ocenić moją wartość jako człowieka, nie jako dziedzica fortuny. Jeżeli przeszkadza ci w tym marka samochodu, mogę jeździć tańszym.

Dopiero teraz zrozumiała, że Nick naprawdę odczuwał swe wspaniałe dziedzictwo jako ciężar. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że majątek i słynne nazwisko mogą utrudniać życie. Pojęła, jak niesprawiedliwie go osądzała. Materializm Lyalla zatruł jej umysł i sprawił, że oglądała rze czywistość w krzywym zwierciadle. Złożyła ręce w błagalnym geście.

– Wybacz, jestem przy tobie taka zagubiona – wyjąkała bezradnie.

– Proponuję, żebyśmy znów spróbowali odnaleźć nić porozumienia. Potrzebujemy trochę czasu, żeby się nawzajem lepiej poznać.

Intuicja podpowiadała, że powrnna wyrazić zgodę. Przecież oferował to, czego jej dotychczas brakowało: czas. Uświadomiła sobie, że najpoważniejszą przyczynę jej zahamowań stanowiły nie różnice majątkowe, tylko poczucie nietrwałości, mepewność jutra. Zlikwidował tę barierę za pomocą jednego rozsądnego zdania. Gorączkowo szukała odpowiednich słów. Chyba nawet bezwiednie skinęła głową, bo Nick nie czekał na odpowiedź.

– Widziałem w Gosford plakat nowej wystawy. Wernisaż odbędzie się w piątek po południu. Znam też dobrą restaurację w Brisbane Water. Mogę zarezerwować stolik na wieczór, jeśli zechcesz mi towarzyszyć.

Skruszył jej opór do reszty. Zaproszenie na prawdziwą randkę świadczyło o autentycznym zainteresowaniu. Wyprawa do galerii i wypad do restauracji wymagały znacznie więcej zachodu niż zaproszenie do łóżka w domu siostry. Postanowiła skorzystać z tak kuszącej propozycji i ze wszystkiego, co oferował ten fascynujący mężczyzna.

– O tak, bardzo chętnie – odrzekła.

Wręczył jej bukiet.

– Mijałem po drodze plantację róż. Niech wyrażą to, czego ja nie potrafię: pragnę być z tobą, Sereno.

Cudowny zapach wykwintnej mieszanki ponad dwudziestu odmian kompletnie ją odurzył.

– Jakie cudne – westchnęła z nieśmiałym uśmiechem – Nie zasłużyłam na nie. Nagadałam wiele przykrych rzeczy. Przepraszam i obiecuję poprawę.

Roześmiał się i objął ją ramieniem. Wróciły najpiękniejsze wspomnienia. Zapragnęła ponad wszystko powtórki tamtej magicznej nocy. Tym razem bez zbędnych zahamowań i jałowych rozważań. Nick Moretti zapadł jej w serce bardzo głęboko. Był częścią jej obecnego życia i postanowiła korzysta z każdej chwili szczęścia, me zwa żając na przyszłe konsekwencje.

Nick wsiadł do auta i odjechał. Kusiło go, żeby pomknąć przed siebie z najwyższą prędkością. Po chwili zdjął jednak stopę z pedału gazu. Radość z sukcesu nie upoiła go do tego stopnia, żeby łamać przepisy. Na bocznej drodze obowiązywały ogra niczenia prędkości.

– Odzyskałem ją – powiedział do Cleo – Kosztowało to sporo wysiłku, ale najważniejsze, że znalazłem właściwy sposób. Nigdy bym nie pomyślał, że marka samochodu może stanowić barierę pomiędzy dwojgiem ludzi.

Rozpieszczonej suczce symbole luksusu z całą pewnością nie przeszkadzały. Przywykła do dobrobytu, podobnie jak cała rodzina Morettich.

Teraz, gdy Serena opowiedziała cokolwiek o sobie, Nick zrozumiał jej skrupuły. Postanowił, że nie dopuści do tego, by okoliczności zewnętrzne pozbawiły go towarzystwa najciekawszej osoby, jaką w życiu spotkał. Intrygowała go, pociągała, stanowiła wyzwanie. Szanował ją za uczciwość, prostolinijność i pogardę dla dóbr materialnych.

Nie traktował wizyty w galerii jedynie jako środka do celu. Nie przeszkadzało mu nawet, że musi czekać aż do piątku, żeby przeżyć autentycz ną przygodę ze sztuką i z fascynującą kobietą, nieskalaną snobizmem. Był pewien, że szczerze wyrazi swoją opinię o pracach bez względu na obowiązujące mody. Nudził go pseudointelektual ny bełkot stałych bywalców. Zdjął jedną rękę z kierownicy i podrapał pieska za uszami.

– Naprawdę ją polubiłem. Ty też, prawda? Dobrze wybraliśmy.

Suczka nie zaprotestowała. Przypomniał sobie jej niechęć do Justine i doszedł do wniosku, że zwierzęta oceniają człowieka według bardziej sprawiedliwych kryteriów niż ludzie.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Nick przystąpił do pracy z zapasem nowej energii, jakby nagłe odmłodniał po spotkaniu z Sereną. Nie traktował pięciu dni bez kobiety jak wyrzeczenia. Oczekiwał ciekawych przeżyć i wspaniałej nagrody za cierpliwość. Przepełniała go radosna euforia, jakby pierwszy raz w życiu szedł na rand kę. W piątek wyruszył do Holgate zadowolony i beztroski. Zanim wjechał na parking, Serena wyszła na werandę. Z pewnością go wyglądała. Rzeczywiście szanowała cudzy czas w przeciwieństwie do dotychczasowych partnerek Nicka.

Wyglądała wspaniale w asymetrycznej, przylegającej sukni z jednym ramiączkiem, srebrnych sandałkach i z torebką w tym samym kolorze. Spięła włosy zjednej strony srebrną klamrą. Z drugiej strony opadały swobodnie na ramię. Nadal wyczuwał w jej ruchach napięcie. Zdawał sobie sprawę, że chociaż zyskał zgodę na wspólny wy pad, jeszcze nie przełamał nieufności. Stał bez ruchu, patrzył, jak podchodzi, i usilnie walczył z niestosownym w tych okolicznościach pożądaniem. Musiał nieustannie kontrolować swoje zachowanie i korygować strategię postępowania, żeby jej nie spłoszyć. W gruncie rzeczy odpowiadało mu, że znajomość z Sereną stawia przed nim wciąż nowe wyzwania. Przywitał ją szerokim, serdecznym uśmiechem. Odpowiedziała takim samym. Serce Nicka podskoczyło z radości.

– Przepięknie wyglądasz – Starannie modulo wał glos, tak by wyrażał jedynie zachwyt, a nie pierwotne żądze.

– Dziękuję – odrzekła skromnie. Otworzył drzwi po stronie pasażera. Nie dotknął jej, kiedy wsiadała. Cale szczęście, że prowadze nie auta dawało zajęcie rękom. Gdyby me musiał trzymać kierownicy, nic nie powstrzymałoby go przed dotknięciem ponętnych kształtów.

– Co obejrzymy – spytała.

– Wystawę plakatów zespołu muzycznego o nazwie: Zwariowani jak cały świat z okresu dwudziestu lat działalności.

– Już sama nazwa przyprawia mnie o zawroty głowy.

Mimo to wyczuł w jej słowach niepokój. Miał nadzieję, że swobodna konwersacja z czasem pomoże rozładować napięcie.

– W takim razie jesteś w odpowiednim nastroju do oglądania sztuki współczesnej. W drugiej sali wiszą akty autorstwa współczesnych malarzy.

– Z pewnością przedstawiają same kobiety – orzekła z grymasem niezadowolenia.

– Wolałabyś mężczyzn?

– Nuży mnie monotonia. Podczas podróży po Europie największe wrażenie wywarł na mnie posąg Dawida dłuta Michała Anioła.

– Może ze względu na wspaniale otoczenie. Stoi przecież w słynnej na cały świat Galerii Akademii.

– Zwiedziłeś Florencję?

– Oczywiście, często wyjeżdżam do Włoch.

Serena odwróciła wzrok. Nick dostrzegł rumieńce na jej policzkach. Pożałował, że przypomniał o swoim pochodzeniu. Poprosił, żeby opowiedziała wrażenia z podróży.

Usłyszał niezwykłe wspomnienia. Miała dwadzieścia jeden lat, gdy ciekawość świata wygnała ją za morza. Ciężko pracowała i oszczędzała, za nim zebrała wystarczającą sumę pieniędzy. Podziwiał jej zapał i determinację. Pojechała razem z przyjaciółką. Jej spostrzeżenia różniły się diametralnie od powierzchownych zachwytów i przechwałek bogatych turystów. Poznała kulturę i zabytki zwiedzanych krajów znacznie lepiej niż uczestnicy drogich wycieczek. Zapomniała o wszelkich barierach, z ożywieniem wracała do przeszłości. Ponownie przeżywała wielką przygo dę, a Nick razem z nią. Do galerii, nowoczesnego budynku w ogrodzie japońskim, weszła już zupełnie odprężona.

Oglądali plakaty i akty, wysłuchali przemówienia inauguracyjnego, kosztowali owoców, przekąsek i wina. A przede wszystkim dyskutowali o zmianach, jakie zaszły w sztuce w ciągu ostat nich dwudziestu kilku lat. Na wernisaż przybyło wielu zwiedzających. Niek ujął Serenę pod ramię, żeby nie rozdzielił ich tłum. Dotyk gładkiej skóry sprawił mu wielką przyjemność. A fakt, że nie protestowała, jeszcze większą. Runęły wszelkie bariery. Osiągnęli doskonale porozumienie, jakby od lat stanowili parę. W idealnej harmonii opuścili galerię. Pojechali do restauracji, leżącej nad wodą pomiędzy przystanią promów i keją żeglarską. Od razu odgadła, że twórca projektu klubu żeglarskiego inspirował się wyglądem gmachu opery w Sydney.

– Obydwa budynki wzniesiono na planie łodzi. Różnią się tylko układem żagli, pokrywających dach – zauważyła – Błękitna podmurówka o fantazyjnych kształtach śymbolizuje fale morskie. Genialny pomysł.

Następnie poprosiła Nicka o opinię na temat najważniejszych inwestycji, które zmieniły oblicze metropolii w ostatnich latach. Rozmawiali z ożywieniem, póki kelner nie przyniósł karty. Bez wahania zamówiła ostrygi, filet z miecznika, risotto z krabów i kompot z fig. Nie okazywała skrępowania wyrafinowanym menu. Czuła się doskonale w wytwornym lokalu. Powróciło pytanie, co robiła w Sydney, zanim zamieszkała u siostry. Pozostało tylko nadać mu odpowiednią formę.

– Jak sobie radziłyście po śmierci rodziców – spytał jakby mimochodem.

Serena zamarła z przerażenia. Nadszedł decydujący moment, chwila prawdy. Czuła ogromny lęk jak przed egzaminem. Postanowiła jednak nie zatajać przeszłości. Bieda nie hańbi, a ona nie miała nic do ukrycia. Niewygodne pytanie stwarzało okazję do przetestowania szczerości Nicka. Jeżeli miałby ją odrzucić z powodu pochodzenia lub ubóstwa, lepiej, żeby uczynił to natychmiast. Mówiła sobie, że im krócej go ma, tym łatwiej pogodzi się ze stratą. Wzięła głęboki oddech,jakby miała skoczyć w nieznaną otchłań. Przez cały czas obserwowała twarz towarzysza. Patrzył na nią z życzliwością i współczuciem.

– Ojciec hodował owce i szkolił psy pasterskie niedaleko Mudgee – zaczęła – Popadł w długi z powodu kilkuletniej suszy i nieurodzaju. Po śmierci rodziców musiałyśmy je spłacić. Nie wystarczyło już pieniędzy na naukę Michelle przerwała studia prawnicze na uniwersytecie w Sydney i wstąpiła do policji. Zamieszkałam u niej. Również opuściłam szkołę. Przyjęto mnie na termin w zakładzie fryzjerskim.

Nick zmarszczył brwi. Dwa zmarnowane talenty, pomyślał z żalem.

– Dokładałam wszelkich starań, żeby zdobyć zawód i wyrobić sobie renomę. Przeżywałyśmy z Michelle bardzo trudny okres. Trudno nam było związać koniec z końcem.

Skinął głową. Zmarszczka na czole się wygła dziła. Posłał jej współczujące spojrzenie.

– Jak cię znam, pewnie zostałaś prymuską.

– Otrzymywałam najlepsze oceny i wyglywałam konkursy. Dzięki temu znalazłam nieźle płatną pracę w renomowanym zakładzie fryzjerskim.

– Zostałaś tam aż do czasu wielkiej zagranicznej przygody?

– Tak. W tym okresie Michelle wyszła za Davida i urodziła Erin. Mogłam swobodnie wyjechać, nie zostawała sama.

– Z pewnością siostra poświęcała całą uwagę mężowi i córce – wtrącił Nick.

Miał rację. Serena przemilczała jednak, że przestała się czuć potrzebna. Nie chciała, żeby posądzał ją o zazdrość.

– Znalazłam pracę,w salonie w Londynie. Szybko zyskałam popularność i podreperowałam budżet – Uśmiechnęła się do wspomnień – Klienci często prosili szefa, żebym to ja ich obsługiwała. Chyba przede wszystkim z ciekawości, co też potrafi stylistka z Australii. Szefowie też mnie lubili. Po dwóch latach Michelle zadzwoniła, że David zginął na posterunku. Był policjantem. Został zastrzelony podczas obławy na złodziei samochodów. Natychmiast wróciłam do domu. Michelle mnie potrzebowała – Westchnęła.

– Przeżyła kolejny wstrząs -Pokiwał głową ze zrozumieniem.

– Straciłeś kiedyś kogoś z rodziny?

– Nie, nawet dziadkowie jeszcze żyją.

Tak właśnie przypuszczała. Był silny, świadomy własnej wartości, odważny i zadowolony z życia jak człowiek, którego omijają nieszczęścia. Może, dlatego pociągał ją tak nieodparcie. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, póki nie pamiętała o dzielących ich różnicach. Zamilkła na kilka sekund. Jak miała mu wytłumaczyć, c znaczy rozpacz i pustka po śmierci najbliższej osoby?

Kelner przyniósł wino. W czasie, gdy Nick napełniał kieliszki, Serena popatrzyła na wodę. Zapadał zmierzch. Życie ma wiele mrocznych stron, pomyślała. Może właśnie w tej chwili wkraczała w najciemniejszy okres znajomości z Nickiem Morettim. Muzyk zagrał na pianinie melodię Wspomnienia.

Nick nie przerywał jej zadumy. Czekał cierpliwie, aż sama wróci do rzeczywistości. Porównał doświadczenia Sereny ze swoimi. Nie zaznał biedy, żałoby ani rozpaczy. Nie umiał powiedzieć, czy udźwignąłby takie ciężary, jakie nieustannie spadały na barki dwóch młodych dziewcząt. Podziwiał ich determinację, odwagę i wzajemną miłość, która pozwoliła im pokonać wszystkie przeszkody. Młodzieniec przy pianinie zaśpiewał ostatnie słowa piosenki:

…nastał nowy dzień.

Serena podniosła oczy i popatrzyła na Nicka.

– Michelle zaczęła nowe życie od wyprowadzki z Sydney. Dostała odszkodowanie po śmierci męża. Przynajmniej miała, za co kupić ziemię i postawić dom. Mieszkanie na Wsi oznaczało dla niej powrót do czasów dzieciństwa. Dawało jej poczucie bezpieczeństwa, kontakt z naturą, a przede wszystkim ze zwierzętami.

– Podjęła słuszną decyzję – stwierdził Nick – Wiele osiągnęła. A ty, co zrobiłaś, Sereno?

– Ja i tak nigdzie nie byłam u siebie. Zostałam, w Sydney. Szkoda mi było opuszczać miasto. Pragnęłam żyć pełnią życia, skorzystać z tego, co najlepsze, zanim los znów mi wszystko odbierze. Nie planowałam przyszłości, nie sposób jej prze widzieć.

– Rozumiem, co czułaś. A więc postanowiłaś wspiąć się na szczyty – zawiesił głos W oczekiwaniu na dalsze informacje.

Liczył, że wreszcie otrzyma wyjaśnienie, w jakim zawodzie i w jakich okolicznościach korzystała ze znajomości ludzkiej psychiki.

Jej śmiech zabrzmiał sarkastycznie, ponuro. Towarzyszyło mu lodowate spojrzenie i nieprzyjemny wyraz twarzy.

– Oczekujesz spektakularnych osiągnięć, wielkich sukcesów – spytała z ironicznym, gorzkim grymasem.

Nastrój porozumienia prysł jak bańka mydlana. Naprzeciwko Nicka siedziała teraz obca kobieta, sztywna, wyprostowana i nieufha. Czuł od niej chłód. Musiał zachować ostrożność, żeby nie stra cić jej do reszty. Nie przyjmowała do wiadomości, że pragnie jej takiej,jaką jest. Uniósł ręce do góry w błagalnym geście.

– Wybacz, jeśli czymś cię uraziłem. Przecież tak niewiele o tobie wiem. Opowiedz mi swoje dalsze losy.

Poczerwieniała, spuściła oczy i wzruszyła ra mionami.

– Podjęłam pracę w modnym salonie fryzjerskim u Tylora Andersa. Zrobiła na nim wrażenie informacja, że praktykowałam w Londynie. Nazywał mnie Rene, żeby brzmiało bardziej wytwornie – Przerwała, jakby oczekiwała komentarza.

– Nic mi to nie mówi. Nie bywam w najmodniejszych miejscach. Kiedy włosy mi za bardzo urosną, wstępuję do pierwszego lepszego zakładu.

– Czesałyśmy sławnych i bogatych. Zapragnęłam ich naśladować. Wydawałam ostatnie pieniądze, żeby bywać tam gdzie oni. Goniłam za modą, polowałam na ciuchy na wyprzedażach,, słuchałam plotek z wyższych sfer. Za wszelką cenę chciałam spróbować wszystkiego, co oferuje tak zwany wielki świat. Szef nauczył mnie schlebiać możnym i zdobywać ich sympatię. Miałeś rację, byłam pojętną uczennicą. Wkrótce potrafiłam otworzyć uśmiechem zaryglowane drzwi – zakończyła z ironią w głosie.

– Odnoszę wrażenie, że obecnie patrzysz na tamten okres z pewnym dystansem i nie pochwalasz własnego postępowania – wtrącił nieśmiało.

– Wtedy byłam z siebie bardzo dumna. Zwłaszcza, że podbiłam serce pewnego milionera. Ja także go pokochałam. Gdyby nie późniejsze wydarzenia, rozmawiałbyś dziś z mężatką – zakończyła z wyraźną autoironią.

– Co, spowodowało, że nie doszło do ślubu?

– Raczej kto – ty – Popatrzyła na niego z nie przeniknionym wyrazem twarzy.

– Niemożliwe! Przecież wyjechałaś z Sydney, zanim mnie poznałaś.

– Zanim ty dostrzegłeś moje istnienie – sprostowała – Wcześniej na pewnym przyjęciu bezlitośnie drwiłeś z Lyalla Duncana, że bierze za żonę fryzjerkę. Słyszałam wszystko. Stałam tuż obok. Nagle pojęłam, że tylko w bajkach książęta kochają ubogie sierotki.

Nick otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Nagle wszystkie elementy łamigłówki ułożyły się w jedną całość. Wiedział już, gdzie ją spotkał, czemu z początku traktowała go jak wroga. Odebrało mu mowę.

Kelner przyniósł ostrygi. Serena podziękowała, życzyła mu smacznego i zaczęła jeść. Nick mial skurcze żołądka. Zupełnie stracił apetyt.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Serena połykała jedną ostrygę za drugą. Aż dziwne, że żołądek przyjmował pożywienie. Gdyby zamówiła inną potrawę, nie starczyłoby jej sił, by ją pogryźć. Nerwy miała napięte jak postronki. Z dwojga złego wolała patrzeć na talerz niż na towarzysza. Nie ukrywał, że przeżył szok. Jego twarz wyrażała bezgraniczne zdumienie. Tkwił bez ruchu jak posąg. To już koniec, pomyślała z rozpaczą. Rozczarowała najwspanialszego mężczyznę, jakiego w życiu spotkała. Bez wątpienia spodziewał się po niej mądrzejszego postępowania. Nie mogła sobie darować, że w tak pówierzchowny sposób postrzegała świat. Chciałaby widział w niej rajskiego ptaka, podczas gdy była zaledwie sroką, łasą na błyskotki. Upiła łyk wina, żeby spłukać gorycz upokorzenia.

Nick wreszcie wziął widelec. Powoli odkładał opróżnione muszle na brzeg talerza. Jedzenie najwyraźniej nie sprawiało mu przyjemności. Pewnie tylko dobre wychowanie kazało mu dokończyć posiłek. Kulturalni ludzie zawsze przestrzegają za sad i wychodzą z honorem z najgłupszych opresji, pomyślała Serena ze smutkiem. Pozorny spokój Nicka doprowadzał ją do rozpaczy. Odczekala w napięciu, aż skończy jeść.

– Powinnam ci podziękować, że zakpiłeś z Lyalla i ze mnie. Tamto upokorzenie obudziło mnie z nierealnego snu. Dzięki tobie wróciłam do rzeczywistości – wyrzuciła z siebie nie z wdzięcznością, lecz z rozżaleniem.

Nie odpowiedział od razu. Wyraz jego twarzy zmieniał się z sekundy na sekundę. Dostrzegła wstyd, dumę, wyrzuty sumienia i wreszcie złość.

– Nie potrafię zrozumieć, czemu taka elegancka, inteligentna kobieta jak ty wiązała jakiekolwiek plany na przyszłość z samolubnym pyszałkiem w rodzaju Lyalla Duncana. Co ci przyszło do głowy?

Ubodły ją te słowa. Oznaczały, że podejrzewał ją o interesowność. Z góry przesądził, że przyjęła oświadczyny dla korzyści. Nie brał pod uwagę, że jak każda kobieta marzyła o miłośći, własnej rodzinie i stabilizacji. I jeszcze o dzieciach. Chciała im zapewnić lepsze życie niż to, którego sama doświadczyła. Zdecydowała, że nie będzie mu tłumaczyć rzeczy oczywistych. Już sobie wyrobił pogląd na jej temat. Nie uwzględniłby okoliczności łagodzących.

– To już skończone. Wszystko skończone – dodała ze smutkiem – Porzuciłam Lyalla, modny salon, wytwornych znajomych i wszelkie złudzenia.

– Ale dawne uprzedzenia pozostały – wytknął – Nadal porównujesz mnie z Lyallem.

– Nie bez powodu. Obydwaj pokazaliście mi, że nie pasuję do wytwornego towarzystwa. W przeciwieństwie do takich znakomitości jak Justine Knox – odrzekła z goryczą.

– Nie planowałem z nią małżeństwa – wykrzyknął.

Serena uświadomiła sobie, że poniosła ją za zdrość. Zerwał przecież z dziedziczką kopalni złota, gdy tylko poznał jej nikczemność. A teraz zerwie z nią, mimo że wyciągnęła wnioski z własnych błędów. Przy okazji jednak popełniła kolejne głupstwo. Skoro potrzebowała rachunku sumienia, powinna go przeprowadzić w ciszy i samotności, zamiast do reszty pogrążać się w jego oczach. Pogrzebała ostatnią szansę na dalsze spotkania z mężczyzną, bez którego nie umiała żyć.

Podszedł kelner i spytał, czego potrzebują. Nick odprawił go ruchem ręki. Bez słowa. Zapadła długa, kłopotliwa cisza. Nie mogła znieść tej cięż kiej, przykrej atmosfery. Sięgnęła po wino. Nie pomagało. Nawet gdyby wypiła morze alkoholu, me uśmierzyłaby bólu. Nick miał jej dość. Sama do tego doprowadziła. Najchętniej wezwałaby taksówkę i uciekła do domu. Wreszcie przerwał milczenie.

– Oszukiwałaś mnie od samego początku, Sereno – stwierdził chłodnym tonem – Zaprzeczałaś nawet, że mnie znasz.

Wyraźnie słyszała w jego głosie tłumiony gniew. Oburzyło ją niesprawiedliwe oskarżenie.

Nie miała już żadnych szans. Nie pozostało jej nic innego, jak bronić resztek godności.

– Nie kłamałam, nikt nas sobie nie przedstawiał. Nie zamieniłam z tobą słowa, póki nie przyjechałam po psa. Co miałam ci powiedzieć?! Że jestem tą właśnie zwykłą kobietą, która twoim zdaniem omotała Lyalla – wykrzyczała.

– Nie zamierzałem cię upokorzyć – zaprotestował gwałtownie – Nie z ciebie zakpiłem tylko z jego próżności. Duncan przywiązuje ogromną wagę do symboli luksusu. Zabiega o względy możnych. Przypuszczałem, że wybierze pannę o znanym nazwisku, żeby dodać sobie splendoru. Ale ty postanowiłaś mnie ukarać, ponieważ wysłuchałem jego feudalnej teorii małżeństwa.

– Nie tylko za to. Także za czekanie pod drzwiami i nieuprzejme powitanie. Nawet nie za dałeś sobie trudu, żeby zapamiętać nazwisko tak mało ważnej osoby jak ja – przyznała ze wstydem.

Zdawała sobie sprawę, że przesadza. Zastała go w niezręcznej sytuacji. Miał prawo do roztargnienia.

– Aha, więc kiedy zauważyłaś, że mi się podobasz, dostrzegłaś szansę na rewanż i postanowiłaś rzucić mnie na kolana.

Tego już było za wiele. Mnożył tak absurdalne zarzuty, że straciła siły do walki nawet o własną godność. W ostatnim akcie rozpaczy sięgnęła po najcięższą broń:

– Myśl sobie, co chcesz. I tak w końcu dojdziesz do wniosku, że nie reprezentuję odpowiedmego poziomu. Uznanie mnie za małą, bezwzględną intrygantkę pozwoli ci zakończyć znajomość bez wyrzutów sumienia.

Zacisnął usta i milczał. Widziała, że kipi w nim złość. Osądziła go wyjątkowo niesprawiedliwie. Zawsze traktował ją z szacunkiem. To ona walczyła o dominację, ponieważ pochodzenie i wpływy Nicka oraz wspomnienia z niefortunnego przyjęcia wpędzały ją w kompleksy. Nie miała prawa przekreślać człowieka z powodu własnych uprzedzeń. Nie mogła już cofnąć wypowiedzianych stów. Spróbowała przynajmniej złagodzić ich skutek.

– Ty także mnie pociągałeś od samego początku – wyznała.

– Skąd mam wiedzieć, czy to prawda – spytał z ironicznym uśmiechem – Tyle razy dawałaś mi nadzieję tylko po to, żeby mnie znowu odepchnąć.

Odnoszę wrażenie, że cieszą cię moje porażki. Jak mogę sprawdzić, czy znów nie bawisz się ze mną w kotka i myszkę?

– Nie igrałam z twoimi uczuciami. To ty zawładnąłeś moim sercem. Czasami, gdy zdrowy rozsądek dochodził do głosu, próbowałam ci uświadomić, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Przelotny romans mnie nie zadowalał, a na nic innego nie mogłam liczyć.

– Nigdy nie traktowałem cię jak zabawkę – wykrzyknął z oburzeniem.

Uwierzyła mu po chwili zastanowienia. I zaczęła sobą gardzić. Dał jej wiele czułości i ciepła, rozpieszczał, zapraszał w ciekawe miejsca. Natomiast ona żądała szacunku dla siebie pomimo ubóstwa, a sama poniżała wartościowego człowieka wyłącznie, dlatego, że był zamożny. To ona ulegała przesądom klasowym, a nie Nick Moretti. Zaprzepaściła ostatnią szansę porozumienia.

– Wybacz mi, proszę – podjęła ostatnią, rozpaczliwą próbę usprawiedliwienia – Obnażyłam przed tobą duszę. Nie zdajesz sobie sprawy, jakie to trudne. Nadal myślisz, że coś udaję?

Nie odpowiedział. Odwrócił głowę i patrzył na wódę. Serena straciła już wszelką nadzieję. Miała ochotę skoczyć w czarną, nieprzyjazną toń. W trudnych chwilach Michelle pocieszała ją, że wszystko, co złe, kiedyś przemija. Lecz Serena ponosiła jedną klęskę za drugą. Odsunęła krzesło i wstała. Nareszcie na nią spojrzał.

– Naprawdę cię nie oszukiwałam – zapewniła jeszcze raz -Po prostu nie umiałam znaleźć z tobą wspólnego języka. Przykro mi, że zmarnowałam ci wieczór – Odwróciła się i wyszła szybkim krokiem, żeby nie widział jej łez.

Nick wstał i pobiegł za nią. Po drodze wcisnął zdumionemu recepcjoniście dwa studolarowe banknoty.

– To za kolację – rzućił w biegu.

Nie mial żadnego planu. Wzburzony umysł nie podpowiadał, w jaki sposób ma przekonać tę fascynującą kobietę, że nie wolno jej palić za sobą mostów. I że nie chce jej utracić. Wiedział tylko, że musi ją jak najszybciej schwytać. Dogonił Syrenę dopiero na drodze. Zamknął ją w objęciach. Płakała i usiłowała go odepchnąć.

– Przestań, proszę, skończmy z tym wreszcie – szlochała – Nie układało się między nami od samego początku.

Tylko umocniła jego wolę walki.

– Nieprawda! – krzyknął – W sobotę i w niedzielę rano było nam razem dobrze. Dziś w galerii miałem wrażenie, że znam cię od zawsze. Odnajdziemy wspólny język i będziemy razem szczęśliwi. Trzeba tylko spróbować.

Czuł, że opór Sereny stopniowo słabnie. Przestała walczyć. Zaniknęła oczy i pokręciła głową.

– Usiłowałam zapomnieć, jak wiele nas dzieli. Popełniłam błąd. Nigdy me zasypiemy przepaści między nami, Nick.

Przytulił ją mocno i przycisnął jasną glówkę do swojej piersi. Intuicja podpowiedziała mu, że kontakt fizyczny zdziała więcej niż słowa.

– Jesteśmy jednością. Chyba teraz czujesz, że nie oddziela nas nawet szczelina.

Trzymał ją w objęciach i gładził po plecach bardzo długo. Czuł na piersiach coraz spokojniejszy oddech. Wreszcie westchnęła głęboko.

– Walczyłam ze sobą przez cały czas. Nie chciałam cię pragnąć – powiedziała przez łzy.

Nick cierpiał męki. Dręczyły go potworne wyrzuty sumienia. Głupi, prymitywny żart pozbawił biedną dziewczynę szansy na założenie rodziny i życie w dostatku. Włożyła wiele wysiłku, żeby wkroczyć w swój wymarzony, wspaniały świat.

Zapracowała na lepsze życie. On otrzymał świetlaną przyszłość na złotej tacy, ponieważ urodził się w zamożnej rodzinie. Bezmyślnie zdmuchnął płomyk nadziei, tylko, dlatego, że Serena nie zdobyła wykształcenia. Nawet nie próbował poznać osoby, którą z góry przekreślił. Nic dziwnego, że znienawidziła całą śmietankę towarzyską, do której kiedyś chciała należeć. Ustrzegł ją wprawdzie przed małżeństwem z bezwzględnym egoistą, ale przy okazji upokorzył i spowodował ciężki uraz psychiczny. Rozumiał teraz doskonale, czemu tak zawzięcie walczyła z nim i z rodzącym się uczuciem. Musiał ją przekonać, że je odwzajemnia.

– Nie przepraszaj, w niczym nie zawiniłaś. To ja wyrządziłem ci krzywdę z niskich pobudek. Lyall mnie zdenerwował. Ogłaszał wszem i wobec, że zatrudnia jednego z Morettich. Nazywał mnie swoim architektem i traktował jak podwładnego. Posługiwał się moim nazwiskiem, żeby podkreślić własne znaczenie. Szukałem zemsty. I znalazłem. Przy okazji skrzywdziłem niewinną osobę – wyznał ze wstydem.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo.

– Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdybym cię znał, te słowa nigdy by nie padły. Wybacz mi proszę, jeśli potrafisz.

Naprężyła wszystkie mięśnie, gotowa do obrony lub ucieczki. Czuł, że nadal mu nie ufa. Uniosła głowę i spojrzeniem błagała o uwolnienie z uścisku.

– Nie chowam urazy o jedno zdanie. Przeraża mnie natomiast twoje nastawienie do osób spoza kręgów elity.

– Proszę, nie osądzaj mnie tak surowo. Idiotyczny zbieg okoliczności ukazał ci moją osobę w niekorzystnym świetle. Zwykle oceniam ludzi na pod stawie uczynków, a nie zajmowanego stanowiska – tłumaczył. Ujął jej twarz w dłonie i popatrzył głęboko w oczy – W tobie odnalazłem wszystkie wartości, których poszukiwałem. Ty też chyba dostrzegłaś we mnie jakieś zalety. Inaczej nie przyjęłabyś zaproszenia. Zaufaj mi, proszę – Ucałował ją w czoło, wziął pod rękę i delikatnie poprowadził w stronę samochodu.

Najchętniej zaniósłby ją na rękach jak w niedzielę nad basenem. Wtedy jednak zażartował, że więzi ją, żeby uniemożliwić ucieczkę. Bez wątpienia pamiętała tamte słowa. W stanie rozgoryczenia mogłaby go naprawdę posądzić o próbę wywierania nacisku. A on pragnął za wszelką cenę rozproszyć wszystkie obawy i zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Spróbował odwrócić uwagę Sereny od minionych nieporozumień:

– Po co siostra wezwała cię w niedzielę do domu?

Popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. Z trudem wracała do rzeczywistości.

– Przyjechał do mnie Lyall. Prosił, żebym do niego wróciła. Odmówiłam – odrzekła z wysiłkiem.

– Byłaś bardzo zdenerwowana. Widziałem smutek w twoich oczach. Przyznaj, że nie chciałaś mnie opuszczać. Wtedy we mnie wierzyłaś pomimo wszelkich uprzedzeń.

– Popełniłam kolejny błąd – Popatrzyła na niego smutno.

– Nieprawda! Nie wolno ci zburzyć wszystkiego, co razem zbudowaliśmy. Byliśmy tacy szczęśliwi. Nadal możemy być.

– Do czasu – westchnęła – Dla twojej rodziny i znajomych nadal pozostanę nikim. Albo jeszcze gorzej – sprytną, małą intrygantką, która porzuciła milionera, żeby upolować większą zdobycz – westchnęła ciężko.

– Przekonam wszystkich, że jesteś dla mnie prawdziwym skarbem – zapewnił żarliwie – Nie mogę odwrócić przeszłości, ale przysięgam, że uczynię wszystko, żeby minione wydarzenia nie zrujnowały nam przyszłości – Wyciągnął kluczyki i otworzył drzwi samochodu, zanim zdążyła zaprotestować.

Pomógł jej wsiąść. Zauważył, że napięcie stopniowo znika z jej twarzy. Czuł, że opór wreszcie słabnie. Postanowił go skruszyć do reszty.

– Przypominasz mi mitycznego Feniksa, Serceno. Odradzałaś się z popiołów nawet wtedy, gdy życiowe katastrofy pozostawiały wokół ciebie ruiny i zgliszcza. Obiecuję, że przy mnie znów odżyjesz – zapewnił z powagą – Nie zaznałabyś szczęścia, gdybyś zniszczyła nasz związek.

Nie próbowała już walczyć ani uciekać. Skorzy stał z chwili spokoju, usiadł za kierownicą, włączył silnik i ruszył w drogę.

– Chyba mam prawo decydować o sobie – za protestowała słabo.

– Masz. Tylko podejmij właściwą decyzję. Daj nam obojgu szansę.

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Obudziły ją czułe pieszczoty. Ciepłe, wrażliwe palce przesuwały się od talii w kierunku biodra. Otworzyła oczy i posłala swojemu mężczyźnie promienny uśmiech. Leżał na boku, oparty na łokciu. Ciemne oczy promieniały radością.

– Dzień dobry, kochanie – powitał ją z uśmiechem.

– Witaj.

Uwielbiała go bezgranicznie. Podziwiała jego niezachwianą pewność, że tylko razem mogą odnaleźć szczęście. Ani przez chwilę nie żałowała, że dała mu wreszcie szansę, tak jak wielokrotnie prosił. Podarował jej nie tylko rozkosz, lecz również świadomość, że jest potrzebna i upragniona. Nie opuściłaby go za żadne skarby świata.

– Nastał nowy dzień – zaśpiewał i pocałował ją w usta – Nasz dzień, Sereno. Zadzwoń do Michelle i powiedz, że spędzisz go ze mną.

– Znowu próbujesz mi rozkazywać – upomniała go figlarnie.

– Nie wątpię, że zaraz sprowadzisz mnie na właściwą drogę.

– Czy myślisz o tej samej, co ja – Oplotła go ramionami i przylgnęła do niego.

Czuła ciepło wspaniałego ciała. Był piękny i dobry. Dawał jej wszystko, czego pragnęła przez całe życie. Nie zostawił jej wiele czasu na myślenie. Znów ogarnęła ich namiętność.

Znacznie później niż planowała zawiadomiła Michelle, że nie wróci do domu. Wypuściła też Cleo ze składziku. Nick robił w kuchni śniadanie. Chętnie wykonywał prace domowe. Wieczorem opowiedział o swoim domu rodzinnym. Ojciec trząsł wielkim przedsiębiorstwem, ale w domu rządziła matka. Słuchał jej we wszystkim, gotował nawet obiady. Serena przypuszczała, że syn się w niego wrodził. Wyobrażała sobie, że kiedyś da wiele szczęścia przyszłej żonie. O tym, żeby zechciał z nią założyć rodzinę, nie śmiała nawet marzyć. I tak już otrzymała znacznie więcej, niż oczekiwała. Nakarmiła Cleo okrągłymi ciasteczkami z dodatkiem mięsa. Toczyła kolejne krążki pó podłodze, a suczka zawzięcie polowała na zdobycz. Nick śmiał się, że jemu nawet nie przyszłoby do głowy połączyć karmienie psa z zabawą.

– To ty nauczyłaś mnie czerpać radość, z codziennych czynności – dodał z ciepłym uśmiechem – Znajomość ż tobą to najlepsza rzecz, jaka mi się przydarzyła w życiu.

– Miło mi to słyszeć.

– Powiedziałem najszczerszą prawdę.

Przemiły gość, pomyślała Serena. Michelle miała rację. Również wtedy, gdy radziła, żeby posłuchała głosu serca.

– W tym szlafroku wyglądasz bardzo kusząco.

Popatrzyła na ukochanego z bezgranicznym za chwytem.

– Lepiej zachowajmy dystans, dopóki gotujesz.

– To bardzo trudne. Pobyt z tobą w kuchni zawsze przywołuje niestosowne skojarzenia

Nakrywali do stołu w patio wśród żartów i śmiechu. Później czytali poranną prasę na leżakach i wymieniali komentarze. Serena ujrzała na jednej z okładek zdjęcie znanej modelki i z kwaśną miną podała mu czasopismo.

– Czesałam ją kiedyś. Moja następczyni nie dobrała fiyzmy do typu urody.

– Rzeczywiście, nie do twarzy jej w tym uczesaniu. Nie żałujesz, że porzuciłaś pracę w wielkim mieście?

– Nie. Zbrzydło mi schlebianie ludzkiej próżności. Poza tym współpraca z siostrą daje mi wiele satysfakcji. Chciałabym tylko skończyć jakieś kursy, żeby podwyższyć kwalifikacje.

– Jakie masz poza tym plany na przyszłość?

– Niezbyt ambitne. Wiem, że to dziś nie w modzie – Przerwała i odwróciła wzrok z zażenowa niem.

– Zdradź mi je, proszę. Bardzo mi zależy na tym, żeby cię lepiej poznać.

– To bardzo osobiste, trudno o tym mówić, zwłaszcza przy mężczyźnie. Przede wszystkim chciałabym zostać matką. Marzę o domu pełnym dzieci. Kiedyś, w przyszłości, jak założę rodzinę – dodała pospiesznie, straszliwie zakłopotana. Nie chciała, żeby myślał, że oczekuje od mego jakichś deklaracji.

– Sądzę, że głównie z tego powodu chciałaś poślubić Lyalla Duncana.

– Teraz wiem, że nie zaznałabym z nim szczęścia. Małżonkowie powinni się nawzajem kochać i szanować – odrzekła, nie podnosząc wzroku.

– Powinni – potwierdził Nick i szybko zmienił temat, żeby rozładować napięcie.

Opowiedział Serenie historię miłości Warda i Angeliny oraz ich bezowocnych starań o potomstwo.

– Cleo zastępuje im córeczkę – zakończył ze śmiechem.

Serena także roześmiala się serdecznie, zupełnie odprężona. W radosnym nastroju pobiegli do basenu. Pływali nago. Obydwoje uwielbiali poczucie wspólnoty bez żadnych ograniczeń. Kąpiel dostarczyła im mnóstwo przyjemności, a pieszczoty w wodzie wiele zmysłowych doznań. Nick okazywał jej wiele czułości. Każda chwila zbliżała ich coraz bardziej do siebie. Nagle usłyszeli warkot silnika na podjeździe. Cleo, zamknięta w domu, zaczęła zaciekle ujadać. Nick znieruchomiał. Serena wyczuła napięcie w jego postawie i wyrazie twarzy. Wyszedł z basenu i okręcił sobie biodra ręcznikiem.

– Czekasz na kogoś – spytała z niepokojem. Zdenerwowało ją, że ktoś wtargnął do ich intymnego świata.

– Nie. Sprawdzę, kto przyjechał. Odprawię intruza i jak najprędzej wrócę do ciebie.

Wyczuła w jego głosie irytację. Nie potrafiła odgadnąć, czy gniewało go, że ktoś im przeszkodził, czy że będzie musiał przedstawić ją komuś ze swych znakomitych znajomych. Tylko tego brakowało, żeby jakiś przyjaciel czy współpracownik wytknął mu, że zaprasza do domu byle kogo. Pobladła ze strachu. Wraz z przykrym wspomnieniem z Sydney powróciły najczarniejsze myśli. Wyszła zwody, złapała ręcznik, pospiesznie wytarła włosy i skórę i założyła szlafrok. Doprowadziła wygląd do jako takiego porządku dosłownie w ostatniej chwili.

– Proszę, proszę, kogo my tu widzimy – usłyszała kobiecy głos za plecami.

Odwróciła głowę i ujrzała Justine Knox w wizytowym stroju i eleganckim makijażu. Wyglądała, jakby właśnie zeszła z planu zdjęciowego dla magazynu mody. Nie poczekała, aż gospodarz do niej wyjdzie. Nadal czuła się w rezydencji Giffordów jak u siebie w domu. Wyraźnie dawała do zrozumienia, że przyszła odwiedzić swojego mężczyznę i drażni ją obecność obcej osoby na jej terytorium. Serena nie wiedziała, co o tym myśleć. Nick prosił, żeby mu zaufała. Zapewniał, że zerwał z Justine. Ponieważ obiecała, że da mu szansę, postanowiła poczekać i zobaczyć, jak zareaguje na niespodziewaną wizytę. Justine podeszła do źródełka powyżej basenu, żeby lepiej widzieć wejście do domu.

Serena pozostała na miejscu. Z niższego poziomu mogła bez skrępowania obejrzeć niepożądanego gościa. Panna Knox bezsprzecznie reprezentowała wysoką klasę i dobry styl. Brązowe włosy opadały w kunsztownych falach na ramiona. Włożyła zielone jedwabne spodnie i bluzeczkę w tym samym odcieniu, drukowaną w kwiatowy wzór. Kolekcja złotych łańcuszków w głębokim wycięciu dekoltu podkreślała smukłość długiej szyi. Złociste sandały i torebka prawdopodobnie pochodziły z kolekcji najsłynniejszych projektantów, podobnie jak reszta ubioru. Była wysoka, zgrabna i na pewno żaden mężczyzna nie pozostał obojętny na jej klasyczną urodę.

Serena stwierdziła z przykrością, że wyglądem i postawą o wiele bardziej od niej pasuje do Nicka. Z mokrą głową, w szlafroku i bez makijażu czuła się wyjątkowo paskudnie. Trudno, żeby inni nie dostrzegli rażącego kontrastu pomiędzy byłą a obecną kochanką Nicka. Poczuła ukłucie zazdrości.

– Czy ja już panią gdzieś widziałam – spytała Justine z wysoko uniesioną głową.

– Nie zostałyśmy sobie przedstawione.

– Nazywam się Justine Knox i jestem bliską przyjaciółką Nicka – wyrecytowała z niezachwianą pewnością siebie.

– Serena Fleming. W zeszły poniedziałek przyjechałam tu po Cleo – wyjaśniła tak spokojnie, jak potrafiła.

– Ach, nasza dzielna specjalistka od piesków – wykrzyknęła piękność. Rozciągnęła usteczka w sztucznym uśmiechu i przewróciła oczami.

– Teraz rozumiem, co pani tu tobi. Pewnie ta piekielna bestia znów przysparza Nickowi kłopotów.

Serena zacisnęła zęby z wściekłości. Zanim wymyśliła odpowiedź, Cleo wypadła z domu, wściekle ujadając. Natychmiast rozpoznała wroga.

– Dobry piesek – pochwaliła Serena konspiracyjnym szeptem.

Podziwiała psią intuicję. Żałowała, że uroda, elegancja czy pozycja towarzyska przeszkadzają ludziom w obiektywnej ocenie charakteru innych osób.

Wrócił Nick. Patrzył to na jedną kobietę, to na drugą z coraz większym niepokojem. Napięcie rosło z każdą sekundą. Zdawał sobie sprawę, że nadszedł moment próby. Serena oczekiwała zdecydowanej reakcji i nie mógł jej zawieść. Włożył wiele trudu, żeby zdobyć jej zaufanie. Teraz nadarzyła mu się niepowtarzalna okazja udowodnienia, że na nie zasłużył.

– Ucisz wreszcie tego potwora – Justine krzyknęła histerycznie na jego widok i pokazała ruchem ręki na psa. Potem odwróciła głowę w kierunku Sereny i przywołała na twarz jadowicie słodki uśmiech. – Och nie, ty sobie nie poradzisz. Powinnam od razu poprosić o pomoc eksperta od wściekłych bestii.

– Cicho, Cleo – wrzasnął Nick.

Suczka przestała szczekać. Podbiegła do opiekuna, zaczęła skakać wokół jego nóg i nerwowo merdać ogonkiem, jakby pytała, w czym zawiniła.

Wziął ją na ręce i podrapał za uszami. Polizała go po twarzy.

– Jednak poczyniłeś pewne postępy – skomentowała Justme z kwaśną miną.

– Czemu nie poczekałaś na podwórzu? Wyszedłem przywitać gościa i zastałem zamknięty samochód – upomniał ją surowo.

– Wiem, gdzie cię szukać – Wzruszyła ramionami.

– Powinnaś wcześniej zadzwonić.

– Och, wpadłam tylko po drodze na obiad do Ternngal. Pamiętasz Sonię i Joela Northów? Nie dawno wrócili z San Diego. Liz i Tedy też przyjadą. Zamierzamy zjeść coś dobrego w restauracji „Galeria” – paplała wesoło.

Serena pojęła w lot, o co jej chodzi. Dawała Nickowi do zrozumienia, że marnuje czas w domu z jakąś nieciekawą panienką zamiast dołączyć do znakomitego towarzystwa. Wyraz twarzy Nicka zdradzał coraz większe zniecierpliwienie. Albo ta pusta gadanina działała mu na nerwy, albo żałował, że nie wypada mu przyjąć zaproszenia w obecności nowej kochanki. Jeszcze rano Serena była pewna, że pragnie tylko jej. Teraz powróciły wątpliwości.

– Skoro otacza cię tylu wspaniałych ludzi, nie jestem ci do niczego potrzebny – odparł oschłym tonem.

Serena odetchnęła z ulgą. Nawet nie udawał zainteresowania.

– Nie masz powodu do złości. Przyjechałam cię przeprosić – powiedziała z przymilnym uśmie chem – W poniedziałek nawet me powiedziałam do widzenia. Wybacz. Ujadanie tej suki wyprowadziło mnie z równowagi. Nie zmrużyłam oka przez całą noc.

– Potraktowałem twój wyjazd jak pożegnanie. Definitywne – wycedził przez zaciśnięte zęby.

W serce Sereny wstąpiła nadzieja. Rozstali się w gniewie. Tylko czy na zawsze?

– Teraz, kiedy problem został rozwiązany.

– Dzięki Serenie – przerwał i zwrócił głowę w jej kierunku. Wyraźnie dawał znak, że cały czas pamięta o jej obecności.

– Bardzo ładnie z twojej strony, że w dowód wdzięczności zaprosiłeś panią na basen, ale chyba nie na cały dzień – zwróciła zimne, zielone oczy w kierunku Sereny – Pozwolisz, kochaniutka, że porwę Nicka na obiad z przyjaciółmi?

– Nigdzie me jadę. Gdybyś zadzwoniła, zamiast przyjeżdżać bez zaproszenia, oszczędziłabyś sobie kłopotu. Nie interesuje mnie twoja kompania ani imprezy – oświadczył z ponurą miną.

– Och, Nick, przestań się wreszcie gniewać. Tak długo byliśmy parą, myślałam, że powitasz mnie z otwartymi ramionami – zaszczebiotała i spróbowała małej prowokacji. Wysunęła biodro do przodu i ułożyła na nim wypielęgnowaną dłoń.

– Daruj sobie te sztuczki, Justine – powiedział Nick z kamienną twarzą – Poznałem wspaniałą kobietę. Jestem szczęśliwy w jej towarzystwie i nie zamienię go na żadne inne.

Serenie zaparło dech. Nawet nie marzyła, że usłyszy tak wyraźną deklarację. Nie wątpiła już, że to z nią pragnie pozostać. Przynajmniej dzisiaj. Justine pojęła, że nawiązali romans. Popatrzyła na niego spode łba.

– Rozumiem, że potrzebowałeś opiekunki do psa, ale żeby pozwolić jej wskoczyć do łóżka to już gruba przesada – Wykrzywiła usta z niesmakiem.

– Za dużo sobie pozwalasz! Obrażasz mojego gościa! Jeżeli jeszcze kiedykolwiek ubliżysz Serenie, wykrzyczę przy twoich znakomitych przyjaciołach, co o tobie myślę.

– Poniżyłbyś mnie publicznie z powodu psiej nianki – jęknęła i wytrzeszczyła na byłego kochanka piękne zielone oczy.

– Nie dorastasz jej do pięt. Jesteś natrętna, źle wychowana, po prostu paskudna – Świadomie użył ostatniej obelgi, żeby do reszty wyprowadzić ją z równowągi.

Serena uznała, że wreszcie sprawiedliwości stało się zadość. Za wcześnie. Dumna panna nie dała za wygraną. Zmieniła tylko taktykę. Potrząsnęła głową. Lśniące pukle zawirowały wokół twarzy. Zrobiła zabawną minkę, jakby usłyszała świetny żart.

– Trudno, i tak nie wysiedziałabym na tym pustkowiu tylko z tobą i ujadającą suką. Zadzwoń, jak wrócisz do Sydney. Obiecuję, że potraktuję twoją tutejszą przygodę jako objaw chwilowego szaleństwa. Wybaczę ci i zaczniemy wszystko od nowa.

– Nie licz na to – odparł zdecydowanym tonem.

Odwróciła się na pięcie i odeszła z wysoko uniesioną głową, kołysząc biodrami. Wybrała okrężną drogę, jakby spacerowała po własnej po siadłości. Wyraźnie dawała do zrozumienia, że nikt nie ma prawa wyrzucać Justine Knox i że zawsze może wrócić.

Oboje odprowadzili ją wzrokiem. Serena czekała na jakiekolwiek słowo Nicka jak na wyrok. Nie ukrywał wzburzenia. Żałował, że odeszła czy że nakryła go z inną kobietą? A może bolał nad tym, że niestosowny romansik z fryzjerką naraził go na śmieszność? Czyżby kombinował, jak wrócić do swojego wspanialego świata bez uszczerbku na honorze?

Usłyszała warkot silnika na podjeździe. Justine odjechała. Nick wypuścił Cleo. Pobiegła za samo chodem, wściekle ujadając. Pokręcił głową z dezaprobatą. Zszedł kilka stopni w stronę basenu i stanął naprzeciwko Sereny.

– Nie bierz sobie do serca obelg Justine – poprosił łagodnym tonem.

– Naprawdę z nią zerwałeś?

Popatrzył na nią, jakby spadła z księżyca.

– Jeżeli nadal nie wierzysz, że nie chcę znać żadnej kobiety prócz ciebie, przekonam cię, że jesteś moją jedyną – oświadczył z uroczystą powagą i wziął ją w ramiona.

Słowa ukochanego zabrzmiały w uszach, Sereny jak najpiękniejsza muzyka. Zarzuciła mu ręce na szyję. Pragnęła pozostać na wieki spleciona w uścisku z wymarzonym mężczyzną. Jednak świadomość, że jego środowisko potępi ten związek, wciąż zatruwała jej umysł. Bała się, że życie prędzej czy później ich rozdzieli.

– Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie tylko Justine gardzi prostymi ludźmi. Jeżeli ze mną zostaniesz, będziesz wciąż zmuszany do walki o twoją i moją godność i z góry skazany na porażkę.

– Podejmę każde wyzwanie i zwalczę wszelkie przesądy – zapewnił z determinacją.

– Nie zmienisz ludzkiej mentalności. Nikogo nie zmusisz do szacunku.

Pogłaskał ją czule po policzku z pobłażliwym uśmiechem.

– Nie masz racji, Sereno. Dostrzegasz potęgę bogactwa, ale jej nie doceniasz. Jeżeli moja rodzina cię zaakceptuje, inni również będą sobie po czytywać znajomość z tobą za zaszczyt.

Pokręciła głową. Nie wróżyła mu zwycięstwa. Wierzyła w jego przywiązanie i wolę walki, ale nie wyobrażała sobie, żeby sam jeden mógł zwalczyć zakorzenione w ludzkich umysłach uprzedzenia.

Ucałował jej powieki, czubek nosa i usta.

– Zaufaj mi – powtórzył już chyba setny raz – Mam wspaniały plan. Osiągnę to, co zamierzam.

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Serena i Michelle weszły do luksusowej sypialni, którą przeznaczyła dla nich rodzina Morettich.

– W życiu nie widziałam wspanialszego wesela – zachwycała się Michelle – Twoi teściowie dołożyli wszelkich starań, żeby nadać ceremonii najświetniejszą oprawę.

Serena wybuchnęła śmiechem. Ona sama nie od razu przywykła do włoskiej rozrzutności i bezpśredniego sposobu bycia. Przez kilka miesięcy przed ślubem przebywała u rodziny, narzeczonego. Jego rodzice nieustannie zaskakiwali ją szczodrymi podarkami, okrzykami zachwytu, pocałunkami i uściskami przy każdym przywitaniu. Polubiła ich z całego serca od pierwszego wejrzenia. Początkowo krępowało ją, że przyszli teściowie planują olbrzymią, wystawną uroczystość z okazji ślubu syna. Szanowała jednak odmienne obyczaje i przyjmowała ich hojność z wdzięcznością. Na terenie posiadłości, Morettich, na wybrzeżu w okolicy Sydney Harbour ustawiono olbrzymi namiot, ozdobiony tysiącami lampionów i girlandami kwiatów. Grało pod nim kilka orkiestr. Szampan płynął strumieniami, a kelnerzy donosili wciąż nowe przysmaki. Wytwornie ubrani goście ucztowali, śpiewali i tańczyli. Żadna z sióstr nigdy wcześniej nie uczestniczyła w tak spektakularnym wydarzeniu.

– Byłaś najpiękniejszą panną młodą na świecie – chwaliła Michelle – Mama Nicka promieniała radością. Od razu widać, że za tobą przepada.

– Wybrałam te koronki i tiule głównie po to, żeby jej sprawić przyjemność. Nie mam pojęcia, czemu obydwoje rodzice Nicka przyjęli mnie do rodziny z otwartymi ramionami.

– Są bogaci, ale bardzo serdeczni – orzekła starsża siostra – A teraz zmień suknię ślubną na wizytową.

Serena z ulgą zrzuciła przyciężki strój i włożyła małą sukieneczkę w kolorze łososiowym z falbankami na dole i wokół dekoltu.

– Pamiętaj, żeby rzucić bukiet.

– Postaram się, żeby trafił w twoje ręce – obiecała Serena.

Marzyła o tym, żeby Michelle wyszła za Gayina. Zaprosiła go razem z córką na wesele. Tamsin była bardzo dumna, że jej przyjaciółka Erin wręczała kwiaty nowożeńcom.

– Nie potrzebuję już dobrej wróżby – Na policzki Michelle wystąpił rumieniec – Dzisiaj przyjęłam oświadczyny Gayma.

– Cudownie – wykrzyknęła Serena i porwała siostrę w objęcia – Przeżyłyśmy wiele sztormów, ale nareszcie obie dotarłyśmy do bezpiecznej przystani. Jestem pewna, że będziecie razem bardzo szczęśliwi.

– Jak ty i Nick, Sereno.

Serena wciąż nie mogła się nadziwić, że los tak hojnie ją obdarował. Nick ofiarował jej miłość, opiekę i poczucie bezpieczeństwa. Był skałą, na której znalazła trwałe oparcie. Dawał jej gwarancję wierności ilojalności. Na tych fundamentach budowała nadzieję na przyszłość. Odnalazła w nim wszystko, czego poszukiwała i czego przez całe życie tak bardzo jej brakowało. Sprawił nawet jakimś tajemniczym sposobem, że znakomita rodzina od samego początku zaakceptowała skromną narzeczoną.

Uśmiechnęła się do teściów z wdzięcznością, że powierzyli w jej ręce swój najcenniejszy skarb. Obok rodziców Nicka stali Angelina i Ward. Trzymali Cleo na białej jedwabnej smyczy. Pan młody opowiedział siostrze i szwagrowi, że poznał Serenę dzięki suczce. Nazwał ją dobrą swatką i oficjalnie zaprosił na uroczystość. Angelina i Ward z przyjemnością przyprowadzili ją na ślub i wesele. Wszyscy okazywali Serenie serdeczność i dawali dowody niewymuszonej, szczerej sympatii. Wiedziała, że to zasługa Nicka, lecz wciąż pozostawało tajemnicą, w jaki sposób zapewnił jej życzliwe przyjęcie w kręgu rodziny i znajomych. Zdawała sobie sprawę, że za pieniądze można kupić wszystko, nawet zewnętrzne oznaki poważania, ale nie przyjaźń.

Rzuciła bukiet za siebie i podeszła do męża. Popatrzył na nią z miłością i durną.

– Chciałbym jeszcze z tobą zatańczyć, zanim wyjedziemy. Wyglądasz bardzo kusząco – szepnął jej do ucha zmysłowym głosem.

Ujął ją pod ramię i wyszli na parkiet. Prowadził ją do tańca lekko i pewnie. Był zachwycający, doskonały we wsżystkim, co robił.

– Bardzo cię kocham i dziękuję za wszystko – wyszeptała ze wzruszeniem – Cała należę do ciebie i twojej wspaniałej rodziny.

– Zapracowałem sobie na to – W jego oczach pojawił się błysk tńumfu – Długo walczyłem o twoją miłość.

– Aż dziw, że nie straciłeś do mnie cierpliwości. Stwarzałam ci tyle problemów, że miałeś prawo ze mnie zrezygnować.

– W żadnym wypadku. Znalazłem pokrewną duszę i chcę spędzić resztę życia z moją ukochaną.

Czule wyznanie napełniło duszę Sereny nieziemską słodyczą, choć nie potrzebowała już dówodów miłości. Nick okazywał jej uczucie na każdym kroku. Odwzajemniała je w całej pełni. Obydwoje odnaleźli szczęście i pragnęli je przeżywać do końca swoich dni. Pozostała już tylko jedna zagad ka do rozwiązania.

– Wytłumacz mi, co zrobiłeś, żeby twoi bliscy mnie zaakceptowali. Od samego początku traktują mnie jak dar niebios. Jak ich do mnie przekonałeś?

– Wspominałem ci, że mam doskonały plan. Po pierwsze, powiedziałem, że spotkałem wspaniałą kobietę, którą kocham nad życie. Po drugie, dla Włochów najważniejsza jest rodzina.

– Ja akurat nie mogę się poszczycić zbyt liczną.

– Za to dajesz nadzieję na jej powiększenie. Zdradziłem rodzicom, że marzysz o gromadce dzieci. Natychmiast oszaleli na twoim punkcie. Bardzo boleją nad tym, że Angelina i Ward nie obdarują ich wnukami. Teraz w nas pokładają całą nadzieję.

– O Boże! Co będzie, jeżeli zawiodę?

– Chyba już więcej nie muszę cię prosić o kredyt zaufania. Do tej pory osiągałem wszystko, czego pragnąłem. Przysięgam, że dołożę wszelkich starań, żeby spełnić nasze i ich marzenie – zapewnił z uroczystą powagą.

Jak zwykle dotrzymał obietnicy.

Dziennik „Sydney Morning Herald” zamieścił w noworocznym wydaniu następującą notatkę w rubryce „Narodziny”:

„W dniu pierwszego stycznia w rodzinie Moret tich przyszły na świat trojaczki. Dunmi rodzice – Serena i Nick – nazwali synka Lucas Angelo. Dwie piękne córeczki otrzymały imiona: Isabella Rose i Katrina Louise. Dziadkowie – Frank i Lucia – powitali troje nowych członków rodziny z ogromną radością”.

Emma Darcy

***